Obrazki z papieskich wakacji

Zapowiedzi obiecują na wyrost – z filmu „Apartament” nie dowiemy się, jaki Jan Paweł II był „prywatnie”. To film jak album z wakacji. Po pewnym czasie staje się nudny.

23.05.2015

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu pt. Apartament / materiały producenta /  / materiały producenta
Kadr z filmu pt. Apartament / materiały producenta / / materiały producenta

Zacznę od kilku cytatów z informacji zapowiadających (reklamujących) ten film. „»Apartament« to najbardziej intymna opowieść o pontyfikacie Jana Pawła II – niepublikowane dotąd filmy z prywatnych wyjazdów, które powstawały w czasie nieoficjalnych wypraw w góry w latach 1991-2004. Brało w nich udział zaledwie kilka osób i nigdy nie były relacjonowane przez media”.

„O Janie Pawle II napisano i powiedziano już prawie wszystko. (…) A jednak czy tak naprawdę go poznaliśmy, czy wiemy, jaki był, gdy nie otaczały go tłumy wiernych, gdy nie było wokół niego watykańskich dostojników, gdy zdejmował białą sutannę i spotykał się z przyjaciółmi? O czym z nimi rozmawiał, co go cieszyło, czym się martwił, czy był już „tylko” głową Kościoła, biskupem Rzymu, czy wciąż też księdzem – takim, jakim był, gdy pieszo zmierzał do swojej pierwszej parafii w Niegowici? Jak się modlił, jak powstawały jego encykliki, co czytał i o co pytał tych, którzy odwiedzali go w prywatnych apartamentach?”      „Ten najbardziej oczywisty apartament to pokoje na trzecim piętrze pałacu Apostolskiego. Ale był nim też skromny pokoik w domu położonym wysoko w górach w LesCombes, leśna polana w czasie długiej wędrówki w Alpach, a czasem dom drwala w Dolomitach”.

„O Janie Pawle II opowiadają uczestnicy górskich wycieczek (…). Z tych opowieści oraz z archiwalnych zdjęć wyłania się portret najpotężniejszego człowieka w Kościele, który prywatnie żył w sposób niebywale skromny, prosty, bez majestatu i celebry”.

Przytoczyłem te fragmenty zapowiadających film „Apartament”, bo wyrażają to, co z pewnością, według jego twórców, ten osobliwy film miał przekazać. Czy przekazał?

Zacznijmy od początku. Kardynał Stanisław Dziwisz kiedyś powiedział Piotrowi Kraśce o taśmach z nagraniami filmowymi z papieskich eskapad górskich. Pewnie wtedy pojawiła się myśl o zrobieniu z tych materiałów pełnometrażowego filmu. Z pewnością chodziło o to, by w dziesiątą rocznicę śmierci pokazać Jana Pawła II – dziś wpisanego do katalogu świętych Pańskich, po prostu jako człowieka. Chciano stworzyć „najbardziej intymną opowieść” o wielkim Papieżu. Scenariusz, który miał połączyć w jedną całość te filmiki, był w głównym założeniu prosty: dawny sekretarz Jana Pawła II, dziś kardynał metropolita krakowski Stanisław Dziwisz – jako główny narrator, wyjaśnia i komentuje kolejne obrazy.

Kard. Stanisław Dziwisz i Piotr Kraśko

Na początek filmu, w konwencji reportażu, Piotr Kraśko oprowadza po domu w Les Combes, małej wiosce, położonej około 20 km od Aosty, w pobliżu Parku Narodowego Gran Paradiso, gdzie oderwany od watykańskiej rutyny Jan Paweł II aż dziesięć razy spędzał wakacje, oraz po miejscach, w których zjawiał się całkowicie prywatnie (np. wiejska knajpka, do której przychodził na kawę i kieliszek wina). Możemy zobaczyć, jak papież w niczym niewyróżniającym się samochodzie (bez znaków watykańskich) jedzie w góry. Wiemy, że są to obrazy z wakacji i krótkich wypadów w góry w tzw. wolne dni Papieża.

Autorzy nie dbają o chronologię. Ma się wrażenie, że są to poskładane tematycznie fragmenty kilku zaledwie wycieczek. Jan Paweł II raz maszeruje górskimi szlakami w sutannie (bardzo lekkiej, bo klimat jest gorący - skomentuje kardynał Dziwisz), zaraz potem bez niej, w ciemnych spodniach i białej koszuli. Jeśli krajobraz jest zimowy – w sutannie i białej, pikowanej kurtce. Zimowa czapka jest inna, naciągana na uszy, w lecie inne. Czasem (w lecie) nosi jakby kowbojski kapelusz z szerokim rondem. Zresztą, może miał te dwa wycieczkowe stroje i na różnych wycieczkach się w nie ubierał.

 Prawdopodobnie pomysł filmowania tych wypadów w góry zrodził się – niestety – stosunkowo późno. Nie ma filmów z wypraw narciarskich, choć np. wypad, w którym Papieżowi towarzyszył prezydent Republiki Włoskiej Pertini, był solidnie obfotografowany i opisany przez dziennikarzy. („wasza świątobliwość śmiga jak jaskółka” powiedział zachwycony prezydent, który na nartach nie jeździł). Tak więc Jan Paweł II w filmie raz jest młodszy, innym razem stary i schorowany. Młodszy, owszem, podpierając się długim kijem, dzielnie maszeruje, ale nie jest to już pewny krok zaprawionego wędrowca. Na byle mostku czy stromiznie czuje się mniej pewnie. Kilka razy widać podtrzymujące lub ubezpieczające ręce towarzyszących Papieżowi mężczyzn.

Z tymi towarzyszami wędrówek widz może mieć problem. Zapowiedzi sugerują, że Papież, ucieka od protokołu i obyczajów watykańskich, i w ciągu tych wolnych godzin czy dni wchodzi w „normalne” życie, po prostu żyje jak każdy z nas. Ale przecież to nie było możliwe, w końcu papież to papież. Nic więc dziwnego, że w tych wyprawach towarzyszyli mu „tylko”: osobisty sekretarz – Dziwisz, osobisty lekarz – Budzonetti, osobisty kamerdyner-fotograf Angelo Gugel, cztery zakonnice, czterech watykańskich żandarmów, kierowca, rzecznik prasowy Watykanu Joaquín Navarro-Valls, zaprzyjaźniony intelektualista ks. Tadeusz Styczeń. I nie jestem pewien, czy rzeczywiście wymieniłem wszystkich.

Jan Paweł II wędruje z kijem jak ubogi pielgrzym, ale widzimy, że na tę wyprawę jego towarzysze zabierają dwa duże namioty, koce, jedzenie dla wszystkich i… składany fotel, czy, jeśli kto woli, krzesło z poręczami. Na niektórych ujęciach widać kawałek człowieka (nigdy całego), który ten złożony fotel za Ojcem Świętym nosi.

Jan Paweł II często pokazywany jest na tym fotelu właśnie, przy domu, ale i na postojach w górach, jak siedzi i czyta. Kardynał Dziwisz komentuje, że Jan Paweł II w czasie wakacji dużo czytał. Na filmie zawsze, (chyba z jednym wyjątkiem, raz studiuje jakiś maszynopis), czyta Brewiarz. Tak musiało być, to oczywiste, czytał kiedy indziej, musiał mieć tych opiekunów, zwłaszcza, że zdjęcia pochodzą z okresu, kiedy jego siły były nadwątlone. Po co więc w zapowiedziach eksponować coś, czego na filmie nie widać, po co opowiadać o tej niezwykłej prostocie? Odniosłem wrażenie, że to nie Jan Paweł II zabiera tych wszystkich ludzi w góry, ale to oni jego zabierają.

Papież w filmie milczy. Owszem, kilka razy coś mało ważnego powie, lecz pokazany jest jako milczący. Ożywia się kiedy inni śpiewają i widelcem wystukuje rytm piosenki, uderzając w szklankę. Na ścieżkach górskich spotyka turystów. Ci są autentycznie wzruszeni. Papież się zatrzymuje, chwilę z nimi rozmawia, ale widz słyszy strzępy rozmów i wie, że to rozmowy w rodzaju „jak ci na imię?” z dziećmi, „skąd jesteście?” z dorosłymi. Zrozumiałe, że nie rozmawia z nimi o Levinasie czy św. Tomaszu.

Kadr z filmu pt. Apartament / materiały producenta

Tak to wyglądało, ale było autentycznym przeżyciem. Film nim nie jest. Zaprzyjaźniona osoba, z którą wymieniałem wrażenia po filmie, napisała: „Obejrzałam. Niestety w trakcie trwania, zdaje mi się, że przysnęłam. Chociaż ciężko to stwierdzić, bo gdy zasypiałam, papież był w górach, a jak się obudziłam, też był w górach. Tylko chyba starszy”. W zapowiedzi informowano: „»Apartament« to spokojna, nieśpieszna, mądra opowieść o człowieku, który zmienił świat”. Nieśpieszna, że aż nudna.

Bo ten film się ogląda jak rodzinny album z wakacji dziadka, którego albo się znało, albo nawet nie. Tylko ci, którzy tam wtedy byli, oglądając album (film) od nowa, przeżywają minione chwile bliskiego obcowania z człowiekiem niezwykłym, wielkim, świętym. Słuchając kardynała Dziwisza, Arturo Mari i innych, których oglądamy w filmie (narzucające się porównywanie: oglądany na filmie „on wtedy” i „on dziś” prowokuje do refleksji o przemijaniu młodości), słyszymy autentyczne wzruszenie i zachwyt, i widzimy, jak są bezradni, chcąc przekazać klimat tamtych chwil. Bo tego zrobić się nie da.

Oglądając „Apartament” należy uruchomić pamięć i jako tło, w wyobraźni, oglądać obrazy papieskich liturgii, zobaczyć go, jak przemawia do wielotysięcznych tłumów, zobaczyć obrazy z jego podróży, z Asyżu, liturgię „Mea culpa” Kościoła. Trzeba mieć przed oczami wyobraźni Jana Pawła II, wielkiego, misjonarza, profetycznego oratora, aby rzeczywiście zobaczyć przygarbionego, milczącego starego człowieka, który górską ścieżką, zachowując sporą odległość od towarzyszy, idzie samotnie zatopiony w myślach, lub kiedy na składanym krześle, na tle gór, w wielkim słomkowym kapeluszu, siedzi i modli się z brewiarza.

„Apartament” – reżyseria: Maciej Czajkowski, Przemysław Hauser. Scenariusz: Przemysław Hauser, Marek Zając, Przemysław Reichel, Maciej Czajkowski, Piotr Kraśko. Producent: Telewizja Polska, TBA Group i Centrum Jana Pawła II, 2015.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej