Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dla wielu ŚDM to śpiewy, koncerty i tańce na ulicach; wędrujące ulicami Krakowa różnokolorowe, roześmiane grupy młodzieży i wielkie spotkana z Papieżem Franciszkiem. Tymczasem to TEŻ jest ŚDM, lecz nie tylko. Nie zrozumiał nic ten, kto nie wszedł na „zaplecze”. W krakowskich parafiach, i nie tylko tam, dzieją się rzeczy dla tego wydarzenia istotne. Na przykład kościół św. Floriana, a raczej teren wokół niego z plebańskim ogrodem włączane, stał się bazą Wspólnoty Chemin Neuf – wywodzi się ona z grupy modlitewnej, powstała w 1973 r. w Lyonie we Francji i jest wspólnotą katolicką o powołaniu ekumenicznym. Liczy ona dzisiaj prawie 2000 osób i obejmuje trzydzieści krajów. Do tej grupy należą członkowie wspólnoty, ale także młodzież z różnych parafii, różnych krajów – jednym słowem ci, którzy chcieli się przyłączyć. Na dziedzińcu wielka scena z doskonałym nagłośnieniem, koncerty, tańce, a za sceną, w ogrodzie, strefa ciszy i wystawiony Najświętszy Sakrament, a także możliwość spowiedzi. „Często ktoś przeze pewien czas uczestniczy w koncercie, a potem przechodzi do strefy ciszy, modli się, medytuje” – mówi mi jeden z ich księży. „Jak młodzież przeżyje te Dni – powiedział mi spotkany na Plantach włoski ksiądz – bardzo zależy od towarzyszących grupom duszpasterzy. Ta młodzież chce nie tylko zabawy, ale również ciszy, modlitwy, rozmowy”.
W Wieliczce osiadła grupa zorganizowana przez założoną w 1996 przez księdza Nicolasa Butteta wspólnotę „Euchristein”.
200 osób z 12 krajów, bynajmniej nie wszyscy są członkami wspólnoty, ale wszyscy francuskojęzycznych. Przyjechali z własnym, dobrze przemyślanym programem.
Mama jednego z uczestników opowiada, jak namawiała syna (ma lat 15) do wyjazdu i udział w ŚDM. Nie miał najmniejszej ochoty, mówił, że to sekta, która tańczy i w kółko wykrzykuje coś tam o Jezusie. To go kompletnie nie interesowało, ale jednak przyjechał (mama jest w gronie organizatorów tej podróży). I nastąpił cud. Udział w Dniach, dzięki spotkaniu ze wspólnotą, zaowocował entuzjazmem.
Zebrali się, żeby posłuchać o polskich doświadczeniach w sali parafialnej obliczonej na znacznie mniej osób. Było ciasno i duszno, ale to im nie przeszkadzało. Słuchali z uwagą, oczywiście tylko w skróconej wersji, historii ostatnich dekad naszych dziejów wygłoszonej przez Henryka Woźniakowskiego. Ja miałem odpowiadać na pytania – pytali o Jana Pawła II, bo go znałem. „Jakim był człowiekiem?”. Student, zdradzający głębszą znajomość naszej historii, spytał (Henryka), co się dalej stało z ludźmi ze środowiska „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”, o których opowiadał w kontekście upadku komunizmu i tworzenia zrębów nowego państwa. Na nasze opowieści o ograniczeniach wolności i szykanach w czasach PRL-u zareagowali pytaniem o to, jakie wnioski można z tego wyciągnąć dla tych, którzy takich doświadczeń nigdy nie mieli.
To były najpoważniejsze kwestie, były także inne. Rozmowa, która trwała blisko dwie godziny, mogła by trwać dużo dłużej, gdyby nie wyznaczona godziny mszy św. Ten wątek ŚDM, którym mniej interesują się media, jest szczególnie ważny, bo to świetna okazja do pogłębionego spotkana z Polską.