Obcy są wśród nas

Wyjątkowo gorzki jak na czeskie kino film Hřebejka opowiada o rodzącym się ekstremizmie i mechanizmach wykluczenia.

20.11.2007

Czyta się kilka minut

Dziwny jest ten świat - chciałoby się zaśpiewać po obejrzeniu filmu Jana Hřebejka. Ledwie zatarły się podziały na Świat Pierwszy, Drugi i Trzeci, natychmiast ujawniły się nowe, niewidzialne gołym okiem granice. Nie ustają także wędrówki ludów: ze Wschodu na Zachód, z Południa na Północ nieprzerwanym strumieniem płynie ludzka rzeka - uchodźców czy po prostu szukających szczęścia po tej lepszej stronie. W "Na złamanie karku" poprzez historie dwóch współczesnych praskich rodzin twórcy przyglądają się funkcjonowaniu innej, większej wspólnoty: tej wielorasowej i wielonarodowej, która stała się faktem w USA czy zachodniej Europie i powoli zaczyna zadomawiać się w naszych stronach.

Przy okazji Hřebejk pokazuje, jak łatwo człowiek staje się towarem - wszak można go przemycić przez granicę, a potem sprzedać niczym zwykłą kontrabandę. Taką drogą trafia do czeskiego małżeństwa indyjskie niemowlę. Kolor skóry dziecka nie jest problemem dla zdesperowanej bezpłodnej kobiety, która ze względu na kryminalną przeszłość męża nie może nawet marzyć o legalnej adopcji. Jednak związany z subkulturą szalikowców, wygolony na łyso małżonek musi pokonać w sobie głęboko zakorzenione rasistowskie fobie. I nie są one bynajmniej domeną napakowanych kibiców Sparty Praga. Hřebejk i jego dyżurny scenarzysta Petr Jarchovský przenoszą uwagę na inne grupy społeczne, które skonfrontować się muszą z problemem odmienności i nieprzystosowania.

Była żona szanowanego profesora nie kryje niechęci wobec romskich sąsiadów. Za to wzorem tolerancji wydaje się jej młodsza i bardziej oświecona następczyni, pracująca na co dzień w ośrodku dla uchodźców. Jakże łatwo jednak pochylać się nad obcymi, kiedy mieszka się w pięknej, starej willi na Hradczanach, a nie w zapuszczonej kamienicy pełnej smagłolicych, podszytych frustracją przybyszów z Rumunii czy Słowacji. Jakże łatwo bronić praw człowieka i głosić hasła spod znaku "multi kulti", kiedy na co dzień żyje się w świecie sterylnym i zamkniętym. Warstewka tolerancji okaże się w przypadku pani socjolog nader cienka, kiedy przyjdzie jej stanąć twarzą w twarz z obcym żywiołem.

W czeskim filmie wywracającym do góry nogami rozmaite utarte schematy myślowe obserwujemy także ciekawą przemianę kulturową. Naród niegdysiejszych emigrantów dziś sam zmagać się musi w coraz większym stopniu z falą imigracji z biedniejszych zakątków globu. Zwłaszcza ci, którzy pozostali w ojczyźnie, ale nie stali się beneficjentami nowej kapitalistycznej rzeczywistości, pozostają wyjątkowo sceptyczni wobec wszelkich humanitarnych akcji, skierowanych pod adresem egzotycznych przybyszów. Owszem, przyklasną prezydentowi Havlowi goszczącemu skośnookich dysydentów, ale na co dzień tolerować będą co najwyżej rzutkich Wietnamczyków, sprzedających na bazarach tanie tekstylia. Reszta stanowi obcy element, zagrażający w ekstremalnej wersji czystości rasowej, w wersji złagodzonej - porządkowi publicznemu spokojnych obywateli.

Pomimo znamion lekkości wyjątkowo gorzki jak na czeskie kino film twórcy "Musimy sobie pomagać" i "Piękności w opałach" w niezwykle wyważony sposób opowiada o rodzącym się ekstremizmie i mechanizmach wykluczenia. Uprzedzenia w czeskim społeczeństwie nie dotyczą bowiem wyłącznie rasowych odmieńców. Człowiek naznaczony przestępczym życiorysem ma marne szanse wrócić na łono zdrowego społeczeństwa. Raz odrzucony, najpewniej zradykalizuje swoją postawę i skończy tam, skąd tak bardzo próbował uciec. Bohaterów filmu "Na złamanie karku" dzieli kulturowa i społeczna przepaść, ale żaden człowiek nie jest tutaj samoistną wyspą i wcześniej czy później musi dojść do dramatycznego zderzenia.

Szkoda, że Hřebejk w swoim krytycznym opisie tak mocno dociska pedał, przeciwstawiając czeską ksenofobię wyidealizowanej otwartości Australijczyków, której zawdzięcza swoje szczęście jeden z bohaterów filmu. Australia, jak wiadomo, też ma swoje problemy z imigrantami, nie mówiąc o autochtonach. Ma je przecież każdy kraj, który albo otworzył swoje granice, albo funkcjonuje jako ziemia obiecana czy bodaj jej przedsionek. Dobrze jednak, że czescy twórcy mają w sobie tego rodzaju globalną świadomość i potrafią dostrzec u siebie samych kiełkujące ziarna nacjonalizmu czy zwykłą pogardę dla drugiego człowieka. Zwłaszcza że plagi owe plenią się nie tylko na marginesach społeczeństwa i nie tylko na styku obcych kultur.

"NA ZŁAMANIE KARKU" ("Horem pádem") - reż.: Jan Hřebejk, scen.: Petr Jarchovský, zdj.: Jan Malíř, muz.: Aleš Březina, wyst.: Petr Forman, Emília Vášáryová, Jiří Macháček, Nataša Burger, Jan Tříska i inni. Prod.: Czechy 2004. Dystryb.: Art. House.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2007