Odmówcie sobie

08.03.2021

Czyta się kilka minut

Otóż pewien czytelnik postanowił wyłożyć mi słownikowe znaczenia słowa użytego w felietonie. Mam w domu słownik, dziękuję. Skorygował też odniesienie do historii praw wyborczych kobiet i pochylił się z troską nad moimi życiowymi doświadczeniami, bo muszą być koszmarne, skoro tak mnie uwiera kobiecość. Pudło. Ale on ma córki w moim wieku, więc wie, jak się powinnam czuć. W sumie nie byłoby to nic takiego, gdyby rzeczywistość nie zaatakowała ostatnio naporem „mężczyzn objaśniających świat”. Miałam ochotę odesłać ich wszystkich słowami: „Zanim objaśnisz mi świat, przyjrzyj mu się. Idź, przeczytaj Solnit i nie grzesz więcej”.

Tytuł eseju Rebeki Solnit sprzed dwunastu lat został szybko przekuty w termin: mansplaining. Bezbłędnie opisujący doświadczenia wielu kobiet, a tłumaczony na polski np. jako męsplikacja. Solnit wypiera się jego autorstwa. Jakby sam się wykluł między ludźmi i nazwał rzeczywistość, która się o to prosiła.


Czytaj także: Solnit oprowadza czytelników po galerii niemych kobiet. Niektóre milczą dosłownie, inne krzyczą na próżno.


 

Ten spokojny początek eseju o gospodarzu przyjęcia, który opowiadał jej o jej własnej książce ze znawstwem kogoś, kto nie czytał, ale i tak wie lepiej, a na pewno bardziej ma prawo mówić… Ile kobiet odnalazło w nim swoje doświadczenie? „Doświadczenie nauczyło mnie jednak, że całkowita, konfrontacyjna pewność siebie połączona z całkowitą niewiedzą jest upłciowiona – pisze Solnit. – Mężczyźni objaśniają rzeczy tego świata mnie i innym kobietom niezależnie od tego, czy wiedzą, o czym mówią, czy też nie. W każdym razie niektórzy mężczyźni”.

Nie wiem, czy amerykańska pisarka miała kiedyś bliższą styczność z Kościołem katolickim, ale tu można by urządzić muzeum żywej historii mansplainingu – i to w wersji, która wymagałaby własnego terminu. Bo tu mężczyźni ochoczo objaśniają kobietom kobietę i kobiecość. A że objaśnianie Boga, Biblii i Kościoła systemowo zastrzegli sobie, to rzecz już zupełnie oczywista i przezroczysta.

Ochoczo objaśniają więc, choć czasem dzielą się wątpliwościami: „Po każdym głoszeniu do kobiet mówię sobie: »nigdy więcej!«, a potem znów się w to pakuję i znów mam dogłębne przekonanie o tym, że to powinien być ostatni raz w życiu. Oczywiście nie myślę tak dlatego, że nie lubię kobiet lub niemiło mi się z nimi przebywa. Nie. Chodzi o to, że gdy próbuję im coś wytłumaczyć, opowiedzieć kim są, to mam doświadczenie totalnej absurdalności i bezsensu tego, co wymyśliłem”. Bingo! Tylko dlaczego piszesz to we wstępie do pierwszej z dwóch książek, w których kobietom tłumaczysz, jak być kobietą?

Do księgarń niedawno wjechała kolejna książka cytowanego autora. Idealnie przed świętem kobiet poprzedzonym miesiącami kobiecych protestów. Może objaśniacze mieszkają na innej planecie, na którą wciąż nie dociera, że mogliby się powstrzymać, posunąć. Zamilknąć. Że kobiety również dlatego wychodziły na ulicę. Że mają dość słuchania.

Katoliccy mężczyźni (zwłaszcza ordynowani) objaśniają mi kobiecość, Biblię, Kościół. W dodatku tak, żeby nie było w nim dla mnie miejsca. Wykrzykują teraz zza każdego internetowego węgła, bo głoszą rekolekcje. Niektórzy bardziej głoszą siebie i swoją opowieść. Zajmując całe miejsce. Nie biorąc pod uwagę, że posiadanie głosu nie jest warunkowane wyłącznie święceniami. Jest post, czas na odmawianie sobie. Potraficie odmówić sobie nie internetu i słodyczy, ale głosu i przestrzeni?

Może tylko ja jestem tym zmęczona i przytłoczona objaśnianą przez mężczyzn wiarą, Biblią, światem? Uciec w ciszę? Akurat jest post, więc może właśnie takiego postu mi potrzeba: od tego zgiełku?

Jednocześnie moje uszy głodne są głosu i opowiadania wiary i Biblii oraz towarzyszenia, ale łaknę głosu innego. Kobiecego głosu po polsku objaśniającego mi Kościół, duchowość, Ewangelię. Towarzyszenia kobiet, a nie przewodnictwa mężczyzn. Nie miałam pojęcia, jak bardzo, aż koleżanka po fachu, Agnieszka Piskozub-Piwosz, zdobyła się na opowiadanie o Ewangelii na YouTubie. Gdy pierwszy raz słuchałam, nie mogłam powstrzymać wzruszenia. Jakby deszcz spadł na spękaną ziemię. Banalna metafora, ale tak właśnie czułam: że ktoś trafił do mnie z życiodajnym Słowem. Ton, w którym słyszałam przełamaną niepewność, a nie tę pewność, że oto jestem w prawie, by mówić.

Coś pękło. Magazyn „Kontakt” wydrukował potem kilka odcinków jej rekolekcji na czas zwykły, teraz zaprosił Katarzynę Sroczyńską z rekolekcjami na Wielki Post. Zatem mogę pościć od opowiadaczy, ale jednocześnie zaspokoić głód słuchania. Mogę, bo ktoś zrobił miejsce, dał łamy – jakby megafon – głosowi kobiet. Ale czy ktoś z objaśniaczy podejmie ascezę i sobie odmówi? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2021