Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale piszę teraz równolegle do wydarzeń, o których co chwila opowiada radio, w tle albo głos papieża, albo relacja z kolejnej manifestacji setek tysięcy wierzących, na których patrzymy wszyscy jako na obietnicę jutrzejszą, krzepiącą przeciwwagę meldunków z giełd, banków, stadionów i sal z obradującymi sternikami chwili dzisiejszej. Kościół, wystawiany od początku nowego tysiąclecia na coraz trudniejsze wyzwania i coraz boleśniejsze doświadczenia, daleki od triumfalizmu, w takich dniach skupia się dokoła pokoleń, które stanowią o przyszłości i jego samego, i świata, zdającego się wchodzić w coraz głębszy zakręt. Liczy na najlepszych, na ich młodość, czyli, co tu udawać, ich jeszcze niezużytą odwagę i pasję. Bo drugą stronę medalu stanowimy my, coraz znaczniejsza generacja seniorów, o której prognozy mówią, że będzie - już za moment w świecie dwudziestego pierwszego wieku - problemem z tych najtrudniejszych.
Pytanie, którego dłużej nie mogą nie zauważać przede wszystkim duszpasterze, brzmi: po co żyjemy, my starzy i coraz starsi? Skoro Panu Bogu tak się spodobało, że w ciągu jednego pokolenia wydłużył ludziom w naszej cywilizacji perspektywę przekraczania setki, i to jeszcze w niezłej kondycji, to przecież coś ma na celu. Na co możemy się przydać, prócz dostarczania młodszym generacjom obowiązków opiekuńczych, coraz trudniejszych do spełnienia?
A trudność zaczyna się nie wtedy, gdy na to pytanie odpowiedzi nie ma, lecz wtedy, gdy jest ich nadmiar. Bo z naszym wiekiem łączy się i ogromna chęć bycia przydatnym, i ogromne przekonanie, że to jest wykonalne. I dopiero gdy dotkliwe doświadczenie uświadomi, że to złudzenie, zaczyna się prawdziwe wyzwanie dla duszpasterzy. Żeby pomagali nam znaleźć odpowiedź, po co dalej chodzimy po świecie, nawet tak niewydolni i samotni, jakby nikt na nas liczyć nie chciał i nie musiał.
Odpowiedź przyjść może także od rówieśników, którzy sami ją znaleźli. Wtedy wystarczy włączyć się choć trochę w ich jubileusz. Pomaga. Wyjaśnienie tych zdań pozwalam sobie odłożyć na parę tygodni.