Niemiecki Ojciec

Wylądował dzisiaj o jedenastej w Warszawie, a ja siedzę przy radioodbiorniku i czekam, aż się odezwie, aż pozwolą mu przemówić...

30.05.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Lubię go słuchać, gdy mówi po polsku. W jakiś sposób przypomina wtedy swojego poprzednika, Jana Pawła II z jego ostatnich miesięcy. Jan Paweł II przygnieciony wiekiem i postępującą chorobą mówił z trudem i coraz niewyraźniej. Benedykt XVI zmaga się z polszczyzną z godnym podziwu samozaparciem i rzeczywiście idzie mu coraz lepiej. Ale jego głos jest słaby, z lękiem przemyka się wśród szeleszczących zasadzek polszczyzny. Ostrożnie dotyka sylab, z niedowierzaniem używa kompletnie obcych, egzotycznych dźwięków. Jednak próbuje. Jest w tym nieporadny i niemal dziecięcy. Nieporadność i dziecięcość to nie są cechy, które w moim kraju na co dzień byłyby kojarzone z Niemcami. Tak więc Benedykt XVI, w sposób być może niezamierzony, zmienia obraz Niemca w oczach Polaków. Niewykluczone, że budzi w nas uczucia opiekuńcze. W pewnym sensie jest zapewne postrzegany jako ktoś w rodzaju duchowego syna Jana Pawła i spotyka się z akceptacją i wyrozumiałością, jaką zwykliśmy obdarowywać ludzi młodych, wkraczających dopiero w dorosłe życie.

Benedykt XVI staje się mieszkańcem masowej wyobraźni Polaków. Powoli staje się bohaterem ludowej opowieści. W oknach domów, w oknach wiejskich chałup, na prowincji, we wsiach od paru dni można oglądać jego fotografie. Ustrojone są, niczym ołtarze w wiejskich kościółkach, bukietami polnych kwiatów. Lud przywłaszcza sobie wybitnego teologa, wielkiego intelektualistę i strażnika ortodoksji. Zdobi jego wizerunki polnymi kwiatkami i czyni z nich przedmioty kultu. Oto rzecznik racjonalnej wiary staje się ikoną prostej, irracjonalnej pobożności.

Jednocześnie jest pierwszym Niemcem, któremu udało się zostać w Polsce bohaterem mas. Bo któż przed nim? Beckenba-uer? Schumacher? Beate Uhse? Owszem, ale ich popularność była niewielka, ograniczała się do tej czy tamtej garstki pasjonatów. Zresztą ich sukcesy przypisywano raczej ogólnoniemieckim cechom narodowym w rodzaju dokładności, solidności albo tępemu uporowi w dążeniu do celu. To były raczej roboty skonstruowane do wykonania konkretnych zadań. Nie było w nich człowieczeństwa. Była jedynie skuteczność, a ta cecha wśród narodów słowiańskich nie cieszy się jakimś wyjątkowym uznaniem. Natomiast Benedykt prezentuje Polakom człowieczeństwo pełne: po pierwsze jest spadkobiercą Jana Pawła, po drugie jest przywódcą wszystkich katolików, po trzecie jeszcze nie potrafi dobrze mówić po polsku. Wielkość, skromność i pewna niedoskonałość spotykają się w Jego osobie.

Ostatnią niemiecką figurą, która zawładnęła masową wyobraźnią w Polsce, była figura niemieckiego żołnierza. W wersji soft był to Wehrmacht, w wersji hard - Waffen SS. Zawładnęła i władała bardzo długo. Można zaryzykować twierdzenie, że włada do dzisiaj. Już nie w takim stopniu jak kiedyś, bo biologia ma swoje prawa i po prostu wymierają ci, którzy strzegli pamięci i przekazywali ją następnym pokoleniom. Masowa wyobraźnia, podświadomość narodu nie rejestrują wydarzeń w rodzaju listu polskich biskupów do biskupów niemiec­kich, nie rejestrują Willy'ego Brandta klęczącego pod pomnikiem w Getcie Warszawskim ani Helmuta Kohla w objęciach premiera Mazowieckiego. Masowa wyobraźnia żyje opowieściami dziadków i babek, ojców i matek. Nie sposób z pokolenia na pokolenie przekazywać opowieści o klęczącym Willym Brandcie. Natomiast opowieść o babce czy matce klęczącej i błagającej o litość niemieckiego żołnierza z Wehrmachtu albo Waffen SS - jak najbardziej.

Benedykt XVI jest pierwszym "dobrym Niemcem" w polskiej masowej świadomości od Bóg wie jak dawna. Może nawet pierwszym w ogóle. Nie wiem, czy Duch Święty działa w kategoriach narodowych, historycznych i politycznych. Najpewniej działa w kategoriach uniwersalnych i przy okazji postanowił coś zrobić z tym dziwnym splotem nienawiści, lęku, bólu oraz ignorancji łączącym dwa spore europejskie narody. Myślę, że ze strony Ducha Świętego było to mistrzowskie posunięcie: miejsce "najlepszego Polaka" zajmuje "dobry Niemiec".

Lubię słuchać jego kruchego głosu, gdy tak bohatersko zmaga się z językiem polskim. Będzie mówił coraz lepiej i coraz więcej. Prawdopodobnie przeczuwa, że będzie tutaj goszczony chętniej i żarliwiej niż gdzie indziej. Nie wiadomo do końca, czy o taką żarliwość mu idzie, ale przecież w dzisiejszych smutnych czasach trudno kręcić nosem na takie czy inne formy religijności. Rozmodlony, "zacofany" lud, fotografie, polne kwiatki, przydrożne kapliczki ozdobione jego wizerunkami - jest w tym obrazie ironia, wielkość i pokora. On - teolog teologów, strażnik czystości doktryny - przyjeżdża szukać duchowego wsparcia do starych kobiet, dla których często Matka Boska jest czwartą osobą Trójcy Świętej.

Dopisek dla tłumacza na język niemiecki:

No, to taki tekścik, Olafie.

A ci kretyni, co wypuścili medal z polskimi gęsiami i pasterzem, nie wpadli na to, że na polskiej wsi mężczyźni nigdy nie paśli gęsi. To było zajęcie dzieci. Sobie to Bramę Brandenburską umieścili oraz jakiegoś umięśnionego Teutona. A niech se wieżę strażniczą walną - co, nikt im nie powiedział, z czym się w Europie Niemcy kojarzą?

Pa Olafie, serdeczności,

a.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2006