Droga księdza Jerzego

Mówił o prawie do Boga, miłości i godności. Apelował o życie w prawdzie, solidarność, wierność ideom. Dla władz PRL było to jak herezja. Jerzy Popiełuszko zginął 30 lat temu.

13.10.2014

Czyta się kilka minut

Graffiti z ks. Popiełuszką. Warszawa, wrzesień 2014 r. / Fot. Krystyna Blatkiewicz / REPORTER
Graffiti z ks. Popiełuszką. Warszawa, wrzesień 2014 r. / Fot. Krystyna Blatkiewicz / REPORTER

To wiemy: 14 września 1947 r. jest w Polsce wyjątkowo ciepły jak na tę porę roku. We Wrocławiu pada rekord: blisko 35 stopni. Tego dnia w podlaskiej wsi Okopy, w domu Władysława Popiełuszki i Marianny z Gniedziejków, rodzi się syn. Na chrzcie dostaje imię Alfons – na pamiątkę po wuju od strony matki Alfonsie Gniedziejce, żołnierzu Armii Krajowej zamordowanym w 1945 r. przez Sowietów. Dorasta w rodzinie wielopokoleniowej i wielodzietnej (ma czworo rodzeństwa). Pomaga rodzicom w gospodarstwie; w domu się nie przelewa. Jego matka będzie potem wspominać, że już jako młody chłopak „do ludzi chętnie szedł”.

W 1954 r. Alek – tak go nazywano – zaczyna naukę w podstawówce w Suchowoli. Lubi historię, język polski, religię. Czasem dostaje nagrody za naukę (książki, raz nawet łyżwy), ale prymusem nie jest. Gra w piłkę nożną. Uwielbia placki ziemniaczane.

Właściwie niczym się nie wyróżnia. Poza jednym: codziennie przed szkołą idzie do kościoła w Suchowoli. W wieku 11 lat zostaje ministrantem; w tej roli będzie służył do matury.

„Mam do tego zamiłowanie”

W 1961 r. Popiełuszko zaczyna naukę w suchowolskim liceum. Jest typem samotnika, ale nie odludka. Maturę zdaje w 1965 r. i w tym samym roku wstępuje do seminarium duchownego w Warszawie. „Chcę zostać księdzem, bo mam zamiłowanie do tego zawodu” – pisze w podaniu. Rodzice dziękują Bogu za tę łaskę Nowenną do Serca Pana Jezusa.

Jeszcze jako nastolatka fascynuje go prymas Wyszyński (później często będzie się odwoływał do jego myśli). Dorasta w okresie Wielkiej Nowenny 1957-66: to stworzony przez Wyszyńskiego, nowatorski program ogólnopolskich przygotowań do tysiąclecia polskiego chrześcijaństwa, który ekipa Gomułki torpeduje, jak tylko może. Czy Popiełuszko był „dzieckiem Millenium”? Być może. Wiadomo, że głęboko przeżywa wielki jubileusz w 1966 r.

Jesienią tego roku kleryk Popiełuszko dostaje „bilet” do wojska; nie o takim powołaniu marzył. W tamtym czasie klerycy muszą odbyć służbę zasadniczą – w specjalnych jednostkach, gdzie oficerowie polityczni pracują nad nimi intensywnie [w latach 1960-65 szefem Głównego Zarządu Politycznego w wojsku, który zajmuje się nie tylko propagandą, ale też represjami wobec poborowych-kleryków, jest Wojciech Jaruzelski – red.].

Ideologiczna obróbka, ciężka zaprawa fizyczna i szykany za łamanie regulaminu – to w kompanii kleryckiej w mazurskich Bartoszycach chleb powszedni. Młodzi dostają przez dwa lata w kość, żeby porzucili myśl o kapłaństwie. A dodatkowo Popiełuszko trafia do wojska w złym momencie: komuniści przegrywają „wojnę o Millenium”, więc presja na kleryków-żołnierzy jest większa. On taką służbę w wojsku przypłaca m.in. anemią. Ale się nie załamuje.

„Do kazań się nie rwał”

Święcenia kapłańskie przyjmuje z rąk Prymasa Tysiąclecia 28 maja 1972 r. w katedrze św. Jana. Od roku nosi imię Jerzy (Alfons budzi złe skojarzenia). Mszę prymicyjną odprawia – zgodnie z tradycją – w Suchowoli. Rodzice są dumni.

Jego pierwszą parafią są podwarszawskie Ząbki, następnie Anin. Choć zahukany, zdobywa serca parafian; ktoś oceni, że ma „nerw duszpasterza”. W maju 1978 r. trafia do miasta: do parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Uczy religii, później zostaje duszpasterzem średniego personelu medycznego. W marcu 1979 r. słabnie podczas mszy, jest hospitalizowany. Zostaje przeniesiony do kościoła akademickiego św. Anny. W czerwcu 1979 r. zabezpiecza od strony medycznej I pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski (później kolejno: II pielgrzymkę, pogrzeb prymasa Wyszyńskiego i ingres prymasa Glempa). W maju 1980 r. zostaje rezydentem w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. „Do kazań się nie rwał, śpiewu unikał” – wspomina proboszcz ks. Teofil Bogucki, ojciec duchowy młodego kapłana.

W czerwcu 1980 r. ksiądz Jerzy wyjeżdża do USA; pierwszy raz był tam latem 1974 r. na zaproszenie ciotki. W ogóle lubi podróże. W Stanach zapali dunhille – i stwierdzi, że to jego ulubione papierosy. Lubi polski rock.

Wraca do kraju, a historia przyspiesza. W sierpniu 1980 r. wybucha rewolucja Solidarności. Strajkujący robotnicy Huty Warszawa szukają księdza, który odprawi dla nich mszę. Przypadek sprawia, że może to zrobić on – i szybko nawiązuje kontakt z hutnikami. Odtąd ich nie opuści.

W październiku 1981 r., podczas I Krajowego Zjazdu NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, ksiądz Jerzy odpowiada za przygotowanie codziennych mszy. W listopadzie odprawi liturgię dla strajkujących studentów szkoły pożarniczej w Warszawie. Pomaga im, gdy ich protest zostaje spacyfikowany przez milicję.

„Źle pan skończy”

13 grudnia 1981 r. – stan wojenny niszczy nadzieje. Ksiądz Jerzy pomaga represjonowanym. W Wigilię 1981 r. łamie się opłatkiem z patrolującymi ulice żołnierzami. W parafii św. Stanisława Kostki kontynuuje z powodzeniem dzieło ks. Boguckiego: Msze za Ojczyznę. Od stycznia 1982 do września 1984 r. wygłosi w ich trakcie 26 kazań. Nagle o Popiełuszce robi się głośno – także poza Polską, m.in. za sprawą Radia Wolna Europa i zagranicznych mediów. „Serca nasze się radowały” – zapamięta ten czas ks. Bogucki. W 1982 r. ks. Jerzy inicjuje pielgrzymkę robotników Huty Warszawa na Jasną Górę, która przerodzi się w organizowaną rokrocznie we wrześniu Ogólnopolską Pielgrzymkę Ludzi Pracy. W kręgach opozycyjnych (i nie tylko) rośnie popularność młodego kapłana. A on zaczyna odczuwać ciężar odpowiedzialności – i oczekiwań.

Wie, że kapłaństwo to „najtrudniejszy zawód świata”. Ten trzydziestokilkulatek nosi ze sobą ciężar cierpienia i poniżenia ludzi, którzy zwierzają mu się ze swych trosk. Robią to osobiście lub za pośrednictwem listów – od pierwszej Mszy za Ojczyznę w ciągu dwóch kolejnych lat dostaje ich ponad tysiąc. Dominują w nich słowa wdzięczności, ale są też anonimy pełne pogardy i gróźb. Ktoś pisze: „Źle skończy pan swoją karierę jako ksiądz”. Albo: „Niech nie dziwią się twoi kumple, że znajdą cię wkrótce z poderżniętym gardłem”. Nękają go anonimowe telefony.

System rządzony przez ekipę Jaruzelskiego niszczy niepokornych, za „parę srebrników jałowego spokoju” prowadzi do zdrady wartości, wywołuje konflikty sumień. Już w lutym 1982 r. SB prześle informację o Mszach za Ojczyznę do partyjnej góry, a od kwietnia obejmie księdza Jerzego tzw. aktywnym rozpracowaniem. W sierpniu Adam Łopatka, kierownik Urzędu ds. Wyznań, w liście do abp. Bronisława Dąbrowskiego donosi na Popiełuszkę, że przekształca msze w manifestacje polityczne. Ten zarzut będzie odtąd powtarzany jak litania w pismach i rozmowach ludzi władzy ze zwierzchnikami niepokornego kapłana.

Prócz teczki ewidencji operacyjnej na księdza (TEOK), którą Służba Bezpieczeństwa zakłada z urzędu każdemu kapłanowi, od września 1982 r. stołeczny Wydział IV (tj. „wyznaniowy”) prowadzi przeciw Popiełuszce akcję o kryptonimie „Popiel” (jej akta się nie zachowały). Jest on inwigilowany przez tajnych współpracowników (także księży), ma podsłuch w mieszkaniu i na telefonie. SB zakłada teczki jego znajomym. W grudniu 1982 r. „nieznani sprawcy” wrzucą do jego mieszkania cegłę z materiałem wybuchowym. Ktoś uszkadza mu auto.

„Garsoniera ob. Popiełuszki”

Aparat władzy zalicza go do kilkunastu najbardziej wrogich wobec PRL kapłanów – i naciska jego przełożonych, domagając się uspokojenia księdza Jerzego, co ma być gwarancją utrzymania modus vivendi na linii Kościół–państwo. Zaangażowanie w obronę praw i wolności ocenia się jako działanie polityczne. Inna rzecz, że ks. Jerzy wspiera solidarnościowe podziemie – nie tylko słowem. Nie wszystkim współbraciom w kapłaństwie to odpowiada; także stosunek biskupów do księży „krzykaczy politycznych” (jak ich zwano) jest krytyczny.

Prawdziwe bombardowanie nienawiścią zaczyna się we wrześniu 1983 r. Wiceprokurator Anna Jackowska zaczyna śledztwo przeciw ks. Jerzemu. W tym samym miesiącu trafi on do szpitala z podejrzeniem zawału. W grudniu jest przesłuchiwany przez SB. 12 grudnia MO rewiduje jego mieszkanie przy ul. Chłodnej. Odnajduje podrzucone przez SB materiały wybuchowe i amunicję, druki drugiego obiegu. Kapłan trafia do aresztu, ale zostaje zwolniony po interwencji bp. Jerzego Dąbrowskiego, sekretarza Episkopatu.

W grudniu 1983 r. prymas Glemp zarzuca Popiełuszce, że kosztem zaangażowania publicznego zaniedbuje duszpasterstwo służby zdrowia, a w środowisku robotniczym szuka tylko „własnego rozgłosu i własnej chwały”. Pod koniec grudnia „Express Wieczorny” publikuje paszkwil niejakiego Michała Ostrowskiego, zatytułowany „Garsoniera ob. Popiełuszki”, który prezentuje księdza jako „postać tajemniczą, uwikłaną w krętactwa”. Artykuł odczytuje się na antenie I oraz IV Programu Polskiego Radia. Na zdjęciach z tego czasu ksiądz coraz częściej ma twarz smutną, ściągniętą. Choć wspierają go znajomi, musi się zderzyć z samotnością.

W pierwszym półroczu 1984 r. jest przesłuchiwany łącznie 13 razy. W akcie oskarżenia z 12 lipca tego roku prokuratura zarzuca mu, że w kazaniach „nadużywa wolności sumienia i wyznania” i że „pomawia władze”, iż niszczą ludzką godność i pozbywają społeczeństwo swobody myśli i działania. Zarzut dotyczy też przechowywania broni i bibuły.

Do procesu nie dochodzi – księdza obejmuje amnestia z 22 lipca 1984 r. (ale dopiero po miesiącu od wejścia w życie).

„Prawda musi kosztować”

Popiełuszko staje się wrogiem publicznym numer jeden.

Nagonkę na niego prowadzą oficjalne media, a sygnał idzie aż z Moskwy: 12 września niejaki Leonid Toporkow pisze w dzienniku „Izwiestia” o „prowokacyjnych antyradzieckich wypadach” podczas mszy w żoliborskim kościele. Ocenia, że Popiełuszko „nie boi się” (w domyśle: trzeba go złamać) i współpracuje z „zajadłymi kontrrewolucjonistami”. Dziennik sugeruje, że ksiądz działa z upoważnienia hierarchii, i zauważa, że „ekstremiści, antyradzieccy prowokatorzy, ich opiekunowie i potakiewicze” nie skorzystali z „lekcji” (w domyśle: grudnia 1981). W tym kontekście przywołuje słowa Jaruzelskiego: „Spokój społeczny, bezpieczeństwo kraju i każdego obywatela – to zbyt cenne wartości, aby znów narażać je na niebezpieczną próbę”.

Kulisy powstania tego artykułu nie są znane. Czy z upoważnienia Kremla był sygnałem do uciszenia kapłana? Możliwe. W każdym razie kilka dni później rzecznik rządu Jerzy Urban, piszący pod pseudonimem Jan Rem, w „Tu i Teraz” zarzuca Popiełuszce, że prowadzi „renomowany klub polityczny”, urządza w kościele „seanse nienawiści”, jest „Savonarolą antykomunizmu”. Nie wydaje się, by Urban mógł publikować wtedy tylko osobiste poglądy. Atmosfera gęstnieje.

25 września 1984 r. na naradzie w Departamencie IV SB zapada decyzja o przygotowaniu planu „przerwania wrogiej działalności” pięciu niepokornych księży – w tym ks. Jerzego. Znajomi i przyjaciele doradzają mu wyjazd z kraju, np. na studia do Rzymu. SB odnotuje, że we wrześniu 1983 i styczniu 1984 r. spotyka się z nim przybyły z Rzymu ks. Adam Boniecki (wówczas naczelny polskiej edycji „L’Osservatore Romano”, także inwigilowany), i zapewnia go, że gdyby opuścił kraj, może pracować w Radiu Wolna Europa, z którym ks. Boniecki ma intensywny kontakt.

Prymas Glemp sugeruje wyjazd poza Warszawę. Popiełuszko notuje (chyba z pewną przesadą), że rozmowy z prymasem były dla niego bardziej przykre od rozmów z SB. Nie chce dezerterować. Ale gryzie się z myślą o wyjeździe, ma świadomość zagrożenia. Czasem, gdy o tym rozmawia ze znajomymi, płacze. Wyjazd z Polski uzależnia od decyzji prymasa. Ten ma dylemat – nie chce zostać uznany za sojusznika reżimu.

W kazaniach księdza słychać echo tych rozterek. „Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Żyć w prawdzie to być w zgodzie ze swoim sumieniem. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych” – mówi w Bytomiu 8 października 1984 r.

„Zwłoki w sutannie”

Pięć dni później ma miejsce pierwsza próba zabójstwa księdza. Pod Olsztynkiem kapitan SB Grzegorz Piotrowski rzuca kamieniem w auto, którym ksiądz wraca z Gdańska do Warszawy. Szybka reakcja kierowcy udaremnia wypadek.

19 października ksiądz odprawia w Bydgoszczy ostatnią mszę. W drodze do Warszawy jego auto zostaje zatrzymane koło Górska przez przebranych w mundury MO esbeków: Waldemara Chmielewskiego, Leszka Pękalę i Piotrowskiego. To ludzie z Samodzielnej Grupy „D” Departamentu IV – „specjalistycznej” jednostki odpowiedzialnej za dezintegrację duchowieństwa.

Co dzieje się z kapłanem po porwaniu, do dziś dokładnie nie wiadomo. Pytań i hipotez jest wiele. Najważniejsze dotyczą spraw fundamentalnych: okoliczności zbrodni, mocodawców i wykonawców.

20 października Dziennik Telewizyjny informuje o uprowadzeniu Popiełuszki przez „nieznanych sprawców”. Dzień później MSW powołuje grupę mającą zbadać sprawę porwania (teoretycznie resort o niczym nie wie); na jej czele staje gen. Zenon Płatek, dyrektor Departamentu IV. Ponieważ w kraju rośnie napięcie, 26 października MSW powołuje sztab, którym kieruje szef SB gen. Władysław Ciastoń. Resort przez trzy dni utrzymuje stan podwyższonej gotowości.

30 października skrępowane liną ciało księdza zostaje wyłowione z zalewu Wisły przy tamie we Włocławku. Milicyjny zapis donosi, że zwłoki „ubrane były w sutannę (...), z obciążeniem nóg”. Kraj jest w szoku. Szef MSW gen. Czesław Kiszczak znów wprowadza stan podwyższonej gotowości. Sekcji zwłok dokonuje Akademia Medyczna w Białymstoku: ciało jest okaleczone, ze śladami ciężkiego pobicia, ze zmiażdżonym językiem.

3 listopada 1984 r. w Warszawie pogrzeb zamienia się w kilkusettysięczną milczącą manifestację. Wcześniej, w maju 1983 r., w podobny sposób żegnano zamordowanego przez MO maturzystę Grzegorza Przemyka – mszę odprawił wtedy ksiądz Jerzy.

Od grudnia 1984 do lutego 1985 r. trwa w Toruniu proces, w którym Piotrowski i Adam Pietruszka (zastępca szefa Departamentu IV) dostają po 25 lat więzienia, Pękala 15, a Chmielewski 14 lat. Wszyscy wychodzą na wolność przed upływem kary.

W 2006 r., w rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański papież Benedykt XVI zauważy: „Życie ludzkie jest bowiem drogą wiary i jako takie częściej toczy się w półcieniu niż w pełnym świetle, nie brak w nim chwil ciemności, a także gęstego mroku”. Zdanie to, choć wypowiedziane bez związku z księdzem Jerzym, chyba dobrze puentuje jego drogę.

Od 1981 r. pełnił posługę w dramatycznym rozdarciu: między posłuszeństwem hierarchii (uwikłanej w polityczne zawiłości gwarantujące Kościołowi podmiotowość) a wiernością sumieniu, które kazało mu pomagać represjonowanym i krytykować władze. Choć komunistyczna PRL zadbała, by w jego życiu nie zabrakło „chwil ciemności”, nie potrafiła go „uciszyć”. Mord był wyrazem tej bezsilności. Jego męczeńska śmierć miała wielką wagę moralną.

Gdyby żył, miałby dziś 67 lat.


Autor jest doktorem historii, specjalizuje się w dziejach najnowszych Polski. Redaktor „Przeglądu Archiwalnego IPN”, pracuje w IPN w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2014