Nocny początek

Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. To Danuta Waniek rzuciła hasło: nowy początek, chcąc uwiarygodnić wybraną w połowie zeszłego roku radę nadzorczą TVP. Nie spodziewała się, że doprowadzi to do wyboru Jana Dworaka na stanowisko prezesa telewizji. Zaskoczona publicznie przyznała, że... ustalenia były inne.

08.02.2004

Czyta się kilka minut

Od roku media publiczne, szczególnie telewizja, są w centrum zainteresowania innych mediów. Przyjście Lwa Rywina do Agory. Komisja śledcza. Wymienianie Roberta Kwiatkowskiego jako tego, który Rywina posłał. Żądanie komisji śledczej, by zawiesić prezesa TVP w obowiązkach. Zeznania Juliusza Brauna i Jarosława Sellina na temat parytetów partyjnych we władzach publicznych spółek. “Lub czasopisma" i konfrontacja Bożeny Szumielewicz z Janiną Sokołowską. Zeznania Włodzimierza Czarzastego. Wybory nowych rad nadzorczych: radiowych według parytetów i telewizyjnej, do której nie dostał się żaden z protegowanych Czarzastego, za to weszli przedstawiciele opozycji, co m.in. miało być znakiem “nowego początku". Nieskuteczne próby odwołania Kwiatkowskiego przez część nowej rady i wreszcie ogłoszenie konkursu na nowy zarząd telewizji publicznej. To niepełna lista faktów, które zagościły w ubiegłym roku na pierwszych stronach gazet. Większość z nich wołała o pomstę do nieba, ale ciągle nie było gwarancji, że spowoduje to zmierzch telewizyjnych bogów.

Ani odrobiny wstydu

Bo Polska to niestety raczkująca demokracja, a nie spadkobierczyni carta magna. TVP zaś to nie BBC, gdzie z powodu poważnego błędu dziennikarza do dymisji pierwszy podaje się jej prezes. U nas urągający dziennikarskim standardom “Dramat w trzech aktach" - film dokumentalny o rzekomym finansowaniu Porozumienia Centrum z pieniędzy FOZZ - otrzymuje antynagrodę “Hieny roku". Prezes chwali się nagrodą, której telewizja nie dostała, a na zarzut komercjalizacji programu odpowiada arogancko: “tyle misji, ile abonamentu", co ma być menadżerską wersją tekstu przekupki: “nie podoba się, to wynocha". Do tego członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który niegdyś był kierownikiem wydziału propagandy i agitacji komitetu wojewódzkiego PZPR, stwierdza, że to dobra telewizja, “która stara się zaspokajać różne gusty i potrzeby Polaków żyjących w kraju i za granicą".

Żyjemy w kraju, gdzie jedyne, czego nie brakuje, to tupetu. Były minister zdrowia Mariusz Łapiński, usunięty z rządzącej partii, przesiada się do klubu sejmowych outsiderów i stawia dawnym kolegom warunki. Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Krzysztof Panas w godzinach największego kryzysu wyjeżdża na polowanie. Urzędniczka KRRiT bez upoważnienia uczestniczy w rządowych pracach nad kluczową ustawą, bo się nią interesuje. Pani minister kasuje dane w służbowym komputerze, bo lubi porządki. Członek Krajowej Rady, uznawany za demiurga mediów, ma wraz z żoną udziały w spółce, która ma udziały w spółce, która produkuje programy dla TVP, którą ta Rada ma nadzorować i minister jest “z tego dumny". Na dowód zgodności z prawem takiego postępowania ma ekspertyzę wydaną przez ową urzędniczkę, która tak bardzo interesuje się ustawami. Przewodnicząca KRRiT, która dementuje informacje o zakulisowych ustaleniach w sprawie obsady władz radia i telewizji, na wieść, że lewicowy kandydat na prezesa TVP przepadł, publicznie przyznaje, że jeden z członków rady nadzorczej złamał wcześniejsze ustalenia, bo miał na niego głosować i taka zmiana jest... “postawą moralnie wątpliwą". Nie brakuje tupetu, za to brakuje chociaż odrobiny wstydu.

Przy takich obyczajach nasz rozum ulega “bolszewizacji", bo gdy myślimy o telewizji publicznej z jej upartyjnieniem, to myślimy o państwie, a gdy myślimy o państwie, to myślimy o erupcji degenerującego partyjno-towarzyskiego układu, jakim jest telewizja publiczna. Przy takich obyczajach, gdy słyszymy o jakimś “nowym początku" rozum każe wątpić, że będziemy mieli do czynienia z czymkolwiek nowym i cokolwiek początkującym. A w przypadku konkursu na członków zarządu TVP nie tylko rozum kazał wątpić, ale też uszy i oczy.

Noc długich obrad

Rada nadzorcza została wybrana w czerwcu. Komisja śledcza od pół roku obnażała już kulisy prac nad ustawą medialną, ale także kulisy telewizji. Tymczasem mniejszość rady nadzorczej przez kilka miesięcy nie mogła przekonać większości, że telewizja publiczna jest mało publiczna, że jej informacje potrafią być skandalicznie stronnicze (co potwierdzała nawet KRRiT), że niektóre prominentne osoby z TVP pozostają w konflikcie interesów ze swoją firmą (co ujawniły zeznania przed komisją) itd. Trzeba było nacisku opinii publicznej, by doprowadzić do ogłoszenia konkursu i dalszego nacisku tejże opinii, by nie był to jedynie konkurs mający doprowadzić do poszerzenia zarządu Roberta Kwiatkowskiego i Tadeusza Skoczka o kolejne trzy osoby, ale powołania nowych, chociaż trochę mniej partyjnych władz spółki.

Jednak dalej nie obyło się bez problemów. Radzie nadzorczej blokowano wgląd do dokumentacji nadzorowanej przez nich firmy, bo... jej członkowie nie mieli tzw. certyfikatów umożliwiających dostęp do tajnych (!) dokumentów. Formalne rozpisanie konkursu opóźniało się, bo miał to wykonać urzędujący zarząd, a jakoś się do tego nie śpieszył. Gdy już wieloetapowy konkurs ruszył, do jego finału dotarło niezupełnie tych trzech kandydatów, którzy w ocenach niezależnej, zewnętrznej firmy zdobyli najlepsze oceny. Zaś sami trzej niepartyjni finaliści-profesjonaliści, jak słusznie zauważył Kazimierz Kutz, “mieli koszulki": czerwoną (lewica), zieloną (PSL) i niebieską (prawica). Podobny podział widoczny też jest w samej radzie nadzorczej. Sportowe porównanie Kutza jest jak najbardziej na miejscu. Obrady zaczęły przypominać dramatyczny mecz, tyle że o wielki puchar telewizji. Zawodnik “zielonych" (Andrzej Budzyński) odpadł w pierwszej turze głosowań i teraz głosy “zielonych" członków rady stały się języczkiem u wagi. O ile wierzyć Danucie Waniek, a nie samemu Marianowi Pilotowi, to miał on zmienić alians i “niebieskie" uznał za bliższe “zielonemu" niż “czerwone". Kolejne głosowania przynosiły ten sam wynik. Pięć do czterech dla “czerwonych". Wyłonienie prezesa wymagało zaś sześciu głosów. Nastąpił pat.

Właściwie zwolennicy “czerwonej koszulki", czyli Ryszarda Pacławskiego, powinni być spokojni. Mieli asa w rękawie. Jeżeli konkurs nie zostałby rozwiązany, prezesem pozostawał “brunatny Robert" (tak dotychczasowego prezesa TVP przezywał tygodnik “Wprost"), którego kadencja upływałaby w połowie 2006 r. Jednak sytuacja nabrała już dynamiki. Tak bardzo, że jeśli wierzyć “Gazecie Wyborczej" (znów będzie o tupecie), w środku nocy na Woronicza wyruszył na ratunek sam Włodzimierz Czarzasty, ale... trener-selekcjoner przybył za późno. Rada nadzorcza uzupełniła (!) regulamin konkursu i prezesem został Jan Dworak.

Wielka nadzieja białych

Tego ranka pół Polski przecierało ze zdumienia oczy. Lepiej poinformowani przecierali je już w nocy, a niektórzy (jak Danuta Waniek) tarli je przez cały następny dzień. To na pewno zaskakująca i duża zmiana, ale czy to jest nowy początek? I jeżeli tak, to początek czego?

Jan Dworak. Człowiek pierwszej “Solidarności" i ostatni (już za wolnej Polski) wiceprezes Radiokomitetu. Opozycjonista, konspirator i beneficjent przemian. Człowiek, o którego umiejętnościach i znajomości telewizji wszyscy (z prawa, lewa i ze środka) wypowiadają się z uznaniem. Radny AWS i członek Platformy Obywatelskiej. Współwłaściciel firmy producenckiej pracującej dla konkurencyjnych TVN i Polsatu. Czy daje gwarancje zmiany na lepsze? Oczywiście, że nie. Ale daje nadzieję. To dziś dużo. Jednak tę nadzieję, jak i inne w sferze publiczno-politycznej, najlepiej wspierać społeczną kontrolą. Trzeba też wiedzieć, jak jej pomóc.

Nowy prezes obiecał sprzedać swoje udziały w producenckiej firmie. I dobrze. Miejmy nadzieję, że nie rodzinie. Zadeklarował wystąpienie z PO. Bądźmy czujni. KRRiT pełna jest ludzi, którzy odeszli ze swoich partii na czas pełnienia funkcji. Wiarygodność tych deklaracji poznaliśmy aż za dobrze. Chce pracować z kompetentnymi ludźmi z różnych środowisk. Jeszcze lepiej. Zobaczymy, kogo zarekomenduje jako potencjalnych współczłonków zarządu. Chce organizować konkursy na najważniejsze stanowiska w firmie. Super. Oby nie były jak te, zorganizowane ostatnio przez odchodzący właśnie zarząd. Według tych kryteriów Dworak nie mógłby zostać nawet szefem ośrodka TVP w Krakowie, bo konkurs był rozpisany tak, że dyrektorami oddziałów mogli zostać właściwie wyłącznie byli dyrektorzy oddziałów. Obiecuje mądrzejszy program. Zobaczymy jesienną ramówkę. Natomiast więcej obiektywizmu w programach informacyjnych chcielibyśmy zobaczyć znacznie szybciej. Itd. Itp.

Trzeba pamiętać, że nowy prezes nie będzie władcą absolutnym. Będzie pierwszym z pięciu członków zarządu. Teoretycznie może nawet stale być przegłosowywany. Ważnym sprawdzianem będzie więc wybór pozostałych członków zarządu TVP. Wtedy przekonamy się, czy noc długich obrad rady nadzorczej nie była przypadkiem tylko przygodą jednej nocy.

Ważne też, w jakim otoczeniu rynkowym i prawnym TVP będzie funkcjonować. Trwają prace nad ustawą o rtv. Ona zdecyduje, czy TVP będzie dalej drenować rynek reklam ze szkodą dla innych mediów (także publicznych) i własnego programu, czy otrzyma wreszcie przyzwoite wsparcie z abonamentu. To ustawa zdecyduje też, czy działalność programowa i finansowa pozostanie de facto poza wszelką kontrolą, czy też wreszcie stworzy mechanizmy mobilizujące TVP do wypełniania funkcji publicznych.

Skąd tyle zastrzeżeń i obaw? Z doświadczenia. Nie bez znaczenia są też słowa Kwiatkowskiego wypowiedziane po ogłoszeniu wyników konkursu: “Nie mówię »żegnaj«, tylko »do widzenia«".

Potrzeba analizowania warunków spełnienia nadziei bierze się też z wiary, że zmiany w TVP są jednak możliwe. Że mogą przenieść się na publiczną radiofonię i dalej na inne dziedziny tak usilnie kontrolowane przez partyjne państwo. Z nadziei, że nocny początek może być mocnym początkiem.

Piękne marzenie. Prawda?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2004