Odzyskiwanie pamięci

Karolina Grodziska: ZAPOMNIANA RZEŹBIARKA - była jedną z pierwszych studentek krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W Dwudziestoleciu jej prace rzeźbiarskie chwalili wybitni krytycy, pisano, że cechuje je "harmonia i doskonałość". Zbierała nagrody w mocno obsadzonych konkursach na pomniki. Rok 1939 przerwał karierę lwowskiej rzeźbiarki.

22.09.2009

Czyta się kilka minut

W chwili wybuchu wojny Janina Reichert-Toth (1895-1986) miała w swym dorobku między innymi ekspresyjny "Pomnik Poległych" w Brzeżanach i figury ołtarza głównego w sławnym lwowskim kościele św. Elżbiety. Gotowe do realizacji były dwa monumenty, Marii Konopnickiej i biskupa Władysława Bandurskiego, kapelana Legionów; ich odsłonięcie planowano na rok 1940. Wciąż ważyła się sprawa lwowskiego pomnika Słowackiego. Dodajmy nagrody w kilku konkursach na pomnik Marszałka - w Wilnie nagrodę pierwszą.

Dziś wszystko to są byty wirtualne, z wyjątkiem posągów od Św. Elżbiety. Pozostały stare fotografie i gipsowe modele. W latach następnych, które Janina Reichert-Toth spędziła najpierw pod okupacją sowiecką i niemiecką we Lwowie, następnie zaś w Krakowie, o tak potężnie zakrojonych dziełach nie było już mowy. "Wojna zabrała mi wszystko - pisała pod koniec życia. - Moje miasto, dom i cały dorobek artystyczny". I dodawała, że w Krakowie ludzie okazali się "nieprzychylni, jakby obcy"...

Karolina Grodziska, historyk-mediewistka, dyrektor biblioteki PAN i PAU, autorka monografii cmentarzy krakowskich oraz antologii cytatów o Krakowie i o Lwowie, postacią rzeźbiarki zajęła się z przyczyn rodzinnych: Janina Reichert-Toth to jej cioteczna babka. Odziedziczone po niej archiwum wykorzystała znakomicie. Książka nie tylko oddaje sprawiedliwość zapomnianej artystce, ale też kreśli biografię emblematyczną, skupiającą wiele wątków najnowszej historii.

Mamy więc najpierw wielonarodowe korzenie inteligencji galicyjskiej. Ojciec Janiny Reichert, Józef, pochodził z kolonistów austriackich z epoki józefińskiej, a jego przyjacielem z drohobyckiego gimnazjum był Iwan Franko, klasyk literatury ukraińskiej. Wątek kolejny stanowi emancypacja kobiet. Matka przyszłej rzeźbiarki marzy o studiach medycznych i notuje w dzienniczku z goryczą: "żebym się choć była uczyła na nauczycielkę, ale nie dał mi Tato chodzić do seminarium...". Dopiero jej córki zrealizują swoje ambicje, a Janina wedrze się przebojem w dziedzinę tak, zdawałoby się, "męską", jak rzeźba monumentalna.

I wreszcie temat trzeci - najnowsze dzieje Polski. Dokonania Janiny Reichert-Toth wiążą się nierozerwalnie z Polską niepodległą. Dotyczy to zarówno stylu tamtej epoki, jak też idei, tematów, zamówień publicznych... Wrzesień 1939 to początek nowego, niezbyt wspaniałego świata. Pomniki Piłsudskiego nie są teraz najlepszą rekomendacją, trzeba się jakoś ratować i przeżyć. Mamy więc rzeźby pod socrealistyczny gust, nawet wyjazd z grupą artystów do Moskwy. Pod okupacją niemiecką mąż Janiny Fryderyk Toth, również rzeźbiarz, uczestniczy w AK-owskiej konspiracji.

Po wojnie znów jest walka o przetrwanie. Azyl daje praca nad konserwacją ołtarza Wita Stwosza, potem nad rekonstrukcją krakowskiego pomnika Mickiewicza. Poza tym wiele niepowodzeń, posągi na cmentarzach żołnierzy Armii Czerwonej oraz nowosądecki Pomnik Walki i Męczeństwa - choć odsłonięty w epoce stalinizmu, stanowi wariant chrześcijańskiej Piety. Później sporo prac dla kościołów i - niby gorzkie podsumowanie - "Ręce - pomnik przyjaźni", gdzie jedna dłoń dławi w mocnym uchwycie drugą, rozpaczliwym gestem szukającą ratunku. Data - 1976; to przecież rok wprowadzenia do konstytucji PRL zapisu o przyjaźni z ZSRR...

Wśród mnóstwa zdjęć w starannie i pięknie wydanym tomie przykuwa uwagę jedno: trzydziestoparoletnia Janina odpoczywa w pracowni wśród narzędzi i gipsowych modeli, leżąc swobodnie na drewnianym stelażu, jakby sama była jedną z rzeźb. Uważnie patrzy w obiektyw. Spojrzenie ma przenikliwe - ale chyba jest z tej książki zadowolona... (Kraków 2009, ss. 268. Opracowanie graficzne Władysław Pluta. Na końcu m.in. bibliografia, indeks osób i streszczenie angielskie.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2009