Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiele w tym przesady albo po prostu nieprawdy, ale poszczególni politycy dali w swoich wypowiedziach i aliansach okazję do takich sformułowań. Często się mówi, że taka opinia jest dla Polski szkodliwa. Ale właściwie dlaczego?
Z kilku powodów, ale przede wszystkim dlatego, że ludzie, w tym politycy i przedsiębiorcy, bardzo łatwo i chętnie posługują się stereotypami, które zastępują rzeczywiste i wnikliwe analizy czy rozumowania. Jest to nieuchronne i chociaż w wielu ministerstwach spraw zagranicznych są specjaliści, którzy znają dobrze rzeczywisty stan rzeczy, i chociaż są dziennikarze niezłomnie Polsce życzliwi, to nie ich głos jest decydujący. Oczywiście istnieją politycy niekoniecznie życzliwi Polsce, choć życzliwi nowym władzom (jak Jacques Chirac), które prezentują podobne poglądy. Dla Chiraca bowiem głównym wrogiem jest liberalizm, pojmowany podobnie jak w przypadku PiS. Chirac jednak należy do odchodzącego pokolenia polityków europejskich, a młodsi bez względu na przynależność partyjną najbardziej obawiają się tego, co im zagraża, czyli ksenofobii i populizmu. Im to zagraża z zupełnie innych powodów (głównie z racji nieumiejętnego postępowania z imigrantami), ale każdorazowo populizm i choćby ślad niechęci do obcych przynosi niemal automatyczne porównania do Haidera i Le Pena, porównania, powtarzam, nieuprawnione, ale co z tego, skoro masowo powtarzane?
Polska do niedawna była postrzegana - i moim zdaniem powinna tak być postrzegana w dalszym ciągu - jako kraj wyjątkowo pozbawiony zarówno populizmu, jak i niechęci do obcych. Ba, polski antysemityzm zniknął, bowiem Francuzi i niektóre inne nacje zdołali znacznie Polskę w tym zakresie wyprzedzić. Nasz kraj z niewielkimi mniejszościami narodowymi nie stanowi potencjalnego źródła ksenofobii, ale, co ciekawe, na mapie gmin, które głosowały na Kaczyńskiego lub na Tuska, widać małe paseczki poparcia dla Tuska tam, gdzie na wschodzie, w pobliżu Białegostoku, mieszkają Białorusini i na południowym wschodzie, gdzie są resztki Łemków czy Ukraińców, nie wspominając o Opolu i okolicach. Więc jednak nawet w Polsce ludzie czegoś się obawiali, chociaż wciąż sądzę, że bez wyraźnych powodów.
Nie bez racji Austria po aferze Haidera, którą opinia europejska poważnie wyolbrzymiła, przez kilka lat musiała odrabiać utracone pozycje w UE. Niestety, rządy i politycy są prymitywni i rozumują tak, jak im najłatwiej. Podobnie postępują turyści. Jeżeli mają wybór między państwem normalnym a populistycznym, to oczywiście wolą normalne. Dobra, nawet najlepsza propaganda uroków Polski tego nie zmieni, zmienić taki obraz mogą tylko jednoznaczne wypowiedzi polityków.
Wypowiedzi skierowane przeciwko wszelkiemu populizmowi i wszelkiej ksenofobii, przeciwko prześladowaniu kogokolwiek za jego moralność czy obyczajowość, jednoznacznie wspierające otwartą i "liberalną" w tym zakresie politykę Unii. Możemy się skarżyć, że niesłusznie nas obwiniają, ale zmienić ten stan rzeczy można tylko w rezultacie jasnych deklaracji zabierających krytykom argumenty. Takie deklaracje są naprawdę w interesie Polski, bez względu na to, co myślą poszczególni politycy.