Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Weekendowy pokaz ZDF wykreowała na wydarzenie medialno-społeczne: w metrze pojawiły się plakaty reklamujące emisję, w gazetach ogłoszenia, w telewizji puszczano filmy dokumentalne. W jednym z berlińskich kin urządzono specjalny pokaz dla posłów Bundestagu; zjawiła się na nim także kanclerz Angela Merkel.
"Gustloff" to trzeci film fabularny, wyprodukowany przez publiczną telewizję i poświęcony cierpieniom Niemców pod koniec II wojny światowej; poprzednie dwa opowiadały o nalocie na Drezno ("Dresden" z 2006 r.) i o ucieczce ludności cywilnej przed Armią Czerwoną ("Die Flucht" z 2007 r.). Podobnie jak dwa poprzednie, także i ten zawiera wszelkie ingrediencje wzruszającego melodramatu: mamy historię miłosną, a także narodziny dziecka w szalupie ratunkowej czy nawet wątek szpiegowski. Nie mamy natomiast - warto to podkreślić, pisząc dla polskiego czytelnika - relatywizowania niemieckiej odpowiedzialności za wojnę. "Gustloff" nie jest hymnem na cześć niewinnych niemieckich ofiar, nikt nie stawia tu tezy, że zatopienie statku było zbrodnią wojenną (tak bywało w przeszłości), bohaterowie są zróżnicowani, mowa jest o tym, że teraz to Niemcy płacą za wojnę, którą zaczęli. W sumie: opera mydlana na historycznym tle.