Opowieść nas wybiera

Arundhati Roy od najmłodszych lat chodzi własnymi ścieżkami, buntuje się i staje w obronie uciśnionych. Jest niezależna, a przy tym opowiada o nas wszystkich.

16.04.2018

Czyta się kilka minut

Arundhati Roy w swoim domu w New Delhi, Indie, 2007 r. / STUART FREEDMAN / CORBIS / GETTY IMAGE
Arundhati Roy w swoim domu w New Delhi, Indie, 2007 r. / STUART FREEDMAN / CORBIS / GETTY IMAGE

W świecie intelektualnego kumoterstwa i masowo wytwarzanych pseudoinformacji jej ożywcze pisarstwo wciąż uczy, jak patrzeć, myśleć i czuć” – przekonywał magazyn „Time”, gdy w 2014 r. umieścił ją w zestawieniu stu najbardziej wpływowych intelektualistów świata, obok papieża Franciszka czy Malali. Indyjska pisarka od lat pojawia się w takich zestawieniach. Regularnie nazywana jest „sumieniem Indii” i „głosem uciśnionych”, choć ma też zażartych wrogów i nieprzejednanych krytyków. Trudno się dziwić, skoro tłumacząc Zachodowi paradoksy swojej ojczyzny, nigdy nie szczędzi surowej krytyki ani Indiom, ani reszcie świata.

Oto kilka fotografii ukazujących różne oblicza i etapy jej barwnego życia, które wypełniłoby wiele tomów.

Dom prawdziwy i powieściowy

To lekko wyblakłe czarno-białe zdjęcie wisi w salonie jej delhijskiego mieszkania. Przedstawia rozłożysty parterowy dom, który ocieniają konary wielkich drzew. Do szerokich kamiennych schodów prowadzi przez trawę wąska ścieżka. Obraz ma w sobie jakąś zagadkę; chciałoby się zakraść i zajrzeć na ocienioną werandę. W ogrodzie niemal słychać echo cichych kroków Esty czy głos Rachel. Ścieżki postaci z jej debiutanckiej powieści krzyżują się tu z tymi, którymi chodziła mała Roy.

Zdjęcie zrobiono w miasteczku Aymanam w wiecznie zielonym stanie Kerala, w południowych Indiach.

– Tylko nie pisz, że to ja tam dorastałam – prosi mnie pisarka. – Mieszkałam tuż obok. To dom, który odziedziczyły dzieci najmłodszego brata mojej babci. Nie spodobało im się, że opisałam go, jakby był moim własnym. Ale to jest właśnie dom, który posłużył mi za inspirację do „Boga rzeczy małych”. Choć musiałam go w wyobraźni trochę architektonicznie przerobić – wyjaśnia ze śmiechem Roy, z wykształcenia architektka.

Sposób, w jaki przedstawiła ten dom, mieszając prawdę z fikcją, dobrze oddaje jej literackie założenia. Rzeczywistość w jej utworach zostaje przetworzona, ale impuls przychodzi ze świata, a nie z wyobraźni: „To opowieści wybierają sobie pisarzy. Opowieści same nam się ujawniają. Relacje publiczne, relacje osobiste – kolonizują nas. Wynajmują. Nalegają, żeby je opowiedzieć”.

Na przestrzeni tych wszystkich lat stworzyła dom dla wielu takich historii i występujących w nich postaci.

Wróg publiczny

Rok 1997. To jej pierwsze zdjęcie w zagranicznej prasie. Kaskady loków, eleganckie sari, na twarzy cień uśmiechu, a w dłoniach egzemplarz książki dopiero co wyróżnionej najbardziej prestiżową brytyjską nagrodą – Man Booker Prize. Roy nie wygląda na tym zdjęciu na swoje 37 lat; wydaje się bardzo młoda i przejęta. Do tej pory zarabiała jako scenarzystka telewizyjna, dorabiała grając w filmach i prowadziła zajęcia z fitnessu. W wolnych chwilach pisała do szuflady. Nad książką, którą trzyma w dłoniach, pracowała cztery lata. Miała nadzieję, że zainteresuje się nią jakiś niewielki indyjski wydawca. Nie doceniła tego, co napisała.

Poetycka, na poły autobiograficzna historia dorastania bliźniaków-wyrzutków w konserwatywnej społeczności rządzonego przez komunistów stanu Kerala podbiła serca czytelników na całym świecie i sprzedała się w milionach egzemplarzy. Wystarczyło kilka tygodni, by prawa do powieści o kastowych podziałach i rodzinnych tragediach kupili wydawcy z 21 krajów. Niespodziewanie dla siebie pisarska zarobiła na tym milion dolarów.

Z premiery zrobiono wydarzenie. Ukazała się tego samego dnia w wielu krajach anglojęzycznych. Powieść zachwyciła czytelników i błyskawicznie trafiła na listy bestsellerów. Recenzenci porównywali sposób pisania Roy do realizmu magicznego Garcíi Márqueza, a John Updike piał z zachwytu na łamach „New Yorkera”, zapewniając (w nieco żenujący sposób), że to „debiut na miarę Tigera Woodsa”. Do pełni szczęścia brakowało tylko ważnej nagrody. Jeszcze w tym samym roku dostała właśnie ­Bookera. Sukces był tym większy, że snobistyczna komisja nigdy wcześniej nie nagrodziła autora, nie mówiąc już o autorce, z Indii. (Rushdiego, do którego zresztą porównywano Roy, przynajmniej oficjalnie wyróżniono jako obywatela Wielkiej Brytanii). Dla Roy szczególnie ważne było też to, że udało jej się przebić do grona indyjskich autorów piszących po angielsku – do tej pory składającego się wyłącznie z mężczyzn.

Ponoć nie spodziewała się wyróżnienia, nie miała nawet przygotowanego przemówienia. Ze łzami wzruszenia w oczach dziękowała jurorom. A już chwilę później z wrodzoną sobie przekorą mówiła dziennikarzom, że nie przywiązuje większej wagi do wyróżnień, bo „są znacznie ważniejsze dla czytelników niż dla pisarzy”.

„Gdy tak siedzi po turecku na podłodze w białym bawełnianym podkoszulku i luźnych spodniach, wygląda bardziej na pięknie zbuntowaną nastolatkę niż na literackie objawienie” – pisał tuż po sukcesie książki korespondent „The Independent”, który spotkał się z nią w Delhi. Była idealną postacią-tematem i dla poważnych tytułów, i dla prasy kolorowej. Gazety na całym świecie rozpisywały się o jej urodzie i silnym temperamencie, o jej mężu (reżyserze Pradipie Krishenie) i o pełnej przygód młodości (w wieku 17 lat uciekła z chłopakiem do stolicy i zamieszkała w slumsie niedaleko Nizamuddin).

Jednak nie wszystkim się podobała. W zachodnim świecie literackim pojawiły się głosy, że wyróżnienie tej rangi nie powinno trafić do autorki „wioskowej love story”. Z kolei w jej rodzinnych Indiach książka wywoływała oburzenie. Opisem miłości chrześcijanki i nietykalnego, Roy naruszyła tabu. Niechęć budziło też to, że w powieści pokazała brutalność indyjskich władz i powszechne przyzwolenie na przemoc.

Oprócz ataków osobistych czy krytyki ze strony rządzącej w Kerali Partii Komunistycznej, musiała zmierzyć się z zarzutami o obrazę moralności (sprawa trafiła do sądu i zapoczątkowała ciągnące się przez dekadę rozprawy). „Doszliśmy do etapu, w którym każdego pisarza można w ten sposób zastraszyć. Wychodzi na to, że jeden obywatel może szantażować całą literaturę” – komentowała ówczesne wydarzenia dla zachodniej prasy, nie wiedząc jeszcze, że to dopiero początek jej kłopotów z indyjskim wymiarem sprawiedliwości.

Nie zważając na przeciwności, Roy ruszyła w tournée po Europie i Stanach. Wydawało się, że miała wszystko, by cieszyć się pozycją międzynarodowej literackiej celebrytki. Stała się też cenna wizerunkowo dla indyjskiego rządu, który szukał nowych twarzy potwierdzających wyjątkowość kraju świętującego właśnie półwiecze autonomii.

Tyle że nie miała na to najmniejszej ochoty.

Kwiaty za kratami

Jest tylko kilka zdjęć, na których ma tak krótkie włosy. Wszystkie pochodzą z 2002 r. Na jednym przez więzienne kraty podaje umundurowanym strażnikom czerwoną różę. Uśmiecha się do nich, jest rozpromieniona, we włosach ma kwiaty. Zdjęcie zrobiono chwilę po tym, jak uzyskała zwolnienie z więzienia. Spędziła w nim tylko jeden dzień, ale groziły jej nawet trzy miesiące, które ostatecznie zamieniono na karę finansową. Jak celebrytka trafiła za kratki? Okazało się, że ma niewyparzony język i bardzo jasne zdanie na temat działań indyjskiego rządu. Poza tym niczego ani nikogo się nie boi.

Choć czytelnicy czekali na kolejną powieść, Roy postanowiła, że jej pozycja nie pozwala na neutralność, a jej obowiązkiem jest zabrać głos w kluczowych dla kraju kwestiach. Tematów w Indiach nie brakowało. Zaczęła od ostrej krytyki prób nuklearnych przeprowadzonych przez jej kraj w ramach wyścigu zbrojeń z Pakistanem. W eseju „Koniec wyobraźni” ambicje posiadania broni jądrowej przedstawiła jako absurdalne. Pokazywała, jak głębokie konsekwencje społeczne przynosi zbrojeniowa fiksacja. Już wtedy przepowiedziała, że nieuchronnie doprowadzi ona do nowej fali hinduskiego nacjonalizmu.

Co ważne, za jej tekstami szły działania. Kolejnym jej tematem stał się flagowy projekt modernizacji Indii – budowa wielkiej tamy na rzece Narmada w stanie Gudźarat. Pieniądze z Nagrody Bookera przekazała organizacji broniącej wysiedlanych z terenów przeznaczonych pod budowę tamy i osobiście przyłączyła się do protestujących mieszkańców. To właśnie w związku z tymi demonstracjami i petycją w sprawie tamy stanęła przed sądem, co skończyło się dla niej symboliczną odsiadką. Protesty, w których uczestniczyła, okazały się jednak nieskuteczne. W 2017 r. premier Narendra Modi zainaugurował otwarcie tej drugiej największej na świecie tamy. Warto przypomnieć, że w związku z zagrożeniem dla środowiska przeciwko budowie ostro wypowiedział się m.in. Bank Światowy, który początkowo miał ją współfinansować.

Największym przegranym tego projektu są masowo przesiedlani ludzie – w większości Adivasi i Dalitowie. I to o ich prawa upominała się i wciąż upomina Roy.

„Co się stało z tymi wszystkimi milionami ludzi? Gdzie oni są? Jak zarabiają na życie? Nikt tego nie wie. (...) Etniczna »inność« ofiar zdejmuje ciężar odpowiedzialności z Budowniczych Narodu. (...) Ktoś inny płaci rachunek. Ludność z innego kraju. Z innego świata. Najbiedniejsi ludzie Indii subsydiują styl życia najbogatszych” – pisała w eseju „Większe dobro ogółu”.

Na pierwszej linii frontu

Kolejne zdjęcie zostało zrobione w Moskwie, w pokoju 1001 hotelu Ritz. Elegancko ubrana Roy leży w poprzek hotelowego łóżka obok dziennikarza „The Guardian”. Oboje wpatrują się w opowiadającego coś sygnalistę Edwarda Snowdena. Ten ostatni przywitał ją uśmiechem i stwierdzeniem: „Wiem, po co przyjechałaś. Chcesz mnie zradykalizować”. I faktycznie – rozmawiali nie tylko o kwestiach bezpieczeństwa, rosnącej kontroli i inwigilacji, ale też o zaangażowaniu USA w Iraku i Afganistanie. To kolejne ważne tematy dla indyjskiej pisarki. „Zbombardowanie Afganistanu nie jest zemstą za Nowy Jork czy Waszyngton. To kolejny akt terroryzmu wymierzony w ludzi tego świata” – pisała w październiku 2001 r., już wtedy przekonana, że konsekwencje politycznych decyzji Busha przyniosą więcej destrukcji.

Roy spotkała się też z założycielem Wiki­Leaks, Julianem Assange’em, w ambasadzie Ekwadoru w Londynie. Te spotkania, jak i wiele innych, które odbyła, pokazują ją jako obywatelkę świata. Ciągnie ją do outsiderów, do tych, którzy, jak ona, kwestionują zastany porządek i nie boją się rzucać wyzwania władzy, bez względu na to, gdzie ta władza ma swoje siedziby i jakie ma możliwości.

Jej eseje nazywano „histerycznymi” i „niepoważnymi”. Ją samą określano mianem „wystawnie żyjącej i niedojrzałej idealistki”. Wielokrotnie niszczono wystawy z jej książkami, demolowano miejsca, gdzie miały się odbyć spotkania z nią. Najczęściej były to reakcje na jej kolejne teksty czy wypowiedzi w sprawie Kaszmiru. Milionerzy i politycy, których rozliczała, nigdy wprost nie dali jej odczuć swojego niezadowolenia. Ale, jak sama twierdzi, ataki, których doświadczyła, nie mogły być przypadkowe.

Przez lata nazywano ją zdrajczynią i skłaniano do opuszczenia Indii. Długo pozostawała na te zawołania obojętna. Dopiero kończąc swą drugą powieść, wydaną po 20 latach od debiutu, uciekła do Londynu. Kupiła bilet, gdy w wiadomościach usłyszała, że to ona jest inspiratorką i reżyserką studenckich protestów, które wybuchły w różnych częściach Indii po wykonaniu egzekucji na kaszmirskim separatyście. Roy nieraz pisała o tej sprawie, broniła samego skazanego. W czasie studenckich strajków, jak i później – w czasie rozpraw na salach sądowych – dochodziło do wielu pobić, zdarzały się lincze. Wyglądało na to, że rozwścieczone bojówki są gotowe na wszystko. Właśnie dlatego wyjechała. I w Londynie dokończyła „Ministerstwo Niezrównanego Szczęścia”.

Co ciekawe, jedną z głównych bohaterek powieści Tilo – alter ego pisarki – Roy wysłała właśnie do Kaszmiru. Udało jej się ukazać dramatyzm i zawiłość losów ludzi żyjących na spornych terenach pod rządami armii. W powieści pojawia się też inna ważna dla Roy postać: pięknej, ekscentrycznej i wybuchowej hidźry Amdźun. Rozdarta między swoim męskim ciałem i kobiecym duchem Amdźun tworzy przytulny dom na cmentarzu, enklawę wolności dla wyrzutków i tych, którzy sami odchodzą, nie mogąc przystosować się do coraz ciaśniejszych norm społecznych i religijnych. Czy to tylko przypadek, że tuż obok delhijskiego mieszkania Roy leży XVII-wieczny cmentarz?

Tak jak w „Bogu rzeczy małych”, tak i w „Ministerstwie Niezrównanego Szczęścia” pisarka porusza kwestie fundamentalne, a przez to tak bliskie czytelnikom w różnych częściach świata. „Byłam w Niemczech w czasie wyborów, w Göteborgu w Szwecji w czasie wielkiego marszu nazistów, w Barcelonie w czasie niepodległościowego referendum. O wszystkich tych sprawach mogłam rozmawiać, odnosząc się do »Ministerstwa Niezrównanego Szczęścia«. To niesamowite jeździć teraz po Europie i rozmawiać o rosnącej w siłę prawicy i szaleństwie, jakie spowodował neoliberalizm. Wszyscy od razu wiedzą, o czym mówię” – mówiła niedawno w wywiadzie dla „Financial ­Times”.

Życie samotne

Nic dziwnego, że tak wiele z jej postaci to osoby wykluczone. Sama w dzieciństwie doświadczyła, co znaczy być outsiderką. Może właśnie to pozwala jej zachowywać niezależność. Miała też dobre wzorce. Jej matka, Mary Roy, aktywistka walczącą o prawa kobiet, założyła eksperymentalną szkołę dla dziewcząt, do której zresztą chodziła przyszła pisarka.

Ale dom rodzinny naznaczył ją też w inny sposób. Ojciec Roy – właściciel plantacji herbaty pod Kalkutą – był alkoholikiem. Jej matka porzuciła go i z dziećmi (dwuletnią Arundhati i starszym o półtora roku Lalithem), przejechawszy niemal całe Indie, wróciła do rodzimej społeczności syryjskich chrześcijan na wybrzeżu Kerali. Konserwatywna społeczność niechętnie patrzyła na rozwódkę i jej dzieci. Na dodatek Roy od początku była rogata. Chodziła własnymi ścieżkami, dyskutowała z nauczycielami, buntowała się na studiach. Ponownie zobaczyła ojca już jako dorosła kobieta. Opowiada, że choć była przy nim, gdy umierał, nigdy nie nauczyła się z nim rozmawiać.

Sama nigdy nie założyła rodziny. Nie rozwiodła się, więc formalnie nadal ma męża, z którym jednak rozstała się bardzo dawno temu. Od lat żyje sama. Wyjaśnia, że to cena, jaką płaci za swoje zaangażowanie. „Nie chciałam nikomu rujnować życia ciągłą zmiennością, narażać na ataki, których jestem celem. Jak już wzniecasz ogień, niech on pochłonie ciebie, a nie ludzi, którzy stoją obok”. ©

AGNIESZKA WĄDOŁOWSKA jest dziennikarką i tłumaczką. Z wykształcenia anglistka. Od lat związana jest z tytułami Agory. Pisze o prawach kobiet i problemach mniejszości. Współautorka 37-38 numeru „Krytyki Politycznej”: „Indie – nowoczesność na peryferiach”.

ARUNDHATI ROY (ur. 1961) jest indyjską pisarką, autorką esejów politycznych, aktywistką społeczną i feministyczną. Debiutowała powieścią „Bóg rzeczy małych” w 1997 r., której tematem jest dyskryminacja kobiet w Indiach; otrzymała za nią Nagrodę Bookera. W 2017 r. została wydana po polsku jej druga powieść „Ministerstwo Niezrównanego Szczęścia”. W polskim przekładzie ukazały się również eseje „Algebra bezgranicznej sprawiedliwości” oraz reportaż „Indie rozdarte”. Mieszka w Delhi.

Na Festiwalu Conrada pisarka opowie o tym, w jaki sposób literatura może nam pomóc w zrozumieniu najważniejszych problemów współczesnego świata, a także – jak przy użyciu narzędzi literackich prowadzić krytykę opresywnych struktur społecznych i politycznych. Tematem spotkania z Arundhati Roy będą również lęki i zagrożenia krążące w krwiobiegu zglobalizowanego świata.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Conrad 01/2018