Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Cuomo nawet nie zaczął pozować. Nie chce, nie ma ochoty, jest zażenowany. Taki dziwak. A przecież jego następca, niejaki Pataki, poważnie podszedł do tradycji, był cierpliwym modelem, ba!, zalecał zaufanemu portreciście wielokrotne poprawki, zanim wreszcie zdecydował się odsłonić swój wizerunek podczas publicznej ceremonii. Nawet odchodzący prezydent George W. Bush dał się malarzowi ująć (z wazonem w tle). Tak czyni odpowiedzialna władza - kontroluje wizerunek, chce wyglądać twarzowo, kurczowo obawia się utraty twarzy. Co z twarzą Cuomo?
Twarz jak twarz. Po prostu, posiadając twarz nie gorszą niż, nie przymierzając, Pataki, Cuomo nie lubi na nią patrzeć, nie widzi powodu. Nawet kupił sobie elektryczną golarkę, żeby nie oglądać się w lustrze. Wszyscy przekonują go, jak ważna jest tradycja, ale trudno przekonać upartego siedemdziesięciosześciolatka. Nawet jego syn (stanowy prokurator generalny) przestał nalegać.
Całe szczęście, że w Polsce nie mamy takiego problemu. Co więcej, wiemy, że nic tak nie porusza jak portret, najlepiej portret ruchomy. Politycy chcą, aby ich pełne urzędowego majestatu oblicza zdobiły wszystkie możliwe płaszczyzny (ze szczególnym uwzględnieniem LCD i plazm) oraz wypukłości (pozostałe typy telewizorów). Ostatnio obserwujemy wzmożone wysiłki mające na celu jeszcze pełniejszą realizację tej szczytnej idei - w telewizji, przepraszam za wyrażenie, "publicznej". Prawdopodobnie magia zbliżających się świąt wpłynęła na upublicznienie walki buldogów pod TVP-dywanem. Farfał versus Urbański. Ostatnia szarża Dakotów wśród nocnej ciszy. Rozgorzał heroiczny spór o to, czyich twarzy będzie więcej na ekranach, czyje na wierzchu, czyje portrety poruszą dusze i serca potencjalnych wyborców, zgromadzonych przed świątecznym dobrze dostrojonym odbiornikiem. Walka trwa, zaczęło się od zdejmowania programów, ale kto wie, co zdejmą wkrótce - a wtedy oglądalność może się podnieść, na co liczą wszyscy, którym na sercu dobro Polski leży.
Śnieżna czy deszczowa, kraj czeka szklana pogoda. A na ekranie twarze posłów, przewodniczących, prezesów, marszałków, członków zarządów, komisji i czego tam jeszcze. Na twarzach misyjny majestat bezinteresownego służenia Ojczyźnie aż do utraty tchu, majestat ruchomych portretów promieniujących ciepłem, szczodrze udzielających się maluczkim oglądaczom, którzy podziwiają publiczne oblicze za obliczem. W niemym zachwycie. Obustronnym.
Na szczęście Polska to nie Albany.