Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Red. Paweł Reszka kończy swój artykuł na temat internetowego hejtu pytaniem (zapewne pomyślanym jako retoryczne): „A Państwa co ostatnio zdenerwowało?”. Otóż może nie tyle mnie zdenerwował, co wzbudził zastanowienie fakt, że w zalewających prasę komentarzach i analizach wyników wyborów starannie pomija się wpływ na opinię publiczną wieloletniego języka nienawiści płynącego z mediów „niepokornych” i „prześladowanych”.
Od czasu katastrofy smoleńskiej w stosunku do prezydenta, premiera, partii rządzącej i jej zwolenników bezkarnie używa się obelg, kłamstw, pomówień i konfabulacji – mających na celu zohydzenie przeciwnika – a równocześnie cynicznie odwraca kota ogonem lamentując, że tzw. przemysł pogardy tworzony jest przez „lemingów” i prasę tzw. głównego lub mętnego nurtu.
Brak reakcji na mowę nienawiści usprawiedliwia się często idiotycznym hasełkiem: „polityk musi mieć grubą skórę”. Efekty widać. Pominę wpływ tej skoncentrowanej nienawiści na odwrócenie trendów poparcia dla partii politycznych – osiem lat nazywania ludzi złodziejami, oszustami i przeciwnikami Kościoła oraz Boga zrobiło swoje. Natomiast nieodwracalny wydaje mi się wpływ tego powszechnego i wyrafinowanego języka płynącego z mediów „niepokornych” i – niestety – z ambon, na łatwość, z jaką stosuje się go w internecie.
Widać to w reakcjach rozmówców red. Reszki: jednych proste pytanie o źródło ich nienawiści skłania do refleksji, innych upaja pozowanie na ludzi bezkompromisowych. Czy twórcy tej fali, która pozwoliła im wygrać wybory, ale też kapłani deprecjonujący współbraci w wierze zdają sobie sprawę, że zniszczyli jakąś formę współżycia społecznego, obalając granice przyzwoitości? Nie da się odtworzyć zaufania do księży posługujących się językiem wykluczającym – sprzecznym z nauczaniem Chrystusa. Nie da się nauczyć dostrzegania w drugim człowieku bliźniego godnego szacunku, skoro nauczyło się pogardy.
Nie wiem, w jakim kierunku pójdzie i nasze chrześcijaństwo, i nasze państwo. Na pewno jakąś rolę mogłyby odegrać media, ale te dotąd „niepokorne” szaleją tryumfalizmem wygranych, a te pozostałe starają się zejść z linii strzału. Publikacja red. Reszki jest pierwszą, nieśmiałą próbą jakiegoś „ogarnięcia” zjawiska. Oby nie ostatnią.
Bogumiła Borowicz, Nowy Targ