Nieustające wakacje

Ameryka uchwycona w filmie jest tandetną podróbą, atrapą atrapy, skrywającą pod kolorowymi warstwami zwyczajną nędzę. Jedynie w oczach dzieci, w ciepłym świetle Florydy, paskudny motel w kolorze lila może przypominać disnejowski zamek.

12.12.2017

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „The Florida Project” / M2FILMS
Kadr z filmu „The Florida Project” / M2FILMS

Disneyland istnieje po to, by ukrywać, że Disneylandem jest cały »realny« kraj, cała »realna« Ameryka” – pisał Jean Baudrillard w „Precesji symulakrów”. Być może właśnie po to, by podtrzymać iluzję, że na co dzień żyje naprawdę, każda amerykańska rodzina musi zaliczyć pielgrzymkę do znajdujących się na Florydzie parków rozrywki. Ale nie o tym opowiada film „The Florida Project”.

W cieniu disnejowskich wież, w przedsionku amerykańskiego raju, pośród tanich hotelików w pastelowych barwach toczy się opowieść o tymczasowej i prowizorycznej rzeczywistości, która z całych sił próbuje udawać normalność. Jedynymi, które „kupują” tę maskaradę z całym dobrodziejstwem, są pomieszkujące tu sezonowo dzieciaki, w tym sześcioletnia Moonee zajmująca wraz z matką pokój w motelu Magic Castle. Bo film Seana Bakera wygląda tak, jakby sfotografowany został przez kolorowe szkiełko, które dzieci przystawiają do oka, by świat nabrał baśniowych kształtów. Oczywiście, dopóki szkiełko się nie stłucze.

Trudno byłoby znaleźć dzisiaj drugi taki film, w którym dziecięca wolność i energia byłyby żywiołem stwarzającym cały filmowy kosmos, a zarazem rozsadzałyby ekran od środka. Kiedy jej mama kombinuje, jak tu zdobyć kolejne 38 dolarów na pokój, bo najwyraźniej nie ma dokąd pójść, mała Moonee wraz z okolicznymi maluchami łobuzuje, ile wlezie: pluje na samochody, naciąga obcych na lody, buszuje po zewnętrznych korytarzach hotelu, robi psikusy poczciwemu menedżerowi granemu przez Willema Dafoe... Nie są to z pewnością amerykańscy Milusińscy, a raczej nieokiełznane turbodzieci, w dodatku władające językiem, który niewiele różni się od tego, ­jakim posługiwali się bohaterowie „Mandarynki”, poprzedniego filmu Bakera. Przypomnijmy: nakręconego smartfonem i rozgrywającego się w środowisku transseksualnych prostytutek.

Puszczone samopas, jakby trwały nieustające wakacje, dzieciaki z „The Florida Project” penetrują okolicę, zajadając się darmowym pieczywem tostowym smarowanym dżemem tudzież goframi z syropem klonowym. Zrazu wszystko zdaje się tu ociekać lepką słodyczą. Co więcej, przez kolorowe szkiełko nie widać kolejnych przekrętów matki ani ściągających nad jej głowę ciemnych chmur. Nie widać obleśnego dziadka, który nagabuje brykające przed hotelem kilkulatki. Coś jednak od początku wisi w powietrzu. Paradokumentalne obserwacje dziecięcych zachowań trwają podejrzanie długo – jak przeciąganie struny, które musi skończyć się bolesnym uszczypnięciem.

Bakerowi nie przeszkadza to jednak przez większą część filmu sycić się do woli dziecięcą beztroską i niewinnością. Wraz z nim zanurzamy się w codziennym konsumpcyjnym śmietniku złożonym z podrabianych perfum, fatałaszków i kucyków Pony – to jedyny Disneyland, na jaki stać lekkomyślną matkę Moonee. Ameryka uchwycona w filmie niezależnego reżysera jest tandetną podróbą, a raczej atrapą atrapy, skrywającą pod kolorowymi warstwami zwyczajną nędzę. Jedynie w oczach dzieci, w ciepłym świetle Florydy, paskudny motel w kolorze pudrowego lila może przypominać disnejowski zamek.

Podszyty grozą duch beztroskiej zabawy i życiowej improwizacji upodabnia „The Florida Project” do kina Andrei ­Arnold, znanej z filmów „Osa”, „Fish Tank” czy „American Honey”. Również portret Halley, nieodpowiedzialnej, choć przecież na swój sposób kochającej matki (w tej roli znaleziona na Instagramie wytatuowana debiutantka Bria Vinaite), przypomina lubiące ryzyko postacie kobiece z filmów brytyjskiej reżyserki. Twórca „The Florida Project” także unika stawiania wprost ponurych diagnoz społecznych, skupiając się na chwytaniu bezinteresownych drobiazgów. Tymczasem gdzieś na obrzeżach miasta (film kręcony był we florydzkim Kissimmee) straszą opustoszałe domy – ślad niedawnego kryzysu albo huraganu „Charlie”, który zdewastował to miejsce w 2004 r. Opieka społeczna, która powinna pomagać dysfunkcyjnej i zdanej wyłącznie na siebie matce, zjawia się dopiero wtedy, gdy dzieje się naprawdę źle. Na szczęście cała nadzieja w zwykłych ludziach. Bajeczne, niekoniecznie w znaczeniu disnejowskim, dzieciństwo Moonee jest w dużej mierze zasługą jej otoczenia – tych wszystkich pospolitych wujków i cioć, którzy nie załapali się na „amerykański sen”, wegetują na jego obrzeżach, ale nie pozwalają się do końca upodlić.

Bo „The Florida Project” to pochwała witalności i solidarności, które wygrywają na przekór wszystkiemu i wszystkim. Ryzykancka Halley wraz z jej rezolutną córeczką są niczym wspomniane w filmie drzewo, które przewróciło się, lecz dalej rośnie. Trudno byłoby uwierzyć w tego rodzaju pokrzepiające metafory, gdyby nie wiara samego Bakera – twórcy, który potrafi tak poprowadzić swoich dziecięcych aktorów, szczególnie grającą główną rolę Brooklynn Prince, że widz ma wrażenie, jakby został na powrót wtajemniczony w świat, który zamknięto przed nim raz na zawsze wraz z wejściem w dorosłość. Niesforne, podwórkowe dzieciństwo ożywa w tym filmie z całą swoją nieprzewidywalnością i magią. A majaczący w tle Disneyland jest nie tyle zmaterializowaną utopią, ile raczej tęczową bańką mydlaną – wątłą obietnicą i chwilową ucieczką przed czymś, czemu i tak przyjdzie kiedyś stawić czoło. ©

THE FLORIDA PROJECT – reż. Sean Baker. Prod. USA 2017. Dystryb. M2Films. W kinach od 25 grudnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2017