Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaczyna DMS swój wykład stwierdzeniem, że skoro spory o dopuszczalność kary śmierci mają charakter sporu o wartości, który "nie podlega naukowemu rozwiązaniu", to rzecz wymaga podjęcia decyzji politycznej. "Kiedy ludzie uważają, że system prawa, który nie przewiduje kary śmierci, jest niesprawiedliwy, oznacza to, że system ten jest niesprawiedliwy" - pisze dalej DMS, powołując się na wyniki badań, wedle których w 2004 r. 77 proc. Polaków udzielało poparcia karze śmierci, w Wielkiej Brytanii ok. trzech czwartych społeczeństwa, w skali zaś całego globu 52 proc. Zapomniał DMS albo polenił się dodać, że w skali całego globu 68 proc. jego mieszkańców uważa za sprawiedliwe kamienowanie niewiernych żon, tyleż samo - obcinanie rąk kieszonkowcom, gdyby zaś DMS przeprowadził badania na temat kary śmierci w czasie sławnego "procesu mięsnego", dowiedziałby się, że większość społeczeństwa polskiego znękanego "poniedziałkami bezmięsnymi" i nagimi hakami w sklepach z aprobatą powitało straszny wyrok (DMS pewnie młody, więc nie pamięta; ja pamiętam zajadłą radość publiczności żądnej krwi).
Następnie DMS, niepomny swych zapewnień, że sprawa "nie podlega naukowemu rozwiązaniu", powołuje się na badania Ehrlicha (1975) oraz Hashema Dezhbakhsha i Joanny M. Shepherd (2003), by dojść do wniosku, iż "nauka przesądza o istnieniu odstraszającego efektu kary śmierci". No i masz babo placek - ze stryczkiem zamiast nadzienia! Ale to poplątanie z pomieszaniem nie jest przypadkowe, ma zaś swoje doktrynalne źródła w reprezentowanym przez DMS "kulcie decyzji". Idzie o pożądany przez DMS model państwa, które jak u Josepha de Maistre'a ma kata za gwaranta "całej wielkości, całej potęgi, całej dyscypliny", albo u Carla Schmitta, gdzie suweren (ten, który rządzi - qui dictat) musi stać ponad prawem, bo inaczej nie jest suwerenem.
W tej sytuacji pozostaje tylko współczuć Ministrowi Sprawiedliwości, stojącemu - jak obiecywał - na straży Konstytucji. Z pewnością toczy boje ze swym Doradcą, który ma zupełnie inne państwo w głowie i w sercu. Ciekawe, który z nich zwycięży? Co powiedziawszy, powróćmy do problemu wody. Otóż trzeba śmiało powiedzieć, że woda sama z siebie nie płynie pod górę.