Nie wystarczy zawołać fachowca

Formuła rządu fachowców, postulowana często jako remedium na upartyjnienie i dyletantyzm polskiej polityki, nie sprawdziła się - przynajmniej w wydaniu gabinetu Marka Belki.

03.07.2005

Czyta się kilka minut

Można oczywiście twierdzić, że zawodzi nie tyle sam model takiego rządu, lecz jego konkretna realizacja. Da się już jednak na podstawie rocznej jego działalności sformułować wnioski mówiące nie tylko o mankamentach tej akurat Rady Ministrów, lecz także o słabościach samej formuły.

Trudności bezpartyjnej polityki

Potwierdziły się przypuszczenia, że pozaparlamentarny gabinet bezpartyjnych profesjonalistów nie jest w stanie, przynajmniej w polskich warunkach, przeprowadzić strukturalnych reform i zmuszony jest ograniczyć się do bieżącego administrowania. Nadmiernymi optymistami okazali się ci, którzy liczyli, że szanse na przeprowadzenie planu Hausnera wzrosną, gdy nie będzie on projektem konkretnej koalicji partyjnej. Ponadpartyjny gabinet nie jest w stanie zneutralizować (czy choćby osłabić) partyjnych interesów parlamentarnych frakcji, zwłaszcza wobec zbliżających się wyborów.

Co więcej, nie mając trwałego zaplecza sejmowego, rząd daje asumpt do przypuszczeń, że nie dotrwa do końca kadencji i wybory mogą się odbyć przedterminowo, co czyni posłów jeszcze bardziej niechętnymi do popierania koncepcji niepopularnych wśród wyborców. Plan Hausnera padł ofiarą takiego mechanizmu. Nie ratuje więc sytuacji fakt, że sami członkowie gabinetu nie starają się o mandaty i nie muszą zabiegać o przychylność elektoratu.

Brak silnego poczucia odpowiedzialności za ten rząd w jakiejkolwiek z partyjnych frakcji sejmowych pozwala posłom na beztroskie popisywanie się socjalną demagogią, co bezpartyjnym ministrom ukrócić trudno. Wprawdzie w okresie rządu AWS zdarzało się, że patronujący mu Marian Krzaklewski stawał na czele manifestacji “Solidarności" protestującej przeciw jego polityce, ale ten absurdalny dysonans narażał go na śmieszność. Od rządu Belki posłowie lewicy mogą natomiast bez skrępowania żądać podwyżek emerytur i płac minimalnych czy zwiększenia zasiłków, bo się z nim nie utożsamiają. A opozycja nie chce się dać przelicytować, więc domaga się przywrócenia funduszu alimentacyjnego i wsparcia polityki prorodzinnej. Wprawdzie marszałek Cimoszewicz obiecał blokowanie nieodpowiedzialnych projektów, ale to oznacza, że rząd bezpartyjnych fachowców musi mieć w izbie sojusznika zabezpieczającego przed dywersją ze strony posłów, a wsparcie prezydenta nie wystarczy.

Rząd samotny wobec grup interesu

Brak umocowania politycznego w Sejmie sprawia, że rośnie rola i siła pozaparlamentarnych grup interesu, naprzeciw których rząd staje osamotniony. Jest więc wobec zorganizowanych roszczeń słaby, co zmusza go do ustępstw.

Na takie bariery natrafiła zwłaszcza polityka prywatyzacyjna ministra skarbu, rozpoczęta brawurowym sukcesem oferty publicznej banku PKO, przy zlekceważeniu poselskiej uchwały, zakazującej sprzedaży akcji tego banku inwestorom zagranicznym. Lecz woli załóg i związków zawodowych minister przeciwstawić się nie zdołał. Uległ jej w Hucie Częstochowa, a w Polmosie Białystok wycofał się w ostatniej chwili z już parafowanej umowy. W KGHM Polska Miedź nie jest w stanie odwołać prezesa, bo ten uzyskał pełnomocnictwo załogi. Zmuszony jest też tolerować bulwersujące “umowy społeczne", pozwalające załogom i zarządom przekształcanych przedsiębiorstw dyktować kuriozalne gwarancje dla siebie samych. Nie jest także w stanie pogodzić sprzecznych żądań, jak w przypadku Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, którego załoga chce jak najszybszej prywatyzacji przez giełdę, a posłowie grożą mu za to Trybunałem Stanu.

Podobny mechanizm paraliżujący zadziałał w przypadku decyzji ministra finansów, czego spektakularnym przykładem stało się fiasko próby ujednolicenia stawek akcyzy na olej wykorzystywany do celów opałowych i napędowych. Jest ekonomicznym absurdem dwojaka wysokość podatku za ten sam praktycznie wyrób i liczni aferzyści na tym żerują (na tle związanych z tym porachunków gangsterskich podobno zginęło nawet 19 osób). Jak się okazało, nie wystarczy administracyjna decyzja o ukróceniu patologii i kryminogennego procederu. Pod wpływem niezadowolonych użytkowników oleju do celów grzewczych minister musiał się wycofać rakiem (po drodze składając dymisję), a czworo posłów na kolanie napisało projekt ustawy pozbawiającej ministra raz na zawsze uprawnień do takich decyzji. Nauczka: nie wystarczą stanowcze decyzje administracyjne, trzeba mieć zaplecze polityczne do ich przeprowadzenia.

Gospodarka też zmniejsza aktywność

Co gorsza, pogłębiającemu się marazmowi w działalności rządu towarzyszy stagnacja gospodarcza. Niedawno jeszcze wydawało się, że wystarczy fachowo administrować, bo polska gospodarka jest już od polityki niezależna i koniunktura sama się kręci. Tymczasem od kilku miesięcy nadchodzą dane o słabnącej aktywności polskiej gospodarki, co sygnalizuje potrzebę kompleksowych działań stymulujących, w tym podatkowych. Minister finansów Mirosław Gronicki nad nimi pracuje, ale z góry wiadomo, że ich nie wprowadzi. Na to trzeba silnego mandatu politycznego. Będzie trzeba też wrócić do planu Hausnera lub wprowadzić podobny, najlepiej jeszcze dalej idący, ale temu rządowi i na to nie starczy ani czasu, ani siły. Pokonanie bezrobocia, ułatwienie inwestycji, uzdrowienie finansów publicznych, wejście do strefy euro wymagają decyzji strategicznych, wykraczających poza doraźne zarządzanie. Nie wiadomo, czy zdoła to zrobić przyszły rząd, ale obecny natrafia na bariery i coraz częściej odbija się od nich.

Co fachowiec, to inna opinia

Iluzją jest potoczne wyobrażenie, że fachowcy w każdej dziedzinie wiedzą, co trzeba zrobić, a tylko skłóceni politycy uniemożliwiają podjęcie właściwych decyzji.

W tak newralgicznej i strategicznej kwestii, jaką jest system ochrony zdrowia, istnieje co najmniej kilka modeli alternatywnych i za każdym stoją poważne argumenty merytoryczne. Nie da się rozstrzygnąć związanych z tym dylematów przez odsunięcie polityków od procesu decyzyjnego i przywołanie fachowców. Premier jest profesorem ekonomii i uważa podatek liniowy za “ekonomiczne disco polo", gdy tymczasem coraz więcej ekspertów z aprobatą odnotowuje sukcesy krajów, gdzie ten model fiskalny wprowadzono i być może wkrótce Polska będzie ostatnim państwem regionu, gdzie go jeszcze nie ma.

Podobnie jak z polityką zdrowotną i fiskalną, jest z polityką prywatyzacyjną, a nawet z zagraniczną. Trzeba rozstrzygać między alternatywnymi rozwiązaniami i dokonywać wyborów strategicznych, a nie tylko podejmować doraźne decyzje. Tego obecny rząd nie potrafi lub nie jest w stanie zrobić.

Jak się okazuje, także decyzje administracyjne nie przychodzą łatwo. Dlatego rząd Belki, choć mający w składzie niewątpliwych i niezależnych specjalistów wysokiej klasy, ma tak wątpliwy bilans osiągnięć. Może pochopnym byłoby uznać czas jego działalności za zmarnowany, ale trudno go określić jako w pełni wykorzystany. Strategiczne rozstrzygnięcia czekają na rozstrzygnięcia wyborcze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005