Obrona manewrowa. Co dzieje się na linii frontu?

Rosyjska armia próbuje odciąć Donbas od reszty Ukrainy. Gdzieś na wschód od Charkowa, na kluczowym teraz odcinku frontu, ukraińscy żołnierze walczą o to, aby ten plan udaremnić.
z linii frontu w obwodzie charkowskim

07.05.2022

Czyta się kilka minut

 Iwan, dowódca baterii samobieżnych dział (na pierwszym planie), wraz z członkami swojej załogi. Linia frontu w obwodzie charkowskim, Ukraina, 29 kwietnia 2022 r. / FOT. PAWEŁ PIENIĄŻEK /
Iwan, dowódca baterii samobieżnych dział (na pierwszym planie), wraz z członkami swojej załogi. Linia frontu w obwodzie charkowskim, Ukraina, 29 kwietnia 2022 r. / FOT. PAWEŁ PIENIĄŻEK /

Nie ma tutaj rozbudowanych okopów, głębokich i krętych, z którymi kojarzą się wojenne fronty. Widać tylko wyryte w ziemi jamy, przykryte gałęziami i sianem, które rozsiane są na osłoniętym drzewami terytorium. To w nich żołnierze mogą znaleźć chwilę wytchnienia, a także schronienie w razie zagrożenia. A ono jest nieustające: nad głowami co chwila świszczą pociski artyleryjskie.

– Przeleciał nad nami – mówi 21-letni żołnierz Serhij po tym, jak jeden z takich świstów rozlega się głośniej.

– Niech Bóg błogosławi ich celowniczego – ironizuje 39-letni Andrij.

Serhij przyznaje, że gdy naprawdę jest gorąco, to już się nauczyli, aby wskakiwać do jamy z ogromną prędkością. Tam przeczekują ostrzał, a potem od razu wychodzą na pozycje, aby nie dać się zaskoczyć rosyjskiej grupie dywersyjno-rozpoznawczej. Zdarza się, że pod osłoną artylerii takie grupy uderzeniowe próbują podejść pod pozycje ukraińskie, aby z zaskoczenia zaatakować i się przebić.

Od rosyjskiej armii Serhija i Andrija oddzielają tylko lekkie wzniesienia i rozmieszczone przez Ukraińców miny przeciwpancerne.

– Tam są ich pozycje. Do wczoraj stał tam czołg – pokazuje Andrij. – Każdego dnia próbują się przedrzeć. Wykorzystują głównie artylerię i helikoptery. Piechoty nie wysyłają, bo nie daje rady.

Bitwa o Donbas

Tutaj, na północnym odcinku frontu – tego, który dziś ciągnie się setki kilometrów od okolic Charkowa na północy przez Izium, Rubiżne i Popasną na wschodzie, aż po stepowe równiny obwodów zaporoskiego i mikołajowskiego na południu – ukraińska armia nie tylko się broni, ale także kontratakuje. Usiłuje odbić tereny, które wojska rosyjskie zajęły w pierwszych dniach i tygodniach inwazji rozpoczętej 24 lutego.

Kluczowym elementem tego etapu konfliktu jest Donbas: ten sam region we wschodniej części kraju, gdzie wiosną 2014 r. Rosja rozpętała tę wojnę, tworząc tam dwa kontrolowane przez siebie marionetkowe parapaństwa. Z kolei dla wyniku obecnej bitwy o Donbas jednym z kluczowych miejsc jest to, w którym walczą Serhij i Andrij. 

Bo chociaż rosyjska armia została odepchnięta od Charkowa, to wciąż kontroluje znaczną część regionu charkowskiego. Dzięki temu Rosjanie mogą z łatwością zaopatrywać swoje wojska, które próbują nacierać na Donbas z kierunku okupowanego już przez nich miasta Izium (w południowo-wschodniej części obwodu charkowskiego). Jeśli Rosjanom się to powiedzie, mogą odciąć Donbas od reszty terytoriów Ukrainy, a tym samym otoczyć walczące tam ukraińskie zgrupowanie, szacowane na kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy.

Jeśli natomiast siłom ukraińskim uda się odepchnąć Rosjan jeszcze dalej na wschód od Charkowa, wówczas mogą wyjść na tyły rosyjskiego zgrupowania atakującego z rejonu Iziumu. Gdyby Ukraińcom się to udało, wówczas to sami Rosjanie mogliby się znaleźć w okrążeniu.

Na wojnie, ale blisko domu

Na początku inwazji ukraińska 93. Samodzielna Brygada Zmechanizowana „Chołodnyj Jar”, w której służą Andrij i Serhij, stawiała opór rosyjskiej armii w obwodzie sumskim. Potem została przerzucona tutaj, do sąsiedniego obwodu charkowskiego.

93. Brygada należy do najbardziej doświadczonych jednostek w ukraińskiej armii. Brała udział w kluczowych bitwach w Donbasie w latach 2014-15, jak te o Iłowajsk, donieckie lotnisko czy Debalcewe. Także teraz, od pierwszych godzin rosyjskiej ofensywy na pełną już skalę, „Chołodnyj Jar” bierze nieustannie udział w walkach.

Serhij ma dodatkową motywację, by walczyć. Linia frontu przebiega kilkadziesiąt kilometrów od jego rodzinnego miasta. Po tym, co wydarzyło się w Mariupolu, Buczy i wielu innych miejscach, Serhij zdaje sobie sprawę, że bestialstwo może dosięgnąć każdego. Liczba ofiar cywilnych i skala zbrodni wojennych wciąż jest niemożliwa do oszacowania.

W domu została jego matka, która teraz plecie siatki maskujące. Chce jakoś wesprzeć swoich synów – bo nie tylko Serhij, ale także jego młodszy brat służy w strefie działań zbrojnych. Gdy nadarza się okazja, Serhij rozmawia z matką przez telefon. Ona przekonuje, że się nie martwi, nic a nic. Ale czasem nie wytrzymuje i zaczyna płakać.


ATAK NA UKRAINĘ: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


– Jestem na wojnie, a jednocześnie blisko domu. Dlatego muszę tu stać, żeby go obronić – mówi Serhij.

Na pozycjach warunki są spartańskie. W jamach jest chłodno i nie ma dużo miejsca. Jamy są dość płytkie. W obwodzie sumskim mieli głębsze okopy, w których można było porządnie się ukryć i spokojnie przemieszczać. Tutaj tego nie ma – gdy leci pocisk, muszą po prostu padać na ziemię lub wskakiwać do najbliższej jamy.

Serhij nie narzeka na wojenną monotonię, wyczekiwanie i dłużące się dni.

– Wracasz z posterunku, masz gdzie spać i co zjeść. Na ogniu szykujemy jedzenie. Gdyby nie kamizelka kuloodporna i karabin, byłoby tutaj jak na pikniku – próbuje żartować.

Nie dać się wziąć w kleszcze

Brak polowych umocnień wynika z tego, że żołnierze zajęli te pozycje niedawno, a także ze względu na dynamikę tej odsłony wojny.

Przez ostatnie lata, aż do 24 lutego, starcia w Donbasie toczyły się na mniej więcej tych samych pozycjach, które obie strony zajmowały od początku 2015 r. Konsekwentnie je umacniali, znali je oraz całą okolicę jak własną kieszeń. Wojna okopowa, zazwyczaj o niskiej intensywności (co nie znaczy, że bez ofiar) – tak w ostatnich latach wyglądał konflikt w Donbasie. Teraz 93. Brygada walczy w innych warunkach.

23-letni Ołeksandr, mimo młodego wieku, jest dowódcą tej pozycji ukrytej na obrzeżach lasu. Również ona poznaczona jest licznymi jamami, przysłoniętymi przez drzewa. Ołeksandr służy już czwarty rok. Przyznaje jednak, że doświadczenie, które nabył w minionych latach, znacząco różni się od tego, z czym musi mierzyć się po 24 lutego.

– Wcześniej to była wojna pozycyjna, a tu są działania manewrowe. Jesteśmy w ciągłym ruchu. Rzadko się zdarza, żebyśmy siedzieli dłużej w jednym miejscu. Wcześniej bywało, że na jednej pozycji spędzaliśmy osiem-dziewięć miesięcy, przesuwając się tylko nieznacznie. A teraz w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zmieniliśmy już kilkadziesiąt punktów – wyjaśnia Ołeksandr.

W wielu miejscach linia frontu przesuwa się niemal codziennie, więc nie ma też okazji, aby ją lepiej umocnić. Także skala działań zbrojnych i wykorzystywany arsenał są nieporównywalne. Rosjanie powszechnie wykorzystują lotnictwo, drony i rakiety dalekiego zasięgu. Także ataki artyleryjskie są zmasowane. Dlatego oddziały piechoty rzadko kiedy ruszają do bezpośredniej walki. Większość czasu spędzają na ukrywaniu się, wyczekiwaniu i obronie przed natarciami przeciwnika.

– Jeśli wróg się przedrze, wezmą nas w kleszcze. Wątpię jednak, żeby im się to udało. Robimy wszystko, żeby tak się nie stało – mówi Ołeksandr.

Drony naprowadzają artylerię

Na pozycji Ołeksandra tego dnia akurat wszyscy mieli dobre humory. Siedzieli wokół drewnianego stołu i analizowali udaną akcję taktyczną: ludziom z jego plutonu dopiero co udało się ustrzelić rosyjski bojowy wóz piechoty (BMP); trafili go kierowanym pociskiem przeciwpancernym. Wciąż jeszcze płonął.

Plutonowy pokierował drona nad miejsce, gdzie płonął BMP, aby potwierdzić i zarejestrować, że rzeczywiście został on zniszczony. Zgodnie z ukraińskim prawem za zniszczenie takiego wrogiego pojazdu przewidziana jest nagroda finansowa w wysokości niemal 43 tys. hrywien (czyli prawie 6,5 tys. złotych). Żołnierze zapewniają jednak, że to nie pieniądze są dla nich motywacją.

– To najlepsza praca na świecie, bo bronimy swojej ziemi. A co może być lepszego? Najpierw uszkodziliśmy ciężarowy kamaz, a teraz zniszczyliśmy BMP. Krok po kroku wybijamy ich stąd – mówi Ołeksandr.

Ale także Rosjanie polują na ukraiński sprzęt wojskowy. Ze względu na dużą liczbę rosyjskich dronów, które pomagają naprowadzać ogień artylerii, załogi ukraińskich dział samobieżnych mają bardzo utrudnione zadanie. Podobnie jak żołnierze piechoty, bateria dział typu Goździk stoi ukryta pod drzewami. Na wyjściowe pozycje Goździki muszą przemieszczać się sprawnie, prowadzić szybki ostrzał i potem znowu szukać ukrycia.

– Rosjanie wykorzystują dużo artylerii, a przede wszystkim dużo bezzałogowych statków powietrznych. Część widzimy i słyszymy, więc można zawczasu odejść, schować się czy przemieścić. Ale niektórych nie da się dostrzec – przyznaje Iwan, dowódca baterii Goździków. – Mimo wszystko ich oszukujemy, wykręcamy się i jeździmy na nowe reduty, skąd razimy wroga.

Zobacz moją jaskółeczkę

Gdy zmierzamy na pozycje artylerii, przy drodze co jakiś czas pojawia się zniszczony rosyjski sprzęt wojskowy. Jak np. stojący na gruntowej drodze czołg, który na pancerzu ma namalowane litery „Z”. Albo raczej – to, co kiedyś było czołgiem. Kadłub pozbawiony jest bowiem wieżyczki, która na skutek wybuchu gdzieś daleko odleciała.

– To wszystko robota naszych chłopców – twierdzi Iwan.

– Tak, to my – potwierdza jeden z członków załogi działa samobieżnego. – Ale nam też się dostaje. Zobacz moją jaskółeczkę.

Pokazuje żelazną maszynę, której gruby pancerz jest obity odłamkami; na skutek ostrzału uszkodzony został bak. 21-letni Danyło, który jest dowódcą trafionego działa, wyjaśnia, że doszło do tego w trakcie pojedynku artyleryjskiego. Pocisk spadł kilka metrów od nich i odłamki wyrządziły trochę szkód.

– Nasza załoga go wciąż remontuje, ale działo samobieżne może już jeździć – mówi Danyło.

Po Buczy rwało mnie od środka

Tym razem obyło się bez strat. Ale wcześniej, gdy walczyli w obwodzie sumskim, jeden z ich towarzyszy zginął. Najpierw został raniony w trakcie ostrzału. Reszta załogi chciała go uratować, ale zanim zdążyli do niego podejść, spadły kolejne pociski. Żołnierza nie udało się ocalić. Także działo samobieżne zaznało wtedy poważnych uszkodzeń, ale zostało szybko naprawione .

– Straty nas nie demoralizują, tylko dodają więcej złości – mówi Ołeksandr, dowódca drugiego działa samobieżnego.

Ołeksandr ma dwuipółletniego syna. Dawno go nie widział. Czasami, jak jadą do okolicznych wsi, widuje w nich dzieci. Choć wojna jest blisko, cieszy się na ich widok.

– Kiedy zobaczyłem to, co oni wyprawiali w Buczy, to mnie aż rwało od środka. Nie ma dla nich żadnej litości ani nie będzie. Prawa rycerskie przestały obowiązywać – mówi Ołeksandr.

Na podstawie rozmów z żołnierzami ze swojej brygady Iwan twierdzi, że większość ma dzisiaj tę samą motywację: walczą, aby Rosjanie nie zajęli już więcej nowych terytoriów, żeby nie doszli do ich rodzin, do ich bliskich i ukochanych.

– Wróg wtargnął na naszą ziemię i musimy go stąd przegnać – mówi Iwan.

Los Donbasu nie jest przesądzony. Rosjanie nacierają z różnych kierunków i próbują przerwać ukraińską obronę w wielu miejscach, licząc, że trafią na słaby punkt.

Wojna manewrowa trwa. ©

Tekst ukończono 6 maja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Obrona manewrowa