Nie wie lewica, co czyni prawica

Minister Religa powiada, że nie jest adresatem postulatów pielęgniarek i lekarzy, którzy ponownie domagają się zwiększenia wynagrodzeń. Radzi, aby te środowiska kierowały swe postulaty do pracodawców, a ci - do Narodowego Funduszu Zdrowia. Czyżby Minister Zdrowia nie wiedział, że w jego resorcie kilka dni temu, jego zastępca, kierujący międzyresortowym zespołem, powołanym przez premiera latem ub. roku, przedstawił propozycję resortu odnośnie regulowania wynagrodzeń zawodów medycznych? A nawet więcej - zapowiedział, że resort za kilka dni przedstawi tę swoją propozycję na piśmie, prześle ją premierowi i członkom tego zespołu (członkami są i inne resorty, związki zawodowe, izby lekarskie i pielęgniarskie oraz pracodawcy). A za miesiąc - dwa ma podobno powstać projekt ustawy. Ma to być regulowanie minimalnych wynagrodzeń dla zawodów medycznych i regulowanie relacji (wag) między różnymi grupami zawodowymi, z odniesieniem do średnich płac w przedsiębiorstwach i z gwarancjami pokrycia takich kosztów pracy poprzez umowy na świadczenia z NFZ. Ale ta regulacja ma z mocy ustawy obowiązywać tylko w zakładach publicznych, z nadzieją, że nie zostanie to uznane za sprzeczne z Konstytucją. Ta ostatnia tylko w pewnych warunkach pozwala ustalać minimalne wynagrodzenia inne niż te, które drogą ustawy są już ustalone jednolicie dla wszystkich zatrudnionych. Publiczny zakład ma być miejscem spełnienia takich warunków. Oczekuje się chyba, że NFZ uwzględni te stawki, ustalając wartość punktu w umowach, a więc i inne podmioty dostałyby środki na lepsze wynagrodzenia. Wiele wskazuje na to, że to jest obecnie bardzo ogólny pomysł, jeszcze nie omawiany przez ministerialne kolegium, skoro sam szef tego kolegium jeszcze go nie zna i odsyła lekarzy nie do tego projektu tylko do pracodawców.

23.01.2007

Czyta się kilka minut

Ale nie tylko w samym resorcie brakuje uzgodnień wewnętrznych. Wiele wskazuje na to, że nie ma ich i w rządzie. Oto Minister Zdrowia organizuje konferencję prasową i publicznie ogłasza, że zamierza wprowadzić dwa rodzaje dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych. Ale aby zmniejszyć cenę polis w takich ubezpieczeniach, czyli sprzyjać popytowi na takie polisy, mają być ulgi podatkowe dla tych, którzy je kupią. Tymczasem kilka godzin później, też na konferencji prasowej, Minister Finansów obawia się, że takie ubezpieczenia i takie ulgi (czytaj - ukryta dotacja dla niektórych obywateli) mogą spowodować, że korzyści dla finansów publicznych będą mniejsze aniżeli straty, jakie poniósłby budżet państwa, zmniejszając swoje przychody. A przecież premier Kaczyński wręcz dystansuje się od tego rodzaju pomysłów.

Czyli jest wiele projektów, ale aktualnie nie wie lewica co czyni prawica. Tymczasem w coraz większej liczbie szpitali pracownicy wchodzą w spór zbiorowy, a gdy on nic nie da, a dać nie może - to ogłoszą najpierw pogotowie strajkowe, a potem strajk. Kulminacja nastąpi w maju. Lepiej wtedy nie chorować.

Katarzyna Tymowska jest ekspertem ds. ekonomiki zdrowia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2007