Peperoni na orbitę poproszę

Żeby wysłać człowieka w kosmos, potrzeba miliardów dolarów i wielu lat przygotowań. Aby sprawić, żeby chciał pozostać w kosmosie na dłużej, trzeba mu dać solidny obiad.

27.06.2017

Czyta się kilka minut

Astronautka Peggy Whitson w module serwisowym Zvezda podczas misji na stację kosmiczną ISS, 2009 r. / NASA
Astronautka Peggy Whitson w module serwisowym Zvezda podczas misji na stację kosmiczną ISS, 2009 r. / NASA

Wmaju 1969 r., tuż przed startem historycznej, księżycowej misji Apollo 11, wiceszef programu lotów załogowych NASA Don Arabian zdecydował się zostać szczurem laboratoryjnym w nietypowym eksperymencie. W odpowiedzi na skargi załóg poprzednich misji postanowił przeżyć kilka dni na diecie składającej się wyłącznie z racji żywnościowych, które astronauci zabrali w kosmos.

„Po trzech dniach straciłem całą wolę życia – napisał potem. – Przede wszystkim przez kiełbaski. Smakowały jak granulowana guma”.

Na szczęście dla astronautów i ich psychiki, najdłuższa misja Apollo, zamykający program lot Apollo 17, trwała zaledwie 12 dni. Kontakt z kiełbaskami nie powinien w tak krótkim czasie wywołać trwałych szkód. Ale stało się jasne, że problem niesmacznego jedzenia istnieje i trzeba go rozwiązać. Zwłaszcza jeśli człowiek ma pozostać w kosmosie dłużej niż tydzień czy dwa, i jeśli mają tam latać cywile, a nie tylko przyzwyczajeni do surowych racji żołnierze. Przygotowywana jako następca księżycowych misji stacja kosmiczna Skylab była już wyposażona w zamrażarkę, piekarnik i, co było prawdziwym przełomem, jedzenie, którego nie trzeba było wyciskać z tubki.

Dziś wszystkie agencje kosmiczne zatrudniają światowej klasy szefów kuchni, którzy przygotowują urozmaicone menu dla załóg, zawierające nawet ich narodowe dania: co roku na amerykańskie Dziękczynienie na stacji kosmicznej pojawia się indyk, a Rosjanie regularnie przywożą ze sobą barszcz. Wszystko po to, żeby astronauci czuli się jak w domu.

Zakazana kanapka

Ale są zachcianki, których w kosmosie nie można spełnić. I nie chodzi wcale (przede wszystkim) o alkohol, lecz o chleb.

50-letni zakaz jest konsekwencją incydentu, do którego doszło 23 marca 1965 r. na pokładzie kapsuły Gemini 3. Po mniej więcej dwóch godzinach lotu drugi pilot John Young wyciągnął coś, co przemycił w kieszeni kombinezonu. – Zobaczymy, jak smakuje, nieźle pachnie, prawda? – powiedział.

Kontrabandą była kanapka z wołowiną, kupiona tuż przed startem w Restauracji i Kanapkarni Wolfiego na Cocoa Beach, leżącej tuż obok przylądka Canaveral. Ale kulinarny eksperyment skończył się po mniej więcej 10 sekundach, kiedy kanapka zaczęła się kruszyć. Szybko wróciła do kieszeni. Dzisiaj, zatopiona w żywicy, jest eksponatem w muzeum w Mitchell w stanie Indiana.

Awantura o kanapkę dopiero się zaczynała. Kongres miał pretensje, że astronauci wolą bułkę za 50 centów od specjalnie przygotowanej żywności (w tubkach), opracowanej kosztem milionów dolarów z państwowego budżetu. NASA przeraziło widmo tego, co by się stało, gdyby któryś z okruchów dostał się do delikatnej elektroniki pojazdu. Uznano, że bez względu na to, jak smakowite kanapki przyrządza Wolfie, nie są warte śmierci na statku z usmażoną przez zwarcie elektroniką. Kanapki – i chleb w ogóle – zostały wyproszone z kosmosu. Dziś astronauci korzystają z meksykańskich tortilli, które kruszą się o wiele mniej. Ale też trudno zrobić z nich solidną kanapkę.

Rosjanie wysłali ołówki

Nie tylko pieczywo zostało „uziemione” przez obawy związane z kosmicznymi okruchami. W internecie często powtarzana jest anegdota, która ma pokazywać rozrzutność NASA. W skrócie brzmi tak: kiedy okazało się, że w stanie nieważkości długopisy nie piszą, Ameryka wydała milion dolarów i poświęciła lata na badania, które doprowadziły do powstania przyrządu do pisania działającego w każdej sytuacji, także w nieważkości. Rosjanie tymczasem – wysłali ołówek.

Prawda, długopisy nie piszą w kosmosie. Prawda, pióro kulkowe powstało na użytek astronautów. Prawda, Rosjanie latali z ołówkami. Ale na tym fakty się kończą. Amerykańscy astronauci też początkowo brali ze sobą w kosmos ołówki, ale szybko z tego zrezygnowali. Jeśli okruchy chleba są dla statku kosmicznego niebezpieczne, to mniejsze , doskonale przewodzące prąd kawałki grafitu są już śmiertelnym zagrożeniem. Stąd opracowanie nowego przyboru do pisania stało się kwestią bezpieczeństwa załogi.

Ale NASA nie wydała na to ani centa. Pierwsze „antygrawitacyjne” pióro zostało opracowane jako prywatny projekt Paula C. Fishera, założyciela produkującej długopisy firmy Fisher. Dla bezpieczeństwa długopisy były całkowicie metalowe, a ich tusz zapalał się dopiero w temperaturze 200 stopni Celsjusza. Bardzo szybko na pióra Fishera przestawili się i Amerykanie, i Rosjanie. Fisher na badania wydał ponad milion dolarów. NASA kupiła pióra za 2 dolary i 95 centów sztuka. Od 1968 r. w kosmosie nikt już nie pisze ołówkami.

Ołówki na razie nie szykują kosmicznego comebacku, ale wkrótce na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) może pojawić się nowy zapach: świeżo wypieczonego chleba.

Orbitalna sałata

Niemieccy inżynierowie z firmy Bake in Space opracowują specjalny przepis na pieczywo, które nie będzie się kruszyć w stanie nieważkości. Prace trwają zarówno nad ciastem, jak i nowymi technikami pieczenia.

„Największym wyzwaniem jest nie sam brak okruchów, ale to, żeby niekruszący się chleb, miał smak” – pisze Sebastian Marcu, założyciel firmy.

Pomóc ma specjalny piekarnik, który będzie w stanie upiec chleb korzystając z zaledwie 250 watów mocy. To dziesięciokrotnie mniej niż zużywają podobne urządzenia na Ziemi.

Jednym z rozwiązań ma być pieczenie próżniowe: z wnętrza pieca odpompowywana jest większość powietrza, co prowadzi do obniżenia temperatury wrzenia wody i, co za tym idzie, temperatury pieczenia. Efektem ubocznym jest podobno to, że „próżniowe” bułki są bardziej puszyste od „atmosferycznych”. Pierwsze orbitalne testy nastąpią na początku przyszłego roku.

„Żywność jest niezbędna dla komfortu, ale nie tylko – mówi w rozmowie z „Scientific American” Vickie Kelleris, menadżer systemów żywnościowych ISS. – Daje astronautom poczucie, że panują nad sytuacją, to ważny efekt psychologiczny”.

Pewnie dlatego opisując w ubiegłym roku w Guadalajarze plan swojej wielkiej akcji kolonizacji Marsa, miliarder Elon Musk wielokrotnie zapewniał, że na pokładzie statków kolonizacyjnych będą restauracje, a na Marsie – pizzerie. Kosmos podbija się łatwiej z pełnym żołądkiem.

Przy planowaniu dłuższych misji kosmicznych – czy to na stację kosmiczną, czy na Księżyc, czy Marsa – kwestie posiłków astronautów są dziś traktowane równie poważnie jak czysta kosmiczna inżynieria. A im dalej astronauci się wybierają, tym ważniejsze staje się, by mogli sami przygotowywać żywność, a nie musieli polegać na wcześniej przygotowanych racjach. Optymalnym rozwiązaniem byłoby, gdyby gotowali z samodzielnie wyhodowanych składników.

Pierwszy krok już zrobiono. W 2015 r. astronauci mieli okazję zjeść własnoręcznie wyhodowaną sałatę. Podobno smakowała zupełnie tak, jak ta hodowana na ziemi. A w niezwykłych okolicznościach każdy element zwyczajności jest na wagę złota.

Nawet jeśli to tylko kanapka z sałatą. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2017