Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Teraz dopracowano się chrześcijańskiego finiszu: powstała mogiła zbiorowa, napis i nagrobek. Ten nagrobek to duży krzyż prawosławny pochylony pod ciężarem kamiennej płyty, jakby miał upaść, może przygnieciony okrucieństwem szalejącym wtedy na tej ziemi, a może z litości nad uciszonymi przez śmierć najeźdźcami. Krzyż nad grobem jest zawsze modlitwą. Miał się modlić i tutaj. Cóż mogło być bardziej oczywistego w kraju od tysiąca lat chrześcijańskim?
Okazało się inaczej. Krzyż na mogile nazwany został pomnikiem i w ten sposób rozpoczęto akcję protestu. Oczywiście w obronie patriotyzmu, historii, a także wiary. Znaleźli się politycy, dziennikarze i działacze katoliccy zatroskani o to, kto ma prawo do krzyża, także prawosławnego, a kto nie. Były jątrzące, pełne insynuacji i przekłamań teksty na łamach prasy popieranej przez kościelne radio. Były wzywające do protestu tablice i okrzyki "hańba". Byli zasłużeni kombatanci albo ich czciciele, domagający się potępienia tych, co pomyśleli o chrześcijańskim miłosierdziu dla dawnych wrogów. A żeby było jeszcze smutniej, dopiero teraz profesor Nałęcz w telewizyjnej rozmowie przypomniał nam wszystkim, że ta mogiła w Ossowie była ostatnią troską Andrzeja Przewoźnika, którego tak opłakujemy wśród ofiar katastrofy smoleńskiej...
To wydarzyło się już przeszło tydzień temu. Prasa pisze:
nie wiadomo, kiedy nastąpi odsłonięcie mogiły. Więc co zostanie poza wstydem?
PS. Zwrócono mi uwagę, że w felietonie o polskich świętych zaliczyłam ks. Henryka Hlebowicza do oczekujących na beatyfikację. Tymczasem jest on ogłoszony błogosławionym od roku 1997, wśród 107 polskich bohaterów II wojny światowej. Kajam się i przepraszam.