Ostrzeżenie nadeszło za późno

W Niemczech spada poziom wody, ale nie skala problemów. Odbudowa miejsc, przez które przeszła powódź, potrwa wiele lat.

26.07.2021

Czyta się kilka minut

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i Malu Dreyer, premier Nadrenii-Palatynatu, rozmawiają z poszkodowanymi mieszkańcami podczas wizyty w zniszczonej przez powódź wsi Schuld w pobliżu Bad Neuenahr-Ahrweiler. Nadrenia-Palatynat, Niemcy, 18 lipca 2021 r. / CHRISTOF STACHE / AFP / EAST NEWS
Kanclerz Niemiec Angela Merkel i Malu Dreyer, premier Nadrenii-Palatynatu, rozmawiają z poszkodowanymi mieszkańcami podczas wizyty w zniszczonej przez powódź wsi Schuld w pobliżu Bad Neuenahr-Ahrweiler. Nadrenia-Palatynat, Niemcy, 18 lipca 2021 r. / CHRISTOF STACHE / AFP / EAST NEWS

Uwaga! W nocy i jutro rano burze, ulewny deszcz, bardzo silny wiatr i lokalnie grad. Zabezpiecz rzeczy, które może porwać wiatr. Możliwe podtopienia” – w Polsce alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa wysyłane są od 2018 r. Taki esemes o zagrożeniu dostaje każdy posiadacz komórki znajdujący się na obszarze, którego dotyczy ryzyko. To rozwiązanie stosowane również w USA, Kanadzie czy Izraelu.

Właśnie w sprawie krótkich wiadomości ostrzegających przed niebezpieczeństwem toczy się w Niemczech gorąca debata. A dokładniej, chodzi o ich brak. W powodziach, które przetoczyły się niedawno przez zachodnie regiony Niemiec, zginęło ponad 170 osób, a kolejne 150 uważa się za zaginione. Szansa, że przeżyły, jest mała. Ponad 40 tys. ludzi zostało w różnym stopniu poszkodowanych.

„Zostałem bankrutem”

Mieszkańcy, którzy zderzyli się z żywiołem, powtarzają, jak bardzo zostali zaskoczeni przez wodę, która nagle zaczęła wdzierać się do piwnic, aby po chwili pojawić się także wyżej. Rainer Himmes z miasteczka Schuld w górach Eifel, pytany przez reporterów telewizji ZDF, wypowiada zdanie mantrę, typowe dla relacji świadków: „Tego sobie nie można wyobrazić”. Himmes zarabiał na życie, obsługując karuzelę i goszcząc turystów, którzy przybywali do urokliwej doliny rzeki Ahr – to centrum turystyki winiarskiej w Niemczech.

Teraz mężczyzna stoi bezradny. Karuzelę, samochód, przyczepy kempingowe – wszystko zmiotła woda. Himmes i tak może mówić o szczęściu, bo jego dom stoi, podczas gdy tylko w tym jednym miasteczku, liczącym 700 mieszkańców, powódź zniszczyła kompletnie aż 50 budynków.

Na nagraniu, które Rainer Himmes wykonał swoim telefonem, widać to, co sam określa jako „niewyobrażalne”. Zamiast części miasteczka, obok którego płynie spokojna zazwyczaj rzeka Ahr, na nagraniu widać jedno wielkie koryto rzeki, której potężny prąd mieli i niesie dalej to, co napotka na drodze. „Zostałem bankrutem” – mówi Himmes. W tle słychać szloch przerażonych dzieci. Reporterom będzie potem pokazywać linię wody na wysokości około dwóch metrów; na taką wysokość wdarła się do jego domu.

Biurokratyczny gorset

Czy skalę katastrofy mogły zmniejszyć wysłane wcześniej ostrzeżenia? W Niemczech od lat promowano używanie specjalnej aplikacji ostrzegawczej, którą zainstalowała jednak tylko niewielka część społeczeństwa. Choć o nadchodzących gigantycznych ulewach kilka dni wcześniej informowały unijne urzędy, to lokalne instytucje, politycy i media zbagatelizowały zagrożenie. Dodatkowo dopływy Renu zaczęły wylewać w nocy. Zamiast uciekać, zdezorientowani i zaspani mieszkańcy rzucili się ratować dobytek.


CZYTAJ TAKŻE

ŁUKASZ GRAJEWSKI: Niemcy. Powódź określi kampanię wyborczą


Na pytania dziennikarzy, dlaczego w Niemczech nie ma takiego systemu jak np. w Polsce, politycy kluczą i mówią a to o kosztach, a to o skomplikowanej sytuacji prawnej, a to o ochronie danych osobowych. Analiza przyczyn katastrofy wskazuje na dobrze znane problemy Niemiec. Rozwój europejskiego lidera jest krępowany biurokratycznym gorsetem – przedkładaniem „Ordnungu” w papierach nad elastyczne i szybkie działania „tu i teraz”.

Niemcy mają swoje procedury i niezliczone urzędy z papierowymi formularzami, które wciąż trzeba dostarczyć pocztą albo ewentualnie faksem. A przed podjęciem jakiegokolwiek działania wszystko należy skrupulatnie kilka razy sprawdzić. W sytuacjach skrajnych takie podejście zamienia się w podparty urzędową nowomową imposybilizm. W przypadku kataklizmu brak funkcjonującego systemu ostrzegania kosztował życie kilkuset ludzi.

Oprócz zmarłych i zaginionych, prócz zniszczonych domów, uszkodzeniu uległy też drogi, kilkadziesiąt mostów, trakcje kolejowe i sieci energetyczne. Naprawa zniszczeń, ostrożnie szacowanych na miliardy euro, potrwa miesiące, a nawet lata.

Zadanie na lata

W najbardziej poszkodowanym powiecie Ahrweiler, który obejmuje winiarską dolinę Ahru i utrzymuje się w dużej mierze z turystyki, powódź to kolejny po pandemii dramat. Mieszkańcy mają za sobą trudny czas, gdy musieli liczyć straty spowodowane przez lockdowny. Teraz zamiast otwierać sklepy, hoteliki, restauracje i winiarnie, muszą mierzyć się z perspektywą kolejnego sezonu spisanego na straty.

„Jestem w nie swoich ubraniach i nie mogę wrócić do domu” – Hannelore Komischke z Erfstadt opisuje swoją sytuację dziennikarzom ZDF. W tym mieście w Nadrenii Północnej-Westfalii powódź doprowadziła do osunięcia się ziemi i stojących tam budynków. W ubiegłym tygodniu starsza kobieta wraz z wieloma mieszkańcami stanęła w kolejce po 200 euro, które urząd miasta wypłacał wszystkim zgłaszającym się – bez sprawdzania, czy ktoś został poszkodowany.

Politycy zapowiadają więcej. Ze środków landowych i federalnych uruchomiono już 400 mln euro na „natychmiastowe” wsparcie. Politycy nie mają wyjścia. Muszą pokazać, że przynajmniej po powodzi potrafią działać szybko i niebiurokratycznie. Od tego może zależeć ich przyszłość – za dwa miesiące wybory do parlamentu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz mieszkający w Niemczech i specjalizujący się w tematyce niemieckiej. W przeszłości pracował jako korespondent dla „Dziennika Gazety Prawnej” i Polskiej Agencji Prasowej. Od 2020 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2021