Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I wychodzą zadowoleni. Mimo że i Picassa, i Moneta tam co kot napłakał. Ale wiedzieli, że zetkną się z wielką sztuką: Wiedeń był oklejony plakatami z wielkimi tytułami: "Od Moneta do Picassa".
Kiedy krakowskie Muzeum Narodowe wystawia wstrząsający cykl fotografii słynnego na cały świat Arakiego i oryginały "Dziesięciu Żydów" Andy’ego Warhola, pod kasami pustki. Wielojęzyczny tłum słychać na Rynku i na Kazimierzu.
O Arakim i Warholu można przeczytać (jeśli się ma dobry wzrok) na czerwonych plakatach Muzeum, obwieszczających "Pierwszy krok w stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej".
Więc zamiast zobaczyć na plakatach wielkie: "Araki w MN" albo "Warhol w Krakowie" - turyści i autochtoni wybierają piwo lub kawę na Rynku. Albo kotlet nocą. Na Kazimierzu.