Pamięć wybiórcza

Dyskutujemy o "polityce historycznej, ale też ją uprawiamy, czasem w sposób co najmniej dziwaczny. Takim dziwnym zbiegiem okoliczności na uroczystości z okazji 25-lecia "Tygodnika Solidarność i wręczania z tej okazji medali nie znalazł się Tadeusz Mazowiecki (medale to on już ma), który zaproszenie dostał poprzedniego dnia wieczorem i uznał to za niegrzeczne.

30.06.2006

Czyta się kilka minut

Nie było tam też Waldemara Kuczyńskiego i kilku innych osób z pierwszego "Tygodnika Solidarność", a przecież tylko ten pierwszy był ważny. Potem to już był tygodnik legalnego związku działającego w wolnym kraju. Nic szczególnego. Dzisiaj nie bardzo pamiętamy roli pierwszego "Tygodnika Solidarność", a przecież w trakcie rozmów Okrągłego Stołu reaktywowanie tego pisma stanowiło jeden z głównych postulatów, nikt na początku nawet nie marzył o "Gazecie Wyborczej". Obok "Tygodnika Powszechnego", "Tygodnik Solidarność" był w roku 1981 (pierwszy numer 31.03.1981) jedynym pismem przemawiającym wolnym głosem. Oczywiście były lokalne inicjatywy, ale żadna z nich nie mogła odgrywać takiej roli. Po 1989 roku "Tygodnik Solidarność" stawał się coraz bardziej prawicowym pismem, co dziwi w organie związku zawodowego. Ale nie w tym rzecz.

Rzecz w naszej pamięci o całym okresie "Solidarności". Czy raczej w ogóle rzecz w sposobie pamiętania o przeszłości. Otóż jest zasadnicza różnica między tym, że historycy i publicyści nigdy zapewne nie zgodzą się co do roli i sensu powstania styczniowego, a tym, że należy oddawać cześć pamięci margrabiego Aleksandra Wielopolskiego (co zresztą zawsze w drodze samochodem z Krakowa do Warszawy w siedzibie rodowej Wielopolskich, Książu Wielkim, czynił Stanisław Stomma). Wielopolski był po prostu wielkim Polakiem i to się liczyć powinno przede wszystkim.

Podobnie z Romanem Dmowskim. Dalece nie jestem wielbicielem jego poglądów, ale - po pierwsze - jako historyk idei mogę i powinienem dostrzegać to, co w nich było ważne i ciekawe, a, po drugie, należy mu się cześć jako wielkiemu Polakowi. Szacunek i miejsce w naszej pamięci należy się tym wszystkim, którzy chcieli zrobić coś dobrego dla Polski i potrafili skutecznie działać, nawet jeżeli się kompletnie z ich stanowiskiem nie zgadzamy. Z tego szacunku wyłączeni są jedynie zdrajcy. Nie ma bezpośredniego związku między debatą o przeszłości (zawsze potrzebną) a stosunkiem do ludzi, którzy tę przeszłość w dobrej wierze i dla dobra wspólnego kształtowali.

Ostatni przykład to wypowiedzi rozmaitych paskudnych ludzi czy radiostacji na temat Lecha Wałęsy. Mam wiele pretensji do byłego Prezydenta, ale w niczym to nie umniejsza ogromnego szacunku, jaki dla niego żywię, zaś ci, którzy ot tak sobie na nim używają czy wręcz go obrażają, obrażają nie jego tylko, ale Polskę.

Wiem, że ostatnio pisanie o uczuciach patriotycznych pozytywnie stało się dwuznaczne, ale ja nie mam zamiaru pozwolić, żeby Roman Giertych i jego partia mieli monopol na patriotyzm. Nie warto zresztą nawet ich patriotyzmu rozważać. Jeżeli jednak patriotyzm cokolwiek jeszcze znaczy, to co najmniej tyle, że szanujemy przodków, a zwłaszcza tych wybitnych. I nie czynimy rozróżnień na dobrych i złych. Lelewel zawsze mnie nudził, Konopnicka czasem wręcz rozśmieszała, ale to inna sprawa, a stosunek obiektywny do przeszłości Polski - inna. Naturalnie, mamy wszyscy prawo do prywatnego patriotyzmu i nie wszyscy w naszym świecie patriotycznej wyobraźni znajdują miejsce, ale to jest nasze prywatne, a nie publiczne prawo. Ten publiczny patriotyzm, który zawsze będzie miał charakter odrobinę muzealny, więc, wydawałoby się, nudny, jest ważny także dlatego, że związana z nim jest wiedza. Żeby szanować Wielopolskiego, trzeba wiedzieć, na czym polegały jego zasługi i historyczna rola. Żeby szanować Wałęsę, też trzeba to wiedzieć. Zdumiewa, że obecna redakcja "Tygodnika Solidarność" nie potrafiła w ten sposób, nie bałwochwalczo, ale z szacunkiem wyrażonym przez wiedzę i informację, uczcić swojego pierwszego redaktora.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2006