Benefis genialnego chłopca

Robert Redford swoją elegancją i wdziękiem rozjaśnia cały film Davida Lowery’ego. Wyznacza jego płynny, nieśpieszny rytm i aksamitną fakturę.

20.11.2018

Czyta się kilka minut

Robert Redford (jako Forrest Tucker) i Sissy Spacek (jako Jewel) w filmie „Gentleman z rewolwerem”. / ERIC ZACHANOWICH / M2FILMS
Robert Redford (jako Forrest Tucker) i Sissy Spacek (jako Jewel) w filmie „Gentleman z rewolwerem”. / ERIC ZACHANOWICH / M2FILMS

Trudno wyobrazić sobie cieplejsze i bardziej stylowe pożegnanie z kinem. 82-letni Robert Redford w „Gentlemanie z rewolwerem” nie tylko gra tytułową postać, ale także przywołuje wcześniejsze, legendarne już wcielenia: w „Obławie”, „Butch Cassidy i Sundance Kid” czy „Żądle”. Co więcej, swoją elegancją i wdziękiem rozjaśnia cały film Davida Lowery’ego, wyznacza jego płynny, nieśpieszny rytm i aksamitną fakturę.

Bo choć oglądamy film o napadającym na banki recydywiście, dostajemy też opowieść o rasowym artyście. Autentyczny Forrest Tucker, którego portret opublikowany 15 lat temu w „New Yorkerze” stał się kanwą scenariusza, podniósł swoją profesję do rangi sztuki dla sztuki. Miał w sobie coś z zawodowego aktora, kiedy nieskazitelnie ubrany, z łagodnym uśmiechem, skłaniał kasjerów do wypełnienia banknotami skórzanego neseserka. Nigdy nie podnosił głosu, nie musiał używać broni. W filmie ma aparat słuchowy i, rzecz jasna, nie należy już do kategorii sprinterów. Fakty robią jednak wrażenie: w okolicach sześćdziesiątki Tucker zdążył zaliczyć spektakularną ucieczkę z więzienia stanowego San Quentin i przez kolejne dwie dekady, niemal do końca długiego życia, pozostał aktywny w swoim fachu. Patrząc na pooraną zmarszczkami twarz Redforda, na jego oczy, w których ciągle jeszcze buzują awanturnicze iskierki, nie mamy co do tego wątpliwości.

Lowery, jeden z ciekawszych obecnie reżyserów amerykańskich, autor melancholijnego „Ghost Story”, cofa się do roku 1981, kiedy to Forrest Tucker jest w USA u szczytu sławy i z coraz większą gracją pędzluje bankowe kasy. Gwoli ścisłości, wspomaga go dwóch leciwych kompanów: Waller (w tej roli Tom Waits) i Teddy (Danny Glover), z którymi tworzy śledzony przez policję „gang dziadków”. Ale to Forrest jest w nim gwiazdą. Znając potencjał wspomnianej aktorskiej dwójki, można nawet żałować, że „Gentleman z rewolwerem” staje się benefisem jednego tylko aktora. Zwłaszcza że partneruje mu pięknie starzejąca się Sissy Spacek, następna żywa legenda amerykańskiego kina, pamiętana choćby z ról w „Badlands”, „Carrie” czy „Trzech kobietach”. Wszyscy oni muszą jednak ustąpić miejsca starszemu i sławniejszemu koledze. Redford ogłosił właśnie odejście na emeryturę i to jemu składa hołd młodszy o dwa pokolenia reżyser.

Tucker jako postać „większa niż życie” znajduje doskonałą przeciwwagę w osobie tropiącego go policjanta, granego z charakterystyczną ospałością przez Caseya Afflecka. Jego bohater, wcielenie przeciętności, nudy i kryzysu wieku średniego, uosabia w filmie nas wszystkich – szukamy na ekranie chwilowej ucieczki, choć jakże często znajdujemy tam ukrytą cząstkę nas samych. Nic więc dziwnego, że ambicje szeregowego gliniarza muszą ustąpić miejsca narastającej fascynacji „gentlemanem z rewolwerem”. Porządny mąż i ojciec spogląda tęsknym okiem na sędziwego lekkoducha i jest w tym romantyzującym spojrzeniu coś z widza westernów czy filmów gangsterskich, który w postaciach wyjętych spod prawa chętniej dostrzeże buntowników aniżeli kryminalistów. Aluzje do tych gatunków wypełniają „Gentlemana” również na ścieżce dźwiękowej, gdzie otulający smooth jazz przechodzi w zawadiacką nutę country.

Zapomnijmy więc o moralizatorskich połajankach: że grany przez Redforda wiekowy „rewolwerowiec” to w gruncie rzeczy unikający odpowiedzialności mitoman, wieczny chłopiec i nieuleczalny narcyz. Potraktujmy film jak opowieść o filmie właśnie. W finale czeka na nas zresztą wzruszający bonus, który pozwoli wrócić pamięcią do innych, wcześniejszych napadów i ucieczek ze „złotym chłopcem” w roli głównej. I cieszmy się, że w przeciwieństwie do Amerykanów nie musimy odbierać „Gentlemana” politycznie. Redford jest bowiem w swoim kraju nie tylko aktorem, reżyserem i największą instytucją promującą kino niezależne, ale także symbolem liberalnej Ameryki. Dlatego konserwatyści zarzucają Lowery’emu, że zrobił film bałwochwalczy, a zarazem buntowniczy, promujący sympatie polityczne głoszone przez Redforda. Pikanterii dodaje fakt, że w niektórych ujęciach przypomina on do złudzenia obecnie urzędującego prezydenta. ©

GENTLEMAN Z REWOLWEREM (The Old Man & the Gun) – reż. David Lowery. Prod. USA 2018. Dystryb. M2 Films.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2018