O prostotę najtrudniej

15.11.2021

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Dwanaście euro – jeśli tyle macie w kieszeni, możecie zjeść jak król. No, nie taki w koronie i gronostajach, tylko jak król na miarę naszych czasów. Garnitury i szaliki prezydenta Francji są wprawdzie na pierwszy rzut oka skromne, mają jednak klasę właściwą urzędowi, którego monarszy status jest tylko z grubsza przypudrowany egalitarną retoryką. Tyleż ma ona wspólnego z rzeczywistością, ile lico rzeźbionej Marianny, stojącej w każdym merostwie, ma wspólnego z twarzami obywatelek mijanych dziś na ulicach. Braterstwo zaś tyle razy sobie wypisali na tabliczkach, że już go nie starcza do użycia w życiu codziennym.

Z trójcy cnót republikańskich została jedynie wolność – i dlatego gdy p.o. króla Emmanuel Macron w trakcie niedawnego szczytu G20 w Rzymie udał się z żoną do restauracji, mógł nie krępować się drukowanym jadłospisem i zażądał nieujętego w nim makaronu z sosem pomidorowym. To zresztą nie musiało być zaskoczenie ani problem dla kuchni – pasta al pomodoro jest domyślnie dostępna właściwie w każdym lokalu jako opcja ratunkowa zdolna spacyfikować najbardziej marudne dzieci w każdym wieku.

Pierwsza dama nie wyszła poza listę potraw z karty i wzięła najpierw karczochy i kwiaty cukinii w lekkiej panierce, a potem cacio e pepe. Decyzja roztropna, bo gdzież indziej warto testować ten rzymski klasyk? – zwłaszcza że restauracja należała do tych raczej zwyklejszych, z tradycjami, ale bez wydziwiania, więc jest szansa, że pracujący tam rzemieślnicy umieli ukręcić (bo dużo przy tym kręcenia łyżką) to arcydzieło prostoty. Macronowie zażyczyli sobie usiąść przy zwykłym stoliku, a nie w separatce, ale wcale nie jest łatwo udawać zwykłego człowieka. „Chcieliśmy, żeby było elegancko, więc podaliśmy im mniejsze porcje, chociaż pewnie mogliby zjeść także pełne” – wyznał gazetom szef sali. Zrobiło mi się żal, bo cacio e pepe, ten tercet kremowej skrobi, owczego umami i zwiewnej pieprzności dobrze brzmi zagrany forte, to znaczy musi mieć masę, parować z talerza i obficie napełniać ciało. Obfitość to jego niezbędny warunek – w każdym kręgu kulturowym są potrawy, które tracą sens zredukowane do estetycznie przybranego kleksa. Np. nasz bigos.

Pomniejszenie porcji to i tak nic wobec tego, co musiała ścierpieć kilka ulic dalej kanclerz Merkel, którą włoski premier zaprosił na kolację. Poszli na górny, zamknięty dla przypadkowych śmiertelników taras jednego z hoteli w pobliżu via Veneto, okolicy, której prestiż nie zmalał ani trochę od czasów, kiedy uganiał się po niej pewien fotoreporter o przezwisku Paparazzo. Premier Draghi wygląda na uczciwego i aż do bólu rzetelnego człowieka, który co prawda potrafi się uśmiechnąć, a nawet zażartować, ale na pewno nie poświęca czasu na zbędne przyjemności, a najsmakowitszą potrawą są dlań interesy podopinane w trakcie working lunchu. Mniejsza o to, co na talerzu. Zapewne więc zlecił swoim ludziom: „znajdźcie coś na poziomie”.

No i znaleźli. Pretensjonalny do bólu lokal, gdzie oczywiście podają cacio e pepe, ale w wersji wyglądającej jak cienki zwarty rulon (wysoka zawartość kleistej skrobi na pewno ułatwia robienie takich rzeźb) posypany pączkami róży, a w trakcie podawania okadzony chmurą ciekłego azotu aromatyzowaną esencją różaną, żeby zamazać plebejskie pochodzenie dania. To musiał być groteskowy widok: dwoje bardzo rzeczowych ludzi, jak mało kto w europejskiej polityce unikających nonsensów, spowitych pachnącymi oparami, zawieszonych wysoko ponad miastem, które – dysfunkcyjne na wylot – stoi już tylko jako piękna teatralna dekoracja niemożliwa do normalnego zamieszkania.

Podobnie panoramiczny widok, tyle że na zdecydowanie brzydszy Berlin, miała kanclerz za plecami, udzielając w swoim gabinecie pożegnalnego wywiadu dla Deutsche Welle (nagranie z angielskim tłumaczeniem do obejrzenia tutaj). Łyse ściany, nieliczne mebelki z chromowanych rurek i szkła, jak skansen lat 90.: skoro jeszcze dobre, po co zmieniać? Byle podsekretarz stanu u nas ma lepsze, dizajnerskie biuro. Gdyby nie wielkie okna wychodzące na Reichstag, można by pomyśleć, że to poczekalnia u dentysty.

Parę mocno bolących zębów udało się pani Merkel zaleczyć, założyć skuteczne na jakiś czas opatrunki. Wyrywanie problemów to nie była jej specjalność (może poza decyzją o zamknięciu elektrowni atomowych). Cóż, że korzeń dalej gnije, ważne że chwilowo pacjenta nie boli. Być może w polityce nie ma lepszego kryterium dobrej roboty niż wieczorna nadzieja, iż jutro będzie przynajmniej nie gorzej niż dziś. ©℗

Przepis na kanoniczne cacio e pepe znajdziecie w naszym archiwum – tu przypomnę tylko, że sekret tkwi w technice przypominającej gotowanie risotta: na wpół ugotowane w garnku spaghetti przerzucamy na patelnię i „wykańczamy” je, dolewając po trochu wody, w której się gotowały, na koniec sypiemy dużo tartego pecorino i już poza ogniem energicznie mieszamy, aby powstał amalgamat skrobi z serem, o konsystencji kremu, a nie kleiku. Lud rzymski – o czym przekonywali się przez stulecia papieże – jest bezbożny i nie uznaje autorytetów poza własnymi na wpół pogańskimi przesądami, nie znosi więc zmian. Ale nasze miasta nie są wieczne, możemy więc tej samej techniki użyć z innymi składnikami. Np. dając parmezan lub inny podobny krowi ser, najlepiej średnio dojrzały, jeszcze nie bardzo słony, i posypując wędzoną papryką zamiast pieprzem – ja bardzo lubię kombinację słodyczy i dymu. Albo – ale to musicie sprawdzić na sobie, zanim podacie gościom – dając trochę czegoś ostrego, np. chili, ale także bottargi, czyli suszonej ikry tuńczyka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2021