Niegrzeczni i przekorni

“Być może rola małych i średnich wydawnictw polega na akuszerowaniu, poszukiwaniu nieznanych autorów, pracy nad tekstem i promowaniu nowych ciekawych zjawisk literackich" - mówi Beata Stasińska, redaktor naczelna i współwłaścicielka warszawskiego Wydawnictwa W.A.B.

10.08.2003

Czyta się kilka minut

W burzliwych latach 80. Beata Stasińska współpracowała z podziemnym pismem “Wola". W 1989 r. wielu jej znajomych powędrowało na salony władzy, a Stasińska postanowiła robić to, od czego była - jak wspomina - uzależniona. Najpierw podjęła pracę w wychodzącym z podziemia wydawnictwie PoMost. PoMost, podobnie jak większość oficyn niezależnych, nie poradził sobie na wolnym rynku. Mimo to Stasińska nie rezygnowała ze swojego “uzależnienia". Na początku lat 90. uczestniczyła w seminariach poświęconych wolnemu rynkowi książki, które zorganizowały France Edition i Börsenverein. Tam poznała swoich przyszłych wspólników, Wojciecha Kuhna i Adama Widmańskiego, w swoim czasie współpracujących z Niezależną Oficyną Wydawniczą NOWA. We trójkę zaczęli planować założenie wydawnictwa. Czym dysponowali? “Determinacją, dobrymi chęciami i pieniędzmi na wydanie półtora książki" - wspomina Stasińska. I tak w 1991 r. powstało Wydawnictwo W.A.B.

Najpierw zęby!

Plany mieli ambitne, ale Adam Widmański, lekarz z wykształcenia, był przekonany, że chęci i ambicja to za mało. Trzeba było zarobić pieniądze, by w przyszłości rozwinąć skrzydła. Widmański zaproponował, by wystartować serią poradników medycznych. Wydawnictwo nabyło więc licencję na poradniki od francuskiego wydawcy, później zwróciło się do polskich autorów. “W każdej książce z serii była spora dawka rzetelnej wiedzy i profilaktyki" - mówi naczelna W.A.B. W tym czasie Europa odkrywała medycynę alternatywną, stąd w serii pojawiły się np. książki o akupunkturze czy o medycynie holistycznej. Kilka tytułów: “Jak mądrze kochać dzieci?", “Domowe sposoby leczenia dzieci", “Zdrowo jeść", “Rozwód. Jak go przeżyć?", “Gdy odchudzanie jest chorobą". Stasińska nie skrywa, że i wtedy, i dziś ona i jej wspólnicy musieli się tłumaczyć, dlaczego publikują poradniki. “Czy to wstyd wydawać takie książki w kraju, w którym niejednemu inteligentowi trzeba tłumaczyć konieczność mycia zębów?".

Była to pierwsza na rynku polskim popularna seria medyczna, ale kiedy W.A.B. zaczął ją wydawać, nastąpiło tąpnięcie na rynku książki. Padły hurtownie, zmalały nakłady. Poradniki okazały się strzałem w dziesiątkę, ale kryzys spowodował, że w latach następnych wydawnictwo dmuchało na zimne, ostrożnie dobierając tytuły, niekiedy z bólem rezygnując z wydania ambitnych pozycji. “Byliśmy zadłużeni w drukarni, musieliśmy ręczyć osobistym majątkiem - wspomina Stasińska. - Kryzys nauczył nas, że łatwo paść ofiarą pierwszego sukcesu".

Właściciele W.A.B. spostrzegli, że przychylne recenzje krytyków na ogół nie wpływają na sprzedaż książki, nie można więc pochopnie zwiększać nakładu, choćby książkę obsypywano pochwałami i nagrodami. “Dobra książka nie jest w Polsce artykułem pierwszej potrzeby, zwłaszcza kiedy media opędzają się od książek, a ministerstwa kultury i edukacji przez lata całe nie przejmują się poziomem czytelnictwa w Polsce" - dodaje Stasińska. A więc poddać się, wyrzec ambicji? Nie - zmienić strategię. Wydawać mało, ale systematycznie zwiększać liczbę tytułów. W pierwszym roku działalności W.A.B. wydał ich dwanaście, w następnym dwadzieścia cztery itd., pracując nad promocją każdego tytułu. W ten sposób wydawnictwo przetrwało kryzys, a nawet wyszło z dołka finansowego. Dziś wydaje ok. pięćdziesiąt tytułów rocznie, zatrudnia dwudziestu pracowników. Po latach chudych Stasińska, Widmański i Kuhn mogli powrócić do ambitnych zamierzeń.

Kobiety do pióra!

“Od początku chcieliśmy zapełnić niszę na rynku, jaką była najnowsza literatura polska" - mówi naczelna W.A.B. Na początku lat 90. wydawcy opędzali się od debiutantów, bojąc się ryzyka. Stasińska pracowała wtedy także w “Ex Librisie", nieistniejącym dziś dodatku książkowym do “Życia Warszawy". “Ex Libris" stał się poligonem, na którym przekonywała się, że w Polsce istnieje młoda literatura, i że warto ją publikować. Równolegle poznawała najnowszą prozę zachodnią, nawiązywała kontakty z pisarzami i wydawcami.

W.A.B. zaryzykował. “Postanowiliśmy nie zabiegać o uznane wielkości, lecz szukać nowych talentów, wierząc, że ktoś próbuje opisać nową rzeczywistość. Literatura uwolniła się od patriotycznych obowiązków zachowania substancji narodowej i nie zawisła w próżni". Płaszcz Konrada wyszedł z mody. “Za pióro chwyciły się przede wszystkim kobiety, dość wspomnieć Olgę Tokarczuk, Magdalenę Tulli, Manuelę Gretkowską - mówi Stasińska. - Dobrze się stało, że wydawaliśmy bądź nadal wydajemy te autorki, bo jeśli nawet niektóre z nich dostawały cięgi od krytyków - jak Manuela, dyżurna dziewczynka do bicia - czytelnicy nie pozostawali obojętni wobec ich książek".

A wydawnictwo postanowiło docierać do czytelników. Z książkami żywymi, budzącymi spory i emocje. W późniejszych latach - kiedy W.A.B. zacznie wydawać prozę Kingi Dunin, felietony i eseje Izabeli Filipiak, publicystykę Agnieszki Graff i Kazimiery Szczuki, feministek głośnych i kontrowersyjnych - emocje sięgną zenitu. Nie znaczy to, że W.A.B. stał się bastionem feminizmu. Publikowali tu Andrzej Stasiuk i Wojciech Kuczok, zadebiutował Piotr Siemion i Adam Wiedemann. “Poważna placówka, czy jest nią instytut, gazeta czy wydawnictwo, nie może dziś ignorować feminizmu - wyjaśnia Stasińska. - Minął czas drwin z tej propozycji społecznej i intelektualnej".

Niedawno Cezary Michalski wydał w tej oficynie “Siłę przyciągania". Dotąd trudno byłoby wyobrazić go sobie w towarzystwie Dunin i Szczuki, z pewnością ten prawicowy publicysta nie należał też do ulubieńców Stasińskiej. Dlaczego zatem W.A.B. wydał jego powieść? “Bo wydawca to nie cenzor. Bo Michalski przyznał się do klęski swojego pokolenia. Chciałabym, by na podobną uczciwość zdobył się kiedyś jakiś były lewicowiec głoszący dziś prymitywny neoliberalizm, były działacz opozycyjny, który swoich bezrobotnych kolegów nazywa nierobami".

Od Tulli do Grocholi

Beata Stasińska jest dumna, że wydawnictwo “zrobiło coś z niczego, dowodząc, że literatura współczesna nie jest skazana na życie w niszy".

W.A.B. wydaje powieści Małgorzaty Saramonowicz, Marii Nurowskiej i Katarzyny Grocholi, książki Krystyny Kofty i Krystyny Jandy. Stasińska nie wstydzi się, że publikuje książki dla masowego czytelnika, a właściwie czytelniczki. O prestiżu decydują jednak książki z wyższych półek, głównie serie: “Archipelagi", “Onirokrytyka" czy seria humanistyczna. “Onirokrytyka"to wspólna inicjatywa W.A.B. i Wydawnictwa Małego, czyli Jana Gondowicza. Prezentuje literaturę wyrafinowaną, książki, “które są kilka pięter nad rzeczywistością i bawią się nią" - tłumaczy Stasińska - surrealistów i awangardę, np. Rolanda Topora czy Rosjanina Saszę Sokołowa.

“Archipelagi" zaś to kolekcja prozy mniej hermetycznej, choć także z wysokiej półki. Seria ta - zdaniem Poznańskiego Przeglądu Nowości Książkowych - “nie pozwala zatonąć najwartościowszym książkom prozy polskiej lat 80. i 90.". Wyróżniono ją także Piórem Fredry i nominowano do nagrody Ikar. Niewątpliwie to jedyna w Polsce seria od 1996 r. konsekwentnie poszukująca naszych najciekawszych młodych i średnich wiekowo prozaików. Rocznie ukazuje się tu około siedmiu tytułów. Nie każdy pretenduje do rangi arcydzieła - przyznaje Stasińska - ale jedna lub dwie powieści wybitne oznacza dobry rok dla wydawcy.

W “Archipelagach" wydano powieści Magdaleny Tulli, laureatki Nagrody Kościelskich (ostatnio “Tryby"), prozę Jerzego Sosnowskiego (także uhonorowanego Kościelskimi) i Piotra Siemiona. Z autorów starszych warto wspomnieć Idę Fink (“Odpływający ogród", czyli opowiadania zebrane), Henryka Grynberga (nominacje do Nike za “Drohobycz, Drohobycz" i “Memorbuch"), Krystiana Lupę (“Labirynt", ubiegłoroczna nominacja do Nike) i Michała Komara. Książki z tej serii nie osiągają wprawdzie wielkich nakładów, lecz nie mijają bez echa. Budzą też coraz większe zainteresowanie w świecie. Wydawcy zachodni zakupili prawa do ponad 60 tytułów. Autorów W.A.B. wydaje się przede wszystkim w Niemczech i Austrii, ale także w Holandii, Hiszpanii i Francji. W ostatnich latach coraz bardziej interesują się nimi Rosjanie - na rosyjski przetłumaczono Gretkowską, Tokarczuk, Mirkowicza, Tulli i Grocholę. Zdarzają się przekłady na węgierski (np. “Niskich Łąk" Siemiona). Szansę na karierę międzynarodową ma przede wszystkim Magdalena Tulli, jej prozę tłumaczono na niemiecki i czeski, wkrótce na rosyjski i angielski.

Druga z ambitnych serii poświecona jest humanistyce. Seria “Z wagą" najpierw ograniczała się do przekładów z języków zachodnich (np. Eugen Drewermann), ale z czasem pojawiły się w niej dzieła autorów polskich, np. Marii Janion “Żyjąc tracimy życie", Ewy Bieńkowskiej “Spór o dziedzictwo europejskie", Małgorzaty Szpakowskiej “Chcieć i mieć. Samowiedza obyczajowa Polaków w okresie przemian", Joanny Pollakówny “Weneckie tęsknoty", Ewy Kuryluk zmieniona wersja “Wiedeńskiej apokalipsy", Zbigniewa Mikołejki “Żywoty świętych poprawione" czy wznowienie książki Jerzego Jedlickiego “Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują". Sporą popularnością cieszy się też nowy cykl: literatura faktu. Stasińska wiąże z nią wielkie nadzieje. Ukazały się tu m. in: “Cela" Anny Sobolewskiej, “Ojcobójcy" Piotra Gruszczyńskiego, w najbliższym czasie pojawią się eseje Kazimierza Brandysa, wydarzeniem będzie na pewno książka Magdaleny Tulli i Sergiusza Kowalskiego “Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści" czy długo oczekiwane reportaże Wojciecha Jagielskiego z Czeczenii “Wieże z kamienia"

Przeciętne nakłady w serii humanistycznej wynoszą dwa-trzy tysiące egzemplarzy, ale niektóre - aż sześć tysięcy, co przeczy obiegowym opiniom, że Polacy nie czytają dzieł socjologicznych, religioznawczych, książek o kulturze. Stasińska nie skrywa, że aby sprzedać nawet dwa tysiące egzemplarzy najświetniejszego choćby dzieła, trzeba promocji. Reklamy wymaga zresztą także książka łatwa. Właściciele W.A.B. starają się działać zgodnie z zachodnimi wzorcami. Pierwszy raz sięgnęli po nie przy okazji “Siostry", powieści Małgorzaty Saramonowicz. “Spadły na nas cięgi, że tandetę wynosimy do miary arcydzieła, usłyszeliśmy, że dobra książka sprzedaje się sama, ergo tytuł promowany to tytuł komercyjny". Casus “Siostry" uwidocznił przepaść, jaka dzieli krytyków i czytelników. Ci ostatni przeczytali thriller psychologiczny, po prostu.

Naczelna W.A.B., absolwentka filologii polskiej, osoba o wybrednym smaku literackim, z entuzjazmem publikująca książki z najwyższych półek, broni powieści popularnej, ciesząc się, że po latach panowania na polskim rynku harlekinów doczekaliśmy się własnej literatury kobiecej. Króluje tu Katarzyna Grochola. “Wie, że pisze powieści popularne - tłumaczy Stasińska - nie odbiera chleba Tulli ani Szymborskiej. Krytycy nie skrywają pogardy, ale nie oni powinni zajmować się powieściami Grocholi, lecz socjologowie kultury, którzy mogą wyjaśnić, na czym polega fenomen tej pisarki, kim jest trzysta tysięcy jej czytelników". Bo tyle właśnie wynosi nakład wszystkich książek Grocholi. I warto dodać: dzięki sukcesowi jej powieści W.A.B. może kontynuować najambitniejsze serie.

Kogo interesuje proza węgierska?

Od trzech lat W.A.B. prezentuje również współczesną prozę światową. Don Kichot i Sancho Pansa patronują literaturze trudnej, choć w serii pojawiają się też zwyczajne dobre fabuły do poczytania. Stasińska: “Szukałam pisarzy uznanych w Europie, a nie wydawanych w Polsce". Owocem tych poszukiwań jest już kilkanaście tytułów: od powieści Portugalczyka Antonia Lobo Antunesa po Rosjanina Wiktora Pielewina.

Jednym z najgłośniejszych autorów prezentowanych w tej serii jest Imre Kertész. W lutym 2002 roku W.A.B. wydał jego “Los utracony", powieść o Zagładzie. Kilka miesięcy później pisarz otrzymał literacką Nagrodę Nobla. “Obawialiśmy się tej książki, choć nie mieliśmy wątpliwości co do jej rangi, wiedzieliśmy, że to jeden z najlepszych pisarzy węgierskich, ceniony na Zachodzie. W Polsce od ponad dziesięciu lat trwa kwarantanna dla literatury węgierskiej - podobnie jak dla słowackiej, czeskiej czy rosyjskiej. Sami tłumacze, wydawcy i księgarze zbyt często wątpią w polskiego czytelnika. Dziś trudno uwierzyć, że mieliśmy problemy ze znalezieniem tłumaczy powieści Kertésza i Pielewina". Powieść noblisty osiągnęła nakład 26 tys. egzemplarzy, “Generation P" Pielewina - 12 tys. Popularnością cieszy się także “Kadysz za nienarodzone dziecko", kolejna książka Kertésza, a jesienią 2003 r. ukaże się “Fiasko", środkowa część “trylogii ludzi bez losu", którą tworzą “Los..." i “Kadysz...", oraz najnowsza jego powieść, “Likwidacja" - równolegle z premierą węgierską, niemiecką, holenderską i francuską.

Stasińska widzi jeszcze kilka innych powodów, dla jakich warto wydawać pisarzy środkowo- i wschodnioeuropejskich. Po pierwsze: w “Generation P" Wiktora Pielewina czy w “Siostrze" Czecha Jáchyma Topola czytelnik polski odnajduje rzeczywistość, którą zna z własnych doświadczeń. Po drugie: “Szukamy autorów, którzy mają problem z własną kulturą i tradycją. Czasami bywają wobec niej niegrzeczni i przekorni, jak Pielewin. Czasami bezwzględnie wobec niej krytyczni, jak Antonio Lobo Antunes". Niegrzeczny i samobójczo szczery jest też Francuz Michel Houellebecq. O jego “Cząstkach elementarnych" pisano, że to “kultowa książka antynowoczesności". Powieści towarzyszył skandal, przyznawano jej nagrody, ale też ich nie przyznawano - np. Goncourtów. “Po latach nieobecności literatury francuskiej w Europie Houelle-

becq wzbudził jedną z najżywszych dyskusji literackich w naszym kręgu kulturowym. Warto było wydać jego prozę, nawet jeśli problemy Houellebecqa nie są jeszcze naszymi problemami. Wkrótce nimi będą". “Cząstki" - dzieło anarchistyczne, przesycone obsesjami seksualnymi, bliskie prozie Celine’a - jest radykalną rozprawą ze współczesną cywilizacją i jej mizerią duchową.

Stasińska zastrzega, że nie ma w sobie żyłki pedagogicznej, lecz wiele tytułów z serii Don Kichot wydaje “zamiast" - zamiast polskich powieści, które jeszcze nie powstały. Na przykład? “Na przykład Houellebecq albo Oksana Zabużko i jej »Badania terenowe nad ukraińskim seksem«. Dlaczego u nas nie powstała taka książka? Dlaczego nie zastanawiamy się, jak pięćdziesiąt lat komunizmu odbiło się na naszym życiu intymnym?".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (32/2003)