Nie tylko my możemy wetować

Polski rząd grozi zawetowaniem nowego budżetu Unii, jeśli dostęp do funduszy zostanie w nim powiązany z przestrzeganiem praworządności.
z Brukseli

17.11.2020

Czyta się kilka minut

Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán w Brukseli, 24 września 2020 r. Fot. Isopix/East News /
Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán w Brukseli, 24 września 2020 r. Fot. Isopix/East News /

Ta groźba to element gry o symbole (projekt „pieniądze za praworządność” został już rozwodniony na tyle, że jest raczej bezpieczny dla PiS), ale podnoszone przez Warszawę hasła „suwerenności” i „obrony tożsamości” stanowią ryzyko, że skończy się klapą negocjacyjną. Politycznie i finansowo to gra dla nas kosztowna.

Spór toczy się o pakiet finansowy Unii składający się z przepisów o budżecie na lata 2021-27, tzw. Funduszu Odbudowy oraz rozporządzenia wiążącego wypłaty z praworządnością. Do przyjęcia tego rozporządzenia potrzeba głosów 15 z 27 krajów Unii; pozostała część pakietu wymaga jednomyślności. To daje narzędzie nacisku Polsce i Węgrom, które od września zapowiadały wetowanie pakietu, jeśli zapisy praworządnościowe uznają za niemożliwe do zaakceptowania. Tyle że podobnym narzędziem może posłużyć się Parlament Europejski i kilka parlamentów krajowych, które uprzedzają, że zablokują pakiet nieobejmujący ochrony praworządności.

Obecny projekt pozwala na zawieszanie wypłat w razie złamania zasad praworządności (lub „poważnego ryzyka” tegoż), które ma „wystarczająco bezpośredni” wpływ na zarządzanie funduszami. To może ryzykowne dla Węgier, ale z punktu widzenia Brukseli w Polsce nie dzieje się w tej kwestii nic nadzwyczajnego. Mimo to, przez wzgląd na „jastrzębie” skrzydło obozu rządowego, premier Morawiecki nie chce dać zgody bez walki.

Utrzymanie weta mogłoby – to teraz najgroźniejsze – pchnąć Unię do przekonstruowania Funduszu Odbudowy (27 mld euro dla Polski), by np. w formie „eurostrefa plus” wykluczyć blokującą Warszawę czy Budapeszt. W Brukseli o opcjach awaryjnych już się mówi, lecz jeszcze nad nimi się nie pracuje. Uwaga skupia się teraz na szukaniu „deklaracji interpretacyjnych”, które grudniowy szczyt Unii dołączyłby do przepisów o praworządności w celu „rozwiania wątpliwości” Polski i Węgier.

Taki polityczny teatr pozwoliłby Morawieckiemu i Viktorowi Orbánowi ogłosić „wygraną”. A Bruksela zyskałaby kolejne przepisy o praworządności – choć jej głównym problemem pozostanie brak woli politycznej do ich stanowczego użycia wobec „demokracji nieliberalnych”.


Czytaj także: Unia jest zbyt powolna i nastawiona na konsensus, żeby zatrzymać w Polsce czy w innych krajach erozję demokracji. Ale w sprawie odebrania nam funduszy stoimy na przegranej pozycji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2020