Owsiak nie będzie ministrem

Prof. Michał Matysiak, Kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii AM w Warszawie: - Gdyby nie było Orkiestry, leczylibyśmy nowotwory dziecięce tak, jak się to robiło w latach 60. Najwyższa pora, by się zastanowić, czy grupa pracujących społecznie zapaleńców nie utrzymuje polskiej służby zdrowia! / rozmawiał Przemysław Wilczyński

08.01.2010

Czyta się kilka minut

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy /
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy /

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Jak często doświadcza pan jako lekarz uczucia bezradności?

PROF. MICHAŁ MATYSIAK: Tego uczucia w naszej pracy nie da się uniknąć. Najważniejsze, że gdy zaczynałem pracę ponad trzydzieści lat temu, to bezradność dominowała, bo mogliśmy wyleczyć 15-18 proc. dzieci. W tej chwili ta liczba to średnio 85 proc. Są takie nowotwory, które w niektórych stadiach zaawansowania są stuprocentowo uleczalne.

Z drugiej strony, ten sam nowotwór, nierozpoznany odpowiednio wcześnie, jest wyleczalny tylko w połowie przypadków. Nadal więc zdarzają się sytuacje, w których choroba jest silniejsza od nas. Ogromną przewagą onkologii dziecięcej jest to, że potrafimy leczyć dzieci bardzo intensywnie. To wyjaśnia, dlaczego w leczeniu dzieci mamy takie sukcesy, a w leczeniu dorosłych - niekoniecznie. Żaden dorosły nie zniesie takiej terapii, jaką proponujemy młodym pacjentom.

Co jeszcze da się w polskiej onkologii dziecięcej poprawić?

Trzeba zrobić to, o czym się mówi od początku reform służby zdrowia: pieniądze mają iść za pacjentem. Teraz nie idą. Dzisiaj żaden oddział onkologii dziecięcej nie wychodzi nawet na "zero". Narodowy Fundusz Zdrowia nie płaci de facto za leczenie - to jedno z największych oszustw, jakie serwuje się ludziom. NFZ daje ryczałty, które nie pokrywają kosztów leczenia, a te są horrendalne. Jeśli kupuję ampułkę leku, a dziecku daję dwie trzecie tej ampułki, bo tak wynika z wagi pacjenta i innych okoliczności, to NFZ zwraca za te dwie trzecie, a nie tyle, ile na lek wydałem. Jeśli dajemy dzieciom leki za kilka tysięcy złotych, a NFZ nam zwraca kilkaset, to jak mamy leczyć? System rozdzielania pieniędzy w polskiej służbie zdrowia jest systemem chorym.

Kolejny problem to wczesne wykrywanie nowotworów. Mówi się o tym od lat, zresztą nie tylko w odniesieniu do onkologii dziecięcej.  

Od wczesnego rozpoznania zależy los chorego dziecka. I z tym nadal jest źle. Dzisiaj potwornie zagonieni rodzice nie mają czasu, żeby kontrolować dzieci. Trzydzieści lat temu najczęstszym pytaniem zadawanym przez rodziców było: "Kiedy mogę najwcześniej przyprowadzić dziecko?". Teraz rodzice mówią: "Najlepiej wieczorem, bo jestem wolny od szóstej". Izby przyjęć przeżywają największy ruch w sobotę wieczorem albo w niedzielę, bo rodzice przez cały tydzień prawie dziecka nie widzą. Jak przyjadą do domu, to trzeba oprać, przygotować jedzenie, rzeczy na jutro, i jeszcze coś zrobić do pracy. W sobotę rano trzeba się wyspać, a potem jechać na zakupy. Dopiero wieczorem widać, że jest w domu dziecko. A w niedzielę się zauważa, że jest chore. Wtedy przychodzi refleksja, że może jest coś nie tak już od poniedziałku.

W dodatku ci rodzice żyją w dzikim kraju, w którym zniszczono system opieki nad dziećmi i młodzieżą. Wszyscy wiemy, jaki był poprzedni system, nie ma sensu nawet o tym dyskutować. Ale była w tym systemie jedna genialna rzecz: opieka nad matką i dzieckiem. Był lekarz w żłobku, w przedszkolu, szkole i na studiach. Teraz mamy lekarza rodzinnego. Jeśli jest to na przykład chirurg, który ma pod swoją opieką kilka tysięcy ludzi i w dodatku nie dostaje na tę opiekę pieniędzy, to nie może mieć z dzieckiem częstego kontaktu.

No i kwestia świadomości. Wiele matek, zwłaszcza młodych, mówi, że nie pobierze dziecku krwi, bo będzie bolało. A ja pytam, czy lepiej żeby dziecko minutę popłakało, czy lepiej przegapić nowotwór?

Wielu Pańskich kolegów mówi jednak otwarcie również o tym, że wśród lekarzy pierwszego kontaktu oraz wśród pediatrów brakuje onkologicznej czujności. A brakuje jej, bo studenci medycyny mają za mało zajęć z tej dziedziny na studiach.  

Rzeczywiście, mają za mało, choć nie wszędzie tak jest. Oczywiście, w każdym zawodzie są ludzie wybitni i mierni. Procent tych drugich jest w każdym zawodzie podobny. Tyle że np. w zawodzie dziennikarza nie przynosi to aż tak tragicznych konsekwencji. Ale jestem przeciwny - wbrew wielu moim kolegom - krytykowaniu lekarzy rodzinnych, bo to ludzie pracujący w bardzo ciężkich warunkach.

Co się zmieniło w polskiej onkologii dziecięcej dzięki dwóm edycjom Orkiestry, które zostały poświęcone leczeniu nowotworów?    

Gdyby nie Orkiestra, żaden szpital pediatryczny w Polsce nie mógłby normalnie funkcjonować. Gdziekolwiek by pojechać, czy do szpitala powiatowego, czy do klinicznego, wszędzie jest sprzęt z serduszkiem. Trzeba się dzisiaj zastanowić, czy tak naprawdę grupa pracujących społecznie zapaleńców nie utrzymuje służby zdrowia! Z pieniędzy, które dostajemy od NFZ żaden szpital nie jest w stanie kupić prawie niczego!

Jeśli mam podać dziecku lek, to potrzebna jest do tego pompa, bo lek musi być dokładnie wymierzony. Pompa kosztuje dziesięć, do kilkunastu tysięcy złotych. Ile szpital może może kupić takich pomp rocznie? Może jedną, może dwie. A ja na oddziale potrzebuję dwadzieścia. Gdyby nie Orkiestra, to tych pomp bym po prostu nie miał. Czekałbym na nie trzydzieści lat. Nie miałbym też na oddziale takiej prostej rzeczy jak kardiomonitor, dzięki któremu widzę, czy serce młodego pacjenta dobrze bije w momencie, gdy podaje się mu leki. Nie miałbym podstawowych narzędzi pracy! Jeśli szpital nie ma pieniędzy na leki, to tym bardziej nie kupi sprzętu.

W ubiegłym roku fundacja Owsiaka zbierała pieniądze na sprzęt potrzebny do wczesnego wykrywania dziecięcych nowotworów. Dlaczego Orkiestra zdecydowała się ponownie zbierać pieniądze na rzecz onkologii dziecięcej?

W poprzedniej edycji kupiliśmy 78 ultrasonografów. Są podstawowymi narzędziami wczesnej diagnostyki, podobnie jak zakupione stacje radiologiczne. Teraz będziemy zbierać na pełne doposażenie oddziałów onkologicznych. Wszystko po to, by każdy ośrodek w Polsce miał takie same warunki leczenia.

W tym kraju o sukcesach i dobrych sprawach mówi się niechętnie, ale powiem, że w Polsce od dwudziestu, trzydziestu lat wszystkie oddziały dziecięcej onkologii pracują razem. To oznacza, że jeśli pacjent trafi do jednej z kilkunastu placówek w Polsce, to bez względu na to, czy znajdzie się w Szczecinie, Krakowie czy Gdańsku, w każdym z tych miejsc dostanie ten sam lek i zostanie poddany takiej samej diagnostyce. Co więcej, będzie miał zapewnione leczenie na podobnym poziomie jak w przodujących krajach europejskich.

Jeśli w czymś odbiegamy od innych krajów, to w jakości sprzętu. Dzięki Orkiestrze możliwe będzie stworzenie jednolitego panelu wyposażenia wszystkich oddziałów onkologii dziecięcej. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, jaki sprzęt zostanie w tym roku zakupiony, bo o tym zdecyduje, po spotkaniu z ekspertami, Jerzy Owsiak, ale mogą to być na przykład tomografy oraz sprzęt do rezonansu magnetycznego, które kosztują majątek.

Jak Pan wspomina dotychczasowe edycje Orkiestry? Co się w niej i wokół niej zmieniło przez niespełna dwie dekady?  

Zawsze byli ludzie, którzy rozumieli jej działania oraz tacy, którzy nigdy niczego nie zrozumieją. Najczęściej krytykują Orkiestrę ludzie, którzy - jak mawiała moja babcia - mają dużą swobodę wypowiedzi, bo nie są skrępowani znajomością tematu.

Z kolei moje najmilsze wrażenia to uczestnictwo w "orkiestrowych" przetargach. Pamiętam pierwszy, w którym uczestniczyłem jako ekspert. Zaczęliśmy o ósmej rano, a skończyliśmy o czwartej dnia następnego, prowadząc non-stop negocjacje. Obowiązuje mnie tajemnica, więc nie mogę mówić szczegółowo, co się podczas tych przetargów działo, ale byłem pod niesamowitym wrażeniem, jak każda społeczna złotówka jest oglądana piętnaście razy, zanim zostanie wydana.

To bardzo ważne, bo słowo "fundacja" w Polsce uległo niesłychanej dewaluacji. Inna sprawa, że państwo nie sprzyja ich funkcjonowaniu. Na całym świecie jest tak, że jeśli ktoś daje pieniądze na działalność takiej organizacji, jest zwolniony od podatku. A u nas nawet obdarowany musi zapłacić! Nie dosyć, że jesteśmy biednym krajem, nie dość, że nie pomaga się tym, którzy chcą coś dobrego zrobić, to jeszcze dodaje się dodatkowe obciążenia.

Na szczęście są w Polsce fundacje, które robią wspaniałe rzeczy i są nastawione na zdrowie dzieci. Jest fundacja McDonald’s, której autobus przemierza rokrocznie Polskę i oferuje bezpłatne badania diagnostyczne. Jest fundacja Polsatu, TVN-u, dzięki której zostało wyremontowane Centrum Zdrowia Dziecka. Gdyby nie oni, w Centrum nie byłoby żadnego remontu. Te wszystkie organizacje utrzymują de facto polską pediatrię.

Ale to zjawisko nie dotyczy przecież tylko onkologii i pediatrii. Proszę przyjrzeć się badaniom słuchu w Polsce. Przecież to unikalne na skalę światową zjawisko: 98 proc. populacji noworodków  ma badany słuch. To też powinno robić ministerstwo, a robi Orkiestra. Kolejny przykład to cukrzyca. Każe dziecko z tą chorobą dostawało od Owsiaka pompę insulinową. A kardiochirurgia? Od tego zaczęła się przecież Orkiestra. Zabrakło aparatów do operacji na otwartym sercu. To tylko niektóre przykłady windowania przez fundacje polskiej medycyny na najwyższy światowy poziom.

Może więc ktoś taki jak Owsiak powinien zostać ministrem zdrowia?

Za dobrze mu życzę, żeby go do tej funkcji zgłaszać.

O problemach onkologii dziecięcej pisaliśmy też przy okazji poprzedniej edycji Orkiestry.

Reportaż o dzieciach cierpiących na nowotwory >>

Wywiad z Jerzym Owsiakiem >>

Zobacz także na www.wosp.org.pl

- lista sztabów WOŚP

- na co zbiera tegoroczna Orkiestra

- aukcje WOŚP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]