Perfekcyjna pani Białego Domu

„Jackie” pokazuje wewnętrzny świat Jacqueline Kennedy. Ikoniczna Pierwsza Dama musi skonfrontować się ze zwielokrotnioną śmiercią. A świat i tak zrobi z niej manekina.

29.01.2017

Czyta się kilka minut

Natalie Portman jako Jacqueline Kennedy / Fot. Kino Świat
Natalie Portman jako Jacqueline Kennedy / Fot. Kino Świat

Żony prezydentów – cóż za przepyszny temat na kino. O ileż ciekawszy byłby film bądź serial nakręcony z perspektywy takiej np. Agaty Kornhauser-Dudy czy nawet znacznie mniej interesującej Melanii Trump niż z foteli zajmowanych przez ich małżonków. Pod warunkiem, że nie byłaby to wyłącznie perspektywa buduaru czy kuchni.

W teledysku do piosenki „Prezydent” Doroty Masłowskiej widzimy, jak żona głowy państwa leczy mężowskie frasunki domowym rosołem. Wchodzący właśnie na ekrany film „Jackie” stara się wydobyć żonę Johna F. Kennedy’ego z historycznego cienia i zamiast prezydenckiego rosołu serwuje nam bardzo intymny portret Jacqueline Kennedy. Ale to tylko punkt wyjścia.

Pochodzący z Chile reżyser Pablo Larraín („Post mortem”, „El Club”) oczyma tytułowej postaci patrzy na życie wielkich polityków niczym na nieustający spektakl z ich udziałem, trwający nawet po ich śmierci. Już w nakręconym cztery lata wcześniej filmie „Nie” Larraín pokazywał, jak zatrudnieni przez chilijską opozycję specjaliści od reklamy doprowadzili do upadku dyktatury Pinocheta. W czasach postpolityki, nazywanej także pop polityką i najpełniej uosabianej przez zaprzysiężonego niedawno 45. prezydenta USA, temat pozostaje jeszcze bardziej na czasie.

Jackie, zagrana z dużą inteligencją przez nominowaną do Oscara Natalie Portman, jest od początku przedstawiona jako zakładniczka tego spektaklu. Właśnie miała miejsce ostatnia, najbardziej dramatyczna jego odsłona – zamach w Dallas.

Pogrążona w żałobie pierwsza dama przed wycelowanymi w nią obiektywami i mikrofonami stara się nie wychodzić z dotychczasowych ról: lojalnej żony, ikony stylu, perfekcyjnej pani Białego Domu. Zaglądając za kulisy odtworzonych dla potrzeb filmu archiwalnych nagrań, widzimy ogromny wysiłek Jacqueline, by nadal pozostać tamtą słodką Jackie, ulubienicą Ameryki. Sama pracując niegdyś dla jednego z waszyngtońskich dzienników, dobrze wie, jak działają media. Dziś przepytywana przez dziennikarza (ten wywiad stanowi ramę dla filmowej opowieści) potrafi przejrzeć na wylot stosowane przezeń mechanizmy i pokierować rozmową na swoich warunkach.

Portman znakomicie chwyta tę gorzką samoświadomość Jackie. Stara się nie tylko wyglądać, mówić i poruszać się jak ona, ale też wydobyć z niej bolesne pęknięcie, niewidoczne w oficjalnym wizerunku. Jej bohaterka zdaje sobie sprawę, że choć przestała być panią prezydentową i czeka ją wyprowadzka z Białego Domu, to nadal uczestniczy w politycznym teatrze. I nawet pogrzeb Kennedy’ego, ze swym żelaznym ceremoniałem i strategiczną listą gości, stanie się kolejnym aktem w zbliżającej się wyborczej grze. Polityczne show musi trwać. Jedynie w rozmowach z zaprzyjaźnionym księdzem, zagranym przez Johna Hurta, Jackie przestaje być wobec zmarłego małżonka redutą dobrego imienia i pozwala sobie na szczere wyznania. Dopiero sam na sam z oddaną asystentką Nancy (Greta Gerwig) może być przez chwilę sobą.

Skupiony, wyciszony, momentami wręcz hipnotyczny film Larraína ogląda się na permanentnym wdechu. Piękna, udręczona twarz aktorki sama staje się tu opowieścią, zastygłą w stuporze żałoby. Jackie porusza się niczym mechaniczna lalka, odtwarzając w nieskończoność ten sam koszmarny film z Dallas. Ów film, podobnie jak transmisję z pogrzebu Kennedy’ego, oglądał w telewizorach cały świat, a wcześniej, z podobnymi wypiekami, śledził inne sensacyjne relacje z prezydenckiego Camelotu.

Próżno jednak szukać w filmie Larraína obyczajowych skandali z życia amerykańskiej „royal family”, choć wiemy, że było ich pod dostatkiem. Scenariusz „Jackie” ucieka od tabloidyzacji czy biografizacji w wewnętrzny świat tytułowej postaci i paradoksalnie właśnie to wycofanie się w głąb przechodzi w metaforę czegoś większego. Sceny, w których Jackie snuje się nocą po opustoszałym Białym Domu, niosą więcej niż opowieść o samotności kobiety, skazanej z racji pełnionej przez męża funkcji na drugorzędność, tymczasowość i poniekąd bezdomność. Gdzieś podskórnie opowiadają także o historii Ameryki, o przemijaniu i dziedzictwie kolejnych prezydentur. John Fitzgerald Kennedy nie był mężem stanu na miarę Abrahama Lincolna, który też zginął ongiś z ręki zamachowca, a w filmie Larraína spogląda z portretu w prezydenckiej sypialni. Jackie wie, że opłakiwany JFK pomimo wielkiej medialnej charyzmy nie spełnił pokładanych w nim przez naród nadziei. Jego mydłkowaty brat Robert (w tej roli Peter Sarsgaard) pokazany jest na ekranie w podobnym świetle – bardziej jako spec od mediów niż rasowy polityk. Wiemy, że za kilka lat podzieli smutny los starszego brata.

Nad filmem o pięknej prezydentowej, która pewnego dnia swoje szykowne nakrycia głowy musiała zamienić na żałobny welon, przez cały czas unosi się śmiertelna aura. Larraín dodatkowo ją zagęszcza, sugerując, że w jego filmie chodzi nie tylko o indywidualną pracę żałoby, ale także o filozoficzny namysł natury bardziej ogólnej. „Chodźmy, czekają na nas” – słyszymy w jednej z ostatnich scen, kiedy Jackie udaje się na Cmentarz Narodowy w Arlington. Ma tam zostać złożone ciało Kennedy’ego, wcześniej spoczęła tu dwójka ich dzieci, a kiedyś zostanie pochowana sama Jacqueline. Zanim jednak film się skończy, żona 35. prezydenta największego mocarstwa na świecie zdąży jeszcze zobaczyć swoją postać – zwielokrotnioną i unieśmiertelnioną w rzędzie manekinów na wystawie sklepu z luksusową odzieżą dla kobiet.

Fascynujący film Larraína stawia retoryczne pytanie, czy wykształcone, inteligentne i wrażliwe żony prezydentów rzeczywiście muszą przejść do historii w tak zdegradowanej postaci. ©

JACKIE – reż. Pablo Larraín. Prod. USA/ /Chile 2016. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 3 lutego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2017