Paradygmat wojny

W 60 lat po II wojnie światowej dla ponad 20 proc. Polaków jest to ciągle doświadczenie osobiste, dla pozostałych - dzięki wspomnieniom rodzinnym - wciąż żywe - pisze Krzysztof Ruchniewicz w czerwcowej ODRZE. Potwierdzają to ubiegłoroczne obchody rocznicy Powstania Warszawskiego, emocje wokół uroczystości moskiewskich i - w konsekwencji - pogorszenie stosunków z Rosją. Obraz przeszłości własnego narodu rzutuje nie tylko na stosunki wewnętrzne w państwie, ale i na relacje z innymi narodami.

Jaki jest nasz obraz wojny? Polonocentryczny - podkreślamy, że byliśmy pierwszą ofiarą Hitlera, jesteśmy dumni z Państwa Podziemnego, a bitwę o Monte Cassino uznajemy za ważniejszą od Stalingradu czy lądowania aliantów w Normandii. “Polonocentryczny obraz wojny spowodował - pisze Ruchniewicz - że Polacy właściwie niewiele wiedzą o Zagładzie. Duża część patrzy na Oświęcim jako na obóz głównie dla Polaków (stąd ciągnący się latami spór o postawienie na terenie obozu krzyży). Przeciętny Polak wie, że w czasie wojny zginęło 5-6 mln obywateli polskich. Nie znaczy to jednak, że większość ma świadomość, że co najmniej połowę tej liczby stanowili Żydzi".

Nasza pamięć sprawia, że z trudem normalizujemy stosunki ze Wschodem, nawet z Ukrainą. Obok pamięci o sprawach bolesnych, jak Cmentarz Orląt czy Wołyń, ulegamy stereotypom, często okazujemy Ukraińcom poczucie wyższości i nie zważamy, że ich tożsamość i pamięć jest obolała po latach zniewolenia przez ZSRR. Pamięć o wojnie kształtuje przede wszystkim relacje z Niemcami. Momentem przełomowym był list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. “Przebaczamy i prosimy o przebaczenie", który “zdecydowanie wyrastał ponad nastroje swojego czasu". Nieskrępowane badania historyczne rozwinęły się jednak dopiero po 1989 r., kiedy do zawodowych historyków dołączył legion amatorów zainteresowanych, np. przeszłością dawnych miast niemieckich, w których zamieszkali po wojnie.

Ostatnio naszą pamięć o przeszłości ożywiła inicjatywa niemieckich wysiedleńców. Czy niemiecka opinia publiczna chce przekształcić Niemców z narodu sprawców w naród ofiar? - pytają Monika Macyna i Klaus Bachmann. Wolfgang Thierse, przewodniczący Bundestagu, odpowiada: “Rozpatrzmy przykład bombardowania Drezna. Nastąpiła próba wykorzystania przez ekstremistów żalu za poległymi tam ludźmi. Działacze ruchów wypędzonych przekształcili smutek i uczucie opuszczenia w wątpliwie brzmiące hasła. Było to możliwe, ponieważ przez wiele lat ludzie nie mieli prawa do tego żalu, pamięć o tamtych wydarzeniach była tematem tabu". Jednak, jak mówi dalej Thierse, “nie podzielam opinii, jakoby w RFN bardziej interesowano się dziś ofiarami wśród Niemców niż ofiarami Trzeciej Rzeszy. Taka niedobra licytacja krzywdami i ofiarami była w Niemczech czymś zwykłym jeszcze na początku lat 70., ale wskutek polityki Brandta została zupełnie wytrzebiona. Żal po kobiecie, która zamarzła uciekając przed Rosjanami, nie usprawiedliwia żadnego z miliona mordów nazistów. Tak więc nie ma żadnej zmiany paradygmatu, wiadomo, że wojna, mordy ludzi i Holokaust rozpoczęły się w 1933 r. Trzeba jednak zrozumieć, że nie wolno ludziom odbierać pamięci ani zabraniać żalu. W przeciwnym bowiem razie ten żal zgarną populiści, ekstremiści, a nawet i neonaziści".

W najnowszej “Odrze" warto też przeczytać esej Slavoja Žižka. Po pojawieniu się propozycji zakazania w Europie swastyki i innych symboli faszystowskich grupa eurodeputowanych, w większości z byłych krajów komunistycznych, zażądała zakazu symboli komunistycznych. “Propozycji tej nie należy zbyt pochopnie odrzucać, jest ona bowiem oznaką głębokiej zmiany w samych fundamentach europejskiej tożsamości ideologicznej. Mówiąc jasno i prosto: jak dotąd stalinizm nie był zakazany w ten sam sposób, co nazizm. Nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z jego potwornych aspektów, Ostalgie wydaje się nam jakoś akceptowalna. Tolerujemy »Good bye Lenin«, ale nie »Good bye Hitler«. Dlaczego?". Odpowiedzi trzeba szukać w filozofii, która nie uporała się z fenomenem stalinizmu.

JS

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005