Ostatni seans filmowy

Śmierć Paula Newmana (1925-2008) to pożegnanie nie tylko ze wspaniałym aktorem, ale i z kinem, które uosabiał.

30.09.2008

Czyta się kilka minut

Oczy były najważniejsze. Miały kolor błękitu, który fosforyzował technikolor. W legendarnym spojrzeniu Newmana kryło się jednak znacznie więcej: inteligencja, skupienie, ironia. O takich biografiach pisze się z reguły - imponująca. Wielkie zawodowe sukcesy, niepodrabialna ludzka klasa. Komplet prestiżowych nagród oraz co najmniej kilka evergreenów, które przeszły do historii X Muzy.

Hitchcock, Wise, Penn, Pollack, Altman, Ivory, Scorsese, bracia Coen... Newman grał u największych. Pomimo stale zmieniających się filmowych mód, sezon na niego nie mijał. Kiedy w ostatnich latach, ten ciągle bardzo piękny, chociaż już starszy pan decydował się na dyskretny udział w jakimś projekcie - "Drodze do zatracenia" Mendesa, "Naiwniaku" Bentona czy w "Hudsucker Proxy" braci Coen - zawsze dodawał mu splendoru.

W pośmiertnych wspomnieniach usiłuje się koniecznie zestawiać Paula Newmana z Deanem, Brando, a nawet z Wayne’em. To nieporozumienie. Newman uosabiał antypody namiętnego aktorstwa w typie Marlona Brando. Jego styl cechowała dyskrecja: unikał szarż, widowiskowych popisów - grał mniej niż więcej. Ten umięśniony przystojniak bardzo często był w kinie obsadzany w rolach wymagających poczucia humoru, dystansu, bezwiednej ironii. Z upodobaniem grywał buntowników bez powodu, właścicieli niemal pełnej kolekcji ponurych psychoanalitycznych tajemnic, którzy w ostatnim starciu - z sobą i z losem - chcą wreszcie dorosnąć: uciec od nadopiekuńczej mamy, homoseksualnych popędów albo fatalnych nałogów. Jego wielkie filmowe kreacje: Eddie Felson w "Bilardziście" Rossena, Frank Galvin w "Werdykcie" Lumeta, Chance Wayne w "Słodkim ptaku młodości" czy Brick Pollitt w "Kotce na gorącym, blaszanym dachu" ­Brooksa - tworzą galerię postaci, których się nie zapomina. To mężczyźni piękni, ale smutni; ambitni, ale tkwiący w znienawidzonym stuporze. Czekający na wybawienie.

Z drugiej strony bardzo rzadko w kinie amerykańskim zdarzały się momenty tak szczególnej aktorskiej chemii jak w łobuzerskim "Butchu Cassidym i Sundance’ie Kidzie" czy późniejszym o cztery lata genialnym "Żądle" - obydwa filmy w reżyserii George’a Roya Hilla, w których Newman zagrał u boku Roberta Redforda. "Ten kraj, również moje życie, były dzięki niemu wartościowsze" - powiedział kilka dni temu Redford.

Każda ikona Hollywood ma własną wersję american dream. To reguła bez odstępstw. Pucybut staje się milionerem, beztroski chłopiec z przedmieść - bożyszczem, a ekspedientka z supermarketu - zdemoralizowaną i fascynującą femme fatale. Życie Paula Newmana nie odbiegało od normy. Rodzice (matka miała węgierskie, a ojciec również polskie pochodzenie) wyposażyli syna w urodę, pewność siebie i nonszalancję. Chociaż nie spełnił nastoletnich marzeń: nie został zawodowym żołnierzem (wada wzroku) ani piłkarzem (wyrzucony za awantury), uznanym aktorem stał się niemal natychmiast. Na początku kariery widziano w nim następcę Deana, ale szybko okazało się, że Newman nikogo w Hollywood nie zastąpi. Zaświecił własnym światłem; również, o czym niewielu pamięta, był gwiazdą reżyserską. W poruszających, zadziwiająco skromnych dramatach psychologicznych ("Harry i syn", "Bezbronne nagietki") Newman z godną podziwu lekkością rysował wnikliwe portrety kobiece, opisywał rozpad rodziny i smutek wynikający z choroby na życie. W arcydziele, filmie "Rachel, Rachel" z 1968 r., grająca rolę tytułową Joanne Woodward (przez ponad 50 lat żona aktora) mówiła: "Będę się bać. Zawsze. I może zawsze będę samotna. Co będzie? Co się stanie?". W reżyserskim debiucie Newmana zdarzył się jeden z tych rzadkich cudów kina, kiedy słowa postaci niepostrzeżenie stały się najbardziej intymnym zwierzeniem widza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2008