Niech nas zobaczą!

Rosnąca popularność dokumentu podszyta jest tęsknotą za rzeczywistością. Za prawdą, autentycznością, życiem nie sprowadzonym do telewizyjnych newsów i zmanipulowanych obrazów.

05.06.2005

Czyta się kilka minut

Bohaterowie filmu Zany Briskiej "Przeznaczone do burdelu" /
Bohaterowie filmu Zany Briskiej "Przeznaczone do burdelu" /

Dokumenty prezentowane podczas Doc Review - długie, wyczerpujące (dosłownie i poznawczo) - zdają się ową tęsknotę zaspokajać. Ale jednocześnie podsuwają zdradziecką myśl, że rzeczywistość nie istnieje. Wszystko jest montażem.

Nawet AIDS nie istnieje, jak twierdzą bohaterowie filmu Robina Scovilla “Inna strona AIDS". To tylko zbiorcza nazwa dla różnych chorób wywoływanych przez różne czynniki. Konstrukt, który wymyślono, bo ktoś miał w tym interes. Kto? Rządy? Firmy farmaceutyczne? Firmy public relations? Media? Źli Amerykanie?

Gdy badania wykażą obecność przeciwciał w organizmie, zakłada się, że badany jest zarażony wirusem HIV. Chociaż wcale nie musi to być prawda. W rozmaitych częściach naszego globu także wytwarzają się rozmaite przeciwciała. Ale gdzie jest wirus? I co nim jest? Terroryzm? Globalizacja? Amerykański imperializm? A może zwykła nuda?

Entuzjastycznie przyjęty na festiwalu dokument Roberta Stone’a “Guerilla: Uprowadzenie Patty Hearst" kpi sobie z jedynie słusznych odpowiedzi. Trzydzieści lat temu paramilitarna organizacja porwała córkę słynnego amerykańskiego milionera. Cały kraj z wypiekami na twarzy śledził na ekranach telewizorów losy uprowadzonej. W nagrodę otrzymał zupełnie nieoczekiwany zwrot akcji - Patty Hearst przyłączyła się do terrorystów. Wzięła karabin do ręki i ruszyła grabić banki.

Stone obnaża niebezpieczną głupotę kontestatorów, którzy fascynowali się... hollywoodzką wersją przygód Robin Hooda. Ale jednocześnie pokazuje przewrotnie, że ich krucjata przeciwko bogaczom nie była całkiem pozbawiona sensu. Oni do dzisiaj pokutują za dawne grzechy. Koleżanka Patty wróciła na łono rodziny, stała się gwiazdą mediów i dziedziczką fortuny.

Pytanie tylko, czy rozentuzjazmowani widzowie dostrzegają dwuznaczność faktów? Czy też ich odbiór jest przesycony wspomnianą tęsknotą za “autentycznym przeżyciem", “prawdziwym działaniem" i “bezpardonową walką z niesprawiedliwością"?

Być może jednak dostrzegają. Być może “praktyka względności" na dobre już przesądziła o charakterze naszych relacji ze światem. Świadczyłby o tym film Davida Flamholca “Pałac Tygrysa Króla" - zapis rzekomo niebezpiecznej i rzekomo pasjonującej wyprawy do peruwiańskiej dżungli w poszukiwaniu legendarnego miasta Inków Paititi. Pointę zgadujemy na samym początku. Ekspedycja jest oczywiście lipą, turystyczną wycieczką znudzonych Europejczyków, przed którymi tubylcy odgrywają role szamanów i przewodników. Za odpowiednią opłatą. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni.

“Pałac Tygrysa Króla" wygląda jak parodia pamiętnych dzieł Wernera Herzoga (typu “Fitzcarraldo") o dążeniu do “niemożliwego". Jednak i sam Herzog pojął, że niewiele już zostało na tej ziemi do odkrycia i pokazania. W jego dokumencie “Biały diament" jedyna tajemnica kryje się w niedostępnych jaskiniach, znajdujących się za wodospadem. Tam jeszcze nie udało się wprowadzić kamery. Reszta filmu to ironiczna i nostalgiczna zarazem opowieść o konstruktorze, który buduje staroświecki sterowiec, by łagodnie przenosił go nad lasami Gujany Brytyjskiej. Urocze.

Mógł sobie Wystan Hugh Auden drwić ze świata,

(...) w którym każde święte miejsce

Będzie obiektem zagrzebanym w piasku

odwiedzanym przez kulturalnych mieszkańców Teksasu

Ale co by powiedział na fakt, że i wino, które popijał do tych drwin, też jest obecnie preparowane przez “kulturalnych mieszkańców Teksasu"? W znakomitym dokumencie “Mondovino" Jonathan Nossiter pokazuje, jak przemysł winiarski ulega globalizacji. Winnice i marki przejmowane są przez amerykańskich potentatów, trunki ulepsza się technologicznie (bo kto ma czas i pieniądze, by czekać, aż się naturalnie zestarzeją?) i nadaje im się smak odpowiadający “przeciętnemu" konsumenckiemu podniebieniu.

Jednak współczesny dokument nie tylko podważa, demaskuje i wątpi. Próbuje także tworzyć program pozytywny. W sferze popkultury jego przejawem jest np. wskrzeszanie zapomnianych bohaterów naszej nieokreśloności. Takich jak Klaus Nomi - bohater filmu “Nomi Song" Andrew Horna - zmarły w 1983 roku na AIDS pieśniarz, ikona nowojorskich środowisk artystycznych. Człowiek, który swobodnie poruszał się w niskich i wysokich rejestrach głosu, między operą a disco. Stworzył image istoty bez płci i tożsamości, przybysza z odległej planety - samotnego i nieodgadnionego. O Nomim wypowiadają się w filmie jego przyjaciele i współpracownicy. Okazuje się, że żaden z nich nie potrafi powiedzieć, co tak naprawdę kryło się za kosmiczną maską artysty. Pozostał obraz i dźwięk, wizerunek i nagrania. I trochę mglistych wspomnień.

Pozytywny wydźwięk ma dokument Michaela Ferrisa Gibsona “24 godziny na liście Craiga", będący zapisem rozmów z osobami, które ogłaszają się na popularnym w San Francisco portalu internetowym. Jedni szukają muzyków do kapeli rockowej, inni partnerów do igraszek sadomasochistycznych. Piszą dziwacy, ekscentrycy, czasami też, niestety, trafiają się psychopaci. Ale choć pytanie fundamentalne - czy Craig, właściciel portalu, w ogóle istnieje? - pozostaje bez odpowiedzi, to jednak wspólnota craigowców trzyma się dzielnie.

Oglądaliśmy też na tegorocznym Doc Review kino zaangażowane. “Węzeł małżeński" Jima de Seve przedstawia walkę amerykańskich gejów i lesbijek o nadanie związkom homoseksualnym statusu małżeństwa. Z kolei “Przejmowanie fabryk" zrealizowane zostało przez Aviego Lewisa i guru alterglobalistów - Naomi Klein. Oboje towarzyszą z kamerą argentyńskim robotnikom, którzy masowo zostali zwolnieni z pracy po krachu finansowym państwa. Zjednoczyli się i postanowili przejąć opuszczone i niszczejące zakłady, by rozpocząć w nich na własną rękę produkcję. Autorzy zdają sobie sprawę, że ich film może kojarzyć się z komunistyczną agitką, podkreślają więc, że tym razem nie chodzi o ideologię, lecz o oddolny ruch ludzi, którym odebrano i pracę, i godność.

Największy jednak aplauz i nagrodę publiczności zdobył film Zany Briskiej “Przeznaczone do burdelu" (wyróżniony także w tym roku Oscarem). Wielkim atutem tego dokumentu jest to, że autorka przełamuje barierę odgradzającą ją - kobietę z bogatego Zachodu - od bohaterów, dzieci urodzonych w dzielnicy “czerwonych latarni" Kalkuty. Uczy ich fotografii, próbuje zapisać do szkół, stara się odczarować owo “przeznaczenie", które skazuje kolejne pokolenia na wegetację w biedzie i upokorzeniu. To znakomity przykład łączenia aktu twórczego z działaniem społecznym. Bez moralizatorskiego zadęcia i protekcjonalnej filantropii.

***

Świat między pesymizmem a nadzieją - taki generalny obraz wyłania się z filmów Doc Review. Z jednej strony: powiększające się obszary wykluczenia i nędzy, manipulacje i medialne oszustwa, ponura rola Międzynarodowego Funduszu Walutowego i opłakane skutki globalizacji, niszczącej lokalne kultury i lokalne gospodarki. Z drugiej: globalne środki przekazu jako szansa biednych i wykluczonych, by świat ich zobaczył, usłyszał i zrozumiał. Nic pewnego o świecie nie da się powiedzieć. I właśnie dlatego można o nim mówić tak ciekawie i tak różnorodnie.

II Przegląd Światowego Filmu Dokumentalnego “Doc Review", Warszawa, 13-22 maja 2005

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2005