Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W kościele piękny śpiew to rzadkość. Księża od ołtarza nie zawsze potrafią śpiewać. Ci, którzy fałszują i mają zaświadczenie non cantat, mogą jeszcze pięknie mówić, ale lud Boży? Ludzie niemuzykalni to przecież rzadkość, a winę za to, że nie umieją śpiewać, ponoszą przedszkola, szkoły, a także radio i telewizja, pokazujące w nadmiarze przykłady brzydkiego, krzykliwego śpiewania (np. Arka Noego czy Majka Jeżowska) zarówno dzieciom, jak dorosłym. Polakowi śpiewanie nie kojarzy się z “Litanią Ostrobramską" Stanisława Moniuszki i kantatami Jana Sebastiana Bacha, ale piosenkami. Pewnie dlatego Kościół, nawet mając do dyspozycji pięknie brzmiące organy, próbuje przyciągnąć wiernych pod swój dach piosenkami przy gitarze. Siłą Kościoła jest tradycja, tymczasem w zakresie muzyki sakralnej wciąż pojawiają się nowości nienajlepszego gatunku.
Także seminaria duchowne powinny zapoznawać kleryków ze szlachetną muzyką o ponadczasowej wartości, ucząc i tej drogi chwalenia Boga. Tym bardziej, że do modlitwy, oprócz sprawdzonych starych pieśni, najbardziej pasują melodie chorałowe. Trzeba tylko umieć je śpiewać. Umiejętność władania, również w mowie, głosem, jego dźwięczność i wyrazistość jest ważnym elementem kontaktów międzyludzkich. Pan Bóg wysłuchuje nawet brzydkich i zachrypniętych głosów, ale chyba milej Mu, kiedy brzmią pięknie.
KATARZYNA ZACHWATOWICZ-JASIEŃSKA (Warszawa)