Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Obawiam się, że list pasterski o „cichym zabójcy demokracji”, który napisałby ks. Adam Boniecki, gdyby był konferencją Episkopatu, nigdy nie powstanie.
Czy rzeczywiście większość biskupów w Polsce uważa, że demokracja jest najlepszym ustrojem? Przez wieki Kościół radził sobie z ustrojami autokratycznymi. Sam stworzył państwo hierarchiczne, dlatego niszczenie demokracji poprzez likwidację trójpodziału władzy nie jest dla części biskupów większym problemem. Przeciwnie: pogłębia się symbioza tronu i ołtarza. Widać to w kazaniach, które są agitacją polityczną, czego sam byłem świadkiem (i to na Jasnej Górze); w wydarzeniach publicznych, takich jak wręczanie pierścienia prezesowi TVP, która jest faktycznie telewizją partyjną, czy zapraszanie prezydenta RP, który w swoim wystąpieniu w czasie mszy atakuje przeciwników politycznych.
Dla wielu przedstawicieli Kościoła najważniejszy jest zakaz aborcji, a także pewność, że nie będzie żadnych zmian społecznych, takich jak małżeństwa jednopłciowe czy gender. Tylko jaką cenę należy za to zapłacić? Otóż tą ceną jest milczenie wobec pogardy okazywanej ludziom myślącym inaczej. Złe słowa mające zdyskredytować przeciwników wygłaszają ludzie deklarujący się jako katolicy, uczestniczący we mszach, przystępujący do komunii. Szczególnie było to widoczne 10. dnia każdego miesiąca, kiedy to po mszy, na spotkaniu traktowanym jako religijne, bo była tam modlitwa, następowało przemówienie, podczas którego padały słowa o gorszym sorcie, elementach animalnych, zdrajcach itd.
Może warto popatrzeć z dystansu na proces przebiegający w katolickim ponoć społeczeństwie od momentu walki o krzyż i kościół w Mogile, przez walkę o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, aż po dzień dzisiejszy? Pomocne byłoby też spojrzenie na pierwsze wieki, kiedy to chrześcijaństwo rozwijało się bez pomocy państwa, a właściwie wbrew niemu, o chrześcijanach zaś mówiono: Patrzcie, jak oni się miłują”.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy biskupi mają takie poglądy, jak te opisane powyżej. Na pewno są i tacy, którzy uważają, że – wzorem Jezusa – należy trzymać się od polityki jak najdalej, że przestrzeganie zasad religijnych powinno wynikać z wiary, że w chrześcijaństwie nie mamy narodowości, tylko bliźnich, których należy miłować itd. Ale oni głosu też nie zabiorą – w obawie, że zostaną posądzeni o rozbijanie Episkopatu, dla którego stwarzanie pozoru jedności jest priorytetowe.
Autorzy wydrukowanych na łamach „Tygodnika” listów otrzymają kubki z rysunkiem Macieja Sieńczyka.