Obywatelski obowiązek obrony przyzwoitości

Nie dajmy sobie zabrać minionych siedemnastu lat. Brońmy przed polityczną gawiedzią ludzi poważnych. Odrzućmy podejrzliwość i zacznijmy dobrą rozmowę, wymagającą cierpliwości, czasu, namysłu.

20.03.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

1.

Nie wiem, czy Leszek Balcerowicz postąpił słusznie, odmawiając jednemu z członków Komisji Nadzoru Bankowego prawa dalszego uczestnictwa w jej pracach. Zapewne prawnicy będą toczyć długie spory w tej materii, co tym bardziej obliguje zwykłego obywatela do refleksji, bowiem tam, gdzie wykładnia prawa jest zawikłana i często zależna od politycznej orientacji interpretującego, otwiera się przestrzeń wielkiej manipulacji. Wtedy obywatel powinien być szczególnie czujny, gdyż może to być początek procesu destabilizowania życia; procesu, który łatwo jest rozpocząć, lecz który może nie mieć (szczęśliwego) końca.

2.

Żałosne widowisko, jakie zgotowali nam posłowie PiS, Samoobrony i LPR w czasie tzw. debaty nad sprawą fuzji dwóch polskich banków z zagranicznym inwestorem, zdaje się otwierać nowy rozdział w historii polskiej bezmyślności, której gwałtowny postęp zawdzięczamy obecnej większości sejmowej: oto postanowiono na oczach milionów obywateli udowodnić, że wielu z nich żyło zupełnie gdzie indziej, niż im się wydawało, a ostatnie 17 lat było jedynie grą sennej materii. Z tez Leppera i Giertycha (chociaż nazwanie zlepka populistycznych komunałów "tezami" jest zabiegiem mocno i niezasłużenie owe wystąpienia nobilitującym) wynika bowiem, że Polska jest krajem doszczętnie rozgrabionym, złotówka dogorywa, a miażdżąca większość obywateli, podpierając mury, łachmanami wymusza datki od nielicznych przemykających limuzynami dorobkiewiczów. Fałsz takiej diagnozy widoczny jest gołym okiem, stąd pierwsze wezwanie obywatelskie: nie dajmy sobie zabrać minionych siedemnastu lat, które dla wielu były latami wielkiego trudu i w trakcie których Polska przeszła wielkie przeobrażenia. Zapewne nie bez kosztów i ofiar, ale podjęta przez rządzący w parlamencie układ próba wykorzystania poszkodowanych nie po to, aby nieść im pomoc, ale po to, aby zdyskredytować tych, którzy pomocy nie wymagają, jest wyjątkowo cyniczną i brutalną grą. Z tej gry wszyscy wyjdziemy poszkodowani.

3.

Słusznie mówi się, że upokarzanie adwersarza stało się naczelnym sposobem funkcjonowania w świecie polskiej polityki. Chociaż w istocie twierdzenie to jest zbyt słabe: naszym politykom nie chodzi o upokarzanie siedzącego po drugiej stronie stołu dyskutanta, ale o coś więcej: funkcjonariusze PiS, Samoobrony i LPR postawili sobie za cel upokorzenie ludzi przyzwoitych niezależnie od ich profesji i miejsca w społeczeństwie. Ich zadaniem jest wykazać, iż satysfakcja z osobistej wendety i długo odkładanego rewanżu weźmie górę nad refleksją i namysłem. Następuje galopująca deprecjacja polityki, którą sprowadzono do zawłaszczania stanowisk i wyrządzającego ogromną szkodę dobru powszechnemu regulowania zaległych porachunków. Trudno tu nawet mówić o "grze" politycznej, skoro widać jak na dłoni, że chodzi o wy-granie sprawy tylko o tyle, o ile będzie to ode-graniem się na adwersarzu. Wobec nieprzyzwoitości zachowań panujących w Sejmie trzeba sformułować drugie wezwanie obywatelskie: zróbmy wszystko, aby ocalić przyzwoitość i powagę ludzkich zachowań. Brońmy przed polityczną gawiedzią ludzi poważnych, to znaczy takich, którzy powagę sytuacji stawiają wyżej niż samych siebie. Marszałek Lepper wykrzykujący do skwapliwie podstawionego mikrofonu, iż miejscem Leszka Balcerowicza są "kamieniołomy", jest antytezą szefa NBP, który odpowiadając na pytanie, jak zniósł nieprzyzwoitość sejmowej indagacji, rzekł, iż starał się wytłumaczyć racje stojące za powagą życia ekonomicznego i jeśli ktoś z tej lekcji obywatelskiej zechciał skorzystać, próba warta była podjęcia. Pierwszemu z panów chodzi jedynie o odegranie się i wywołanie powszechnego chaosu, w którym my wszyscy mamy odegrać rolę liczmanów ustawionych na planszy, drugi zabiega o to, abyśmy rozumniej organizowali swój świat. Dla triumwiratu sejmowego nie jest to cel szczególnie pożądany, bowiem świat nie ma być zorganizowany rozumniej, czyli drogą negocjowania różnych racji, świat ma być zorganizowany "po naszemu".

4.

I wreszcie rzecz ostatnia: zanik osobowości w naszym życiu politycznym pogłębił się katastrofalnie. Osobowość, czyli - jak argumentował Kazimierz Dąbrowski - kogoś, kto swe zdolności i nieustanną pracę nad sobą kieruje w stronę publicznego dobra, zastąpiła w najlepszym razie "indywidualność", czyli ten, kto swoje, często wątpliwej jakości walory egoistycznie wykorzysta dla siebie i racji swoich popleczników. Jednym z przyczyn tego stanu rzeczy jest zapoczątkowana przed kilku laty i obecnie nasilająca się podejrzliwość jako główny mechanizm działalności politycznej. Obecnie podejmuje się jakieś kroki, powołuje rozliczne komisje nie dlatego, że powzięło się wiedzę na jakiś temat, nawet nie dlatego, że żywi się poważne podejrzenia, ale dlatego, że chce się zniszczyć w drugim człowieku jego racje i podstawić w to miejsce racje własne ucieleśnione we "własnym", w "naszym" człowieku. Podejrzliwość tego typu niebezpiecznie bliska oszczerstwu jest destruktywna, bowiem niszczy przyszłość w imię wykoncypowanej przeszłości; zabrania na zapas zakładając u partnera rozmowy najgorszą wolę i wszelką złą wiarę. Podejrzliwość nie ma nic wspólnego z ostrożnością czy dystansem, bowiem te ostatnie podtrzymują dialog, podczas gdy podejrzliwość zamyka rozmówcę w moim jego obrazie i prowadzi do sytuacji, w której normą wypowiedzi jest monolog "jedynie słusznej" strony. Gdy Andrzej Lepper wysyła Leszka Balcerowicza do kamieniołomu, daje przykład najgorszej możliwej postawy: nie mówi "podejrzewam cię, że...", bowiem taka wypowiedź ustanawiałaby jakąś hipotetyczną płaszczyznę rozmowy, ale przechodzi do konkluzji, która jako żywo przypomina słynny epizod z przygód Alicji po drugiej stronie lustra, gdzie rzeczywistość zostaje odwrócona, wyrok poprzedza śledztwo, a przestępstwo pojawia się na samym końcu sprawy.

I oto powód ostatniego, trzeciego wezwania: brońmy dobrej rozmowy, wymagającej cierpliwości, czasu i namysłu, szanującej rozmówcę jako uczestnika tej samej przestrzeni, w której obowiązują nas wspólne normy postępowania. Jeśli tego nie uczynimy, zejdziemy do poziomu połykaczy populistycznych haseł zmienianych zależnie od okoliczności.

Prof. TADEUSZ SŁAWEK (ur. 1946) jest poetą i prozaikiem, tłumaczem poezji angielskiej i amerykańskiej, teoretykiem literatury. W latach 1996-99 był rektorem Uniwersytetu Śląskiego, obecnie jest kierownikiem Katedry Literatury Porównawczej tej uczelni. Opublikował m.in. "Między literami. Eseje o literaturze konkretnej", "Antygonę w świecie korporacji", "U-bywać" . Stale współpracuje z "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2006