Odmiana Saryusza-Wolskiego

Zgodnie z krążącymi przeciekami partyjne organa PiS postanowiły zobowiązać rząd do zgłoszenia Jacka Saryusza-Wolskiego na stanowisko szefa Rady Europejskiej.

06.03.2017

Czyta się kilka minut

Jacek Saryusz-Wolski. Fot: Andrzej Zbraniecki / East News /
Jacek Saryusz-Wolski. Fot: Andrzej Zbraniecki / East News /

Jest to wyłącznie zagrywka taktyczna, obliczona po pierwsze na użytek wewnętrzny – własnemu elektoratowi można będzie tłumaczyć, że przecież rząd „popierał Polaka”, tylko że wredna Unia wybrała wbrew nam albo Tuska („kandydata niemieckiego”, jak go określił Kaczyński), albo kogoś zgoła innego, co tym bardziej umocni argumentację, że z Brukselą w żadnych sprawach nie należy się liczyć. Po drugie – jest to sprytne podstawienie nogi znienawidzonemu Tuskowi na ostatniej prostej przed ponownym wyborem: im więcej zamieszania wokół tej sprawy, tym większe szanse, że wskutek różnych układanek, na które Warszawa nie ma bezpośredniego wpływu, ostatecznie europejscy duzi gracze zadecydują przeciw niemu. Dostarczanie atutów w rozgrywce, w której się samemu nie bierze udziału, jest objawem infantylnego, podwórkowego traktowania własnej obecności w złożonym organizmie, jakim jest Unia, gdzie oprócz minimum solidarności i przyzwoitości w relacjach z partnerami trzeba też umieć wykazać spryt i dobre wyczucie warunków, w których da się realizować własne interesy. Obecne zaś przesilenia unijne są z pewnością ważne dla przyszłości Polski, pomimo całego rozprężenia, braku równowagi i narastającej niemocy.

Do tej postawy poniekąd obecna ekipa zdążyła nas przyzwyczaić. Zaskoczeniem może być raczej brak klasy, z jakim Saryusz-Wolski postanowił spalić swoją nietuzinkową przecież karierę, przyjmując rolę pożytecznego idioty. Po długim milczeniu zamieścił szereg wpisów na Twitterze, w sposób typowy dla tego medium chaotycznych i emocjonalnych. Świadczą o frustracji, z jaką przez ostatnie lata musiał grać wbrew sobie w drużynie Platformy, ale nie sposób z nich się dowiedzieć niczego merytorycznego. A tego moglibyśmy oczekiwać w momencie takiej wolty od człowieka o głębokiej znajomości spraw europejskich, nawet jeśli jego przechwałka „wprowadzałem Polskę do UE” świadczy, delikatnie mówiąc, o megalomanii. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017