Pamiętnik głosów

Strona z "Dzienników" Józefa Czapskiego (1896-1993) ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie

JAROSŁAW BOROWIEC: - Jakby ktoś grał na werblu...

ZDZISŁAW PAŁCZYŃSKI: - To lelek kozodój.

- A to?

- A to już głuszec. Toki samca o świcie: klapanie, trelowanie, korkowanie i szlifowanie z podskokami i trzepotaniem skrzydeł. Tutaj muchołówka żałobna i świstunka. Tu zaś "ptak ortograficzny", czyli bekas kszyk, i jego głos godowy wydawany w locie przez rozpostarte pióra ogonowe - sterówki. W tle słychać krwawodzioba i potrzosa. A tu z kolei sójka, naśladująca myszołowa i dzięcioła.

Uwaga: gajowy

- Ile gatunków rozpoznaje Pan po głosie?

- W tej chwili ok. 160, ale początki nie były łatwe. Czasami i dziś nie odbywa się bez pomyłek i trudności. Największe pojawiają się wtedy, gdy dany gatunek słyszy się po raz pierwszy. Bywa też czasem, po dłuższym okresie niesłuchania ptaków, że zapomina się ich głosy. Bardzo dobrze, gdy oprócz rozpoznania słuchem możemy posłużyć się wzrokiem, bo wiele można ustalić na podstawie wielkości, wyglądu i zachowania danego osobnika. Niektóre gatunki śpiewają bardzo podobnie, np. świerszczak i brzęczka lub pokrzewka jarzębata i gajówka. Na dodatek gatunki blisko spokrewnione często się ze sobą kojarzą i głos mieszańca jest inny niż głos czystego osobnika. Nieraz trzeba wnikliwej analizy porównawczej, czasem nawet wykresu dźwięku. Niekiedy różnica polega tylko na innej tonacji, częstotliwości powtórzeń, długości zwrotek czy przerw między nimi.

- Potrafi Pan naśladować głosy ptaków?

- Jedynie kilka i to stosunkowo prostych, np. głos bogatki, modraszki czy gila. Okazuje się, że ptaki, podobnie jak delfiny i nietoperze, emitują niesłyszalne dla ludzkiego ucha fale. Dzięki temu potrafią sobie przekazać wiele informacji w krótkim nawet sygnale i rozróżnić głos własnego gatunku czy wręcz współmałżonka od innych osobników.

Wiele gatunków ma również doskonały słuch. Weźmy choćby sowę, która w locie lokalizuje pisk myszy pod śniegiem. Do nas nie tylko nie docierają niektóre dźwięki, ale nie potrafimy też rozróżnić i oddzielić tych bardzo szybko następujących po sobie. W efekcie mylnie je odczytujemy. Ptaki często wykrywają naśladowanie ich głosów i najczęściej wtedy uciekają.

Nieżyjący już wielki ornitolog prof. Jan Sokołowski, wspaniały obserwator i malarz przyrody, był również autorem żartobliwych imitacji ptasich śpiewów. Zięba: "uwaga dzieci, bo gajowy idzieee"; trznadel: "nie było łysej kobyle niiic"; trzciniak: "ryba, ryba, ryba, rak, rak, rak"... Dawno temu, będąc na Suwalszczyźnie, wypytywałem tamtejszych mieszkańców o miejsca tokowisk cietrzewi. Jeden z nich scharakteryzował głos cietrzewia: "pewien parobek ukradł toporek we wtorek".

- Jak rozpoczęła się ta "ptasia sesja nagraniowa"?

- Chciałem studiować leśnictwo, lecz życie potoczyło się inaczej. Zostałem magistrem filozofii. Założyłem rodzinę, pojawiły się troski dnia codziennego. Dopiero na emeryturze mogłem zacząć realizować swą pasję.

W 1980 r. otrzymałem od przyjaciela pięć radzieckich płyt pt.: "Śpiewy ptaków Środkowej Europy i Dalekiego Wschodu". Zacząłem rozpoznawać głosy tych gatunków i coraz bardziej mnie to wciągało. Pomyślałem: dlaczego samemu nie spróbować? Pojawiły się problemy ze sprzętem - dziś wystarczy mieć pieniądze, ale wówczas sprowadzenie z zagranicy odpowiedniego sprzętu było niemożliwe, bo kwalifikowano go jako szpiegowski. Nagrania rozpocząłem za pomocą zwykłego radiomagnetofonu i własnej konstrukcji paraboli z włókna szklanego i kleju epoksydowego. Rezultaty były kiepskie. Bez przerwy zmieniałem więc sprzęt, mikrofony, przerabiałem czasze. Moja pierwsza winylowa płyta z głosami ptaków Wielkopolskiego Parku Narodowego to efekt dziesięciu lat wysiłków.

Nie byłoby tego wszystkiego bez wielu ludzi: na studiach poznałem wspomnianego prof. Sokołowskiego. W pierwszych latach moich prób zaprzyjaźniłem się z Antonim Wiśniewskim, który był leśnikiem i malarzem, a także preparatorem i znawcą ptaków, brał udział w wyprawie Arkadego Fiedlera do Brazylii. A profesjonalne nagrywanie zaczęło się od przygody z Francuzem Jeanem Roche, któremu wysłałem kilka swoich nagrań z prośbą o zrecenzowanie. Pasjonat i profesjonalista, już od ponad czterdziestu lat zawodowo nagrywa nie tylko ptasie głosy, ale dźwięki całej przyrody w wielu miejscach świata. Kiedy w maju 1992 r. przyjechał do Polski na nagrania do Białowieży, służyłem mu za przewodnika. Później przez lata byłem dystrybutorem jego nagrań na Polskę. Od niego też odkupiłem pierwszy profesjonalny mikrofon paraboliczny.

Ptasie przebudzenie

- Pamięta Pan pierwszy nagrany głos?

- To było ponad 25 lat temu: pokrzewka czarnołbista. W nowej nomenklaturze ornitologicznej nazywa się ją kapturką.

- W Polsce jest Pan jednym z pierwszych, którzy zaczęli nagrywać i wydawać płyty ze śpiewem ptaków.

- Jedni zbierają znaczki, drudzy butelki po piwie, ja wybrałem głosy ptaków. Nie jest to jednak tylko zbieractwo. Marzyłem, by zachować śpiewy niektórych ginących gatunków dla przyszłych pokoleń, ale przede wszystkim - by stworzyć przewodnik do nauki rozpoznawania ptasich głosów i śpiewów. Jestem szczęśliwy, bo osiągnąłem ten cel - chociażby wydając płyty zatwierdzone przez ministerstwo jako edukacyjne. Nie miałem zamiaru robić na tym biznesu. Moja działalność wydawnicza była czymś wtórnym; potrzebowałem funduszy na udoskonalenie sprzętu.

- Jak przygotowuje się Pan do nagrań?

- Niby nie jest to nic szczególnego: zabieram sprzęt, pełne akumulatory i jadę nagrywać. Dobra literatura i środowiskowy wywiad pomagają wyznaczyć miejsca. Kiedy jednak nagra się już wszystkie możliwe gatunki w pobliżu, trzeba jechać dalej. A organizując wyjazd na drugi koniec Polski nie wszystko można przewidzieć. Czasami zdarza się przez kilkanaście godzin wyciągać samochód z błota albo pół dnia ciąć siekierą połamane drzewa, żeby dotrzeć do celu.

- Które miejsce ceni Pan najbardziej?

- Nasze dwa parki narodowe: Białowieski, z racji ogromnej różnorodności zwierząt i roślin, a także z uwagi na imponujący kilkusetletni drzewostan. I Biebrzański, z racji rozległych, dzikich i bagiennych przestrzeni.

- Planuje Pan, które gatunki nagrać?

- Zasadzam się czasem na jakiś określony gatunek, ale częściej okazuje się, że jego akurat nie ma, za to udaje się nagrać coś innego. Czasami jest to dzieło przypadku. Gdy próbowałem nagrać derkacza, jeździłem nad Narew i w okolice Biebrzy. Ale nic z tego. Wróciłem i po drugiej stronie Warty, dwa kilometry od domu, nagrałem piękny głos derkacza.

- Kiedy najlepiej nagrywa się ptaki?

- Ptaki śpiewają, kiedy dobierają się w pary. To tzw. ptasie gody. Okres ten jest inny dla każdego gatunku: wilga przylatuje dopiero w połowie maja, niektóre ptaki odzywają się głosami godowymi już w marcu. Można przyjąć, że dobry czas na nagrywanie przypada od początku kwietnia do końca maja, najwyżej do połowy czerwca. Potem, kiedy ptaki wyprowadzają już młode z gniazd, przestają śpiewać.

Trzeba zacząć nagrywać wcześnie rano, wtedy następuje tzw. ptasie przebudzenie. Najintensywniej śpiewają przed wschodem słońca. Poza tym jest wtedy zwykle bezwietrznie i nie przeszkadzają "szumy cywilizacyjne".

- Jak długo trwają nagrania?

- Dla celów relaksacyjnych wystarczy czasem kilkanaście minut. Nagrywanie pojedynczego głosu jest bardziej wymagające. Ptak dość często zmienia pozycję. Dobrze, jeśli tylko w obrębie jednego drzewa. Ale niekiedy trzeba za nim ganiać po całym lesie.

- A potem pewnie długie godziny w studiu...?

- Jak u piosenkarzy. Mam zasadę, że zanim coś wydam, muszę nagrać w terenie trzy do czterech kaset. Dopiero z nich mogę coś wybrać. To tak, jak ze zdjęciem na konkurs fotograficzny.

- O wyborze nagrania decyduje głównie jakość?

- Nade wszystko, ale na nią nakłada się jeszcze oryginalność. Pewnego razu udało mi się nagrać pokrzewkę ogrodową, która w śpiewaniu nie miała zamiaru zrobić jakiejkolwiek przerwy. Innym razem nagrywałem kosa, a równocześnie na tej samej linii nagrania znalazł się drozd śpiewak. Wyszedł przepiękny duet. Czasem udaje się nagrać układ kilku gatunków naraz - ptasi chór.

Wirtuozi i partacze

- Jaka jest najważniejsza funkcja ptasiego śpiewu?

- Trzeba odróżnić śpiew od głosów ptaków. Śpiewem nazywamy to, czym ptak się posługuje w okresie godowym: dłuższe, powtarzane zwrotki. Natomiast głosy są pojedynczymi sygnałami, które służą porozumiewaniu się osobników i alarmowaniu stada. Samce śpiewem oznajmiają zajęcie terenu, a samicom zgłaszają gotowość do rozrodu. Nie sposób wyobrazić sobie żurawi bez klangoru.

Śpiew służy też w pewnej mierze wyrażaniu nastroju i uczuć. Niektóre gatunki witają i żegnają w ten sposób dzień.

- Czy ptaki uczą się śpiewu?

- U wielu gatunków jest on wrodzony. Ale dla innych wymaga długotrwałego uczenia się, naśladowania innych, najczęściej ojca. U najbardziej uzdolnionych - jak szpak, łozówka czy sójka - można doszukać się w śpiewie dźwięków zapożyczonych od innych ptaków, a niekiedy nawet naśladowania... urządzeń mechanicznych. Z zasady nawet u najbardziej konserwatywnych gatunków odnotowuje się dialekty.

- Czy, jak wśród ludzi, są lepsi i gorsi śpiewacy?

- Najlepiej widać to na przykładzie słowików. W Polsce mamy słowika rdzawego, szarego i słowika szwedzkiego (podróżniczka). Dwa pierwsze słyną z pięknego śpiewu. Ale naturalnie są wśród nich wirtuozi i partacze. Często jest to spowodowane różnicą wieku. Dodajmy, że to samice wybierają samca, a większe szanse ma lepszy śpiewak.

- Jakiego ptaka było Panu najtrudniej nagrać?

- Trudny jest niewątpliwie zimorodek, bo odzywa się głównie w czasie przelotu z jednego miejsca na drugie, a głos ma wątły i mizerny. Innym takim ptakiem jest siniak - głos jego jest bardzo niski, a tym samym trudno nagrywalny. Ilekroć go zlokalizowałem i udało mi się zbliżyć na kilkadziesiąt metrów, przestawał się odzywać i odlatywał. Podobnie kulik wielki. Do trudnych zaliczam też głuszca. Po pierwsze, to rzadki ptak, prawie na wymarciu. Po drugie, jest bardzo płochliwy. Dawniej myśliwi, aby ułatwić bezszelestne podchody, dzień wcześniej zamiatali ścieżkę z trzeszczących gałązek. By się przekonać, czy głuszce będą tokować, należy je wyśledzić o zachodzie słońca. Następnie wycofać się i przyjść na godzinę przed świtem. Jest ciemno, trudno omijać przeszkody, nie można używać latarki, a jeśli jeszcze leży śnieg, to już w ogóle jest się przegranym.

- Które z Pańskich nagrań to głos "białego kruka"?

- Udało mi się nagrać kilka rzadkich gatunków, np. sokoła wędrownego, dubelta, wodniczkę czy muchołówkę białoszyją.

- A ma Pan swój ulubiony głos?

- Ze względu na nocne wyśpiewywanie przy księżycu i kołysankowość śpiewu bardzo lubię skowronka borowego, czyli lerkę.

Zdzisław Pałczyński urodził się w 1927 r. w Mosinie k. Poznania, mieszka w Puszczykowie. Nagrywanie ptaków rozpoczął w 1980 r. W 1990 r. nakładem Polskich Nagrań ukazała się jego pierwsza płyta analogowa "Ptaki Wielkopolskiego Parku Narodowego". Rok później założył własną firmę wydawniczą. Do roku 2005 wydał ponad dwadzieścia tytułów płyt i kaset. "Głosy ptaków I", "Głosy ptaków II", "Ptaki wodne i łąkowe" oraz dwupłytowy album "Głosy ptaków Polski" uzyskały zalecenie Ministerstwa Edukacji jako materiał dydaktyczny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2006