Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomyślałam sobie, czytając ten dyskurs, jak dotkliwie sprawdzają się te słowa. Nie dla jubilata, na szczęście, ale ot, choćby dla Tadeusza Mazowieckiego na przykład. Na własnej skórze doznałam niedawno, co znaczy wziąć go w obronę przed kolejnym niesprawiedliwym, zajadłym atakiem, tym razem w poważnym przecie katolickim tygodniku. Nie ma widać usprawiedliwienia dla kogoś, kto zabrał się za przebaczanie tam, gdzie - zdaniem gniewnego apostoła - nie ma się prawa przebaczać. Trzeba mu to wypominać jeszcze i jeszcze, i jeszcze, równocześnie nie tyle odsuwając w cień niepamięci całą zasługę odzyskania wolnej Polski, lecz już dopisując mu intencje jak najbardziej opaczne. Kolejny młody gniewny, wykładowca tischnerowskiej szkoły, pozwolił sobie na stwierdzenie, że dla ludzi takich jak Geremek czy Mazowiecki Polska w ogóle "jest zbędnym balastem". Bo "zaściankowa, prawicowa, populistyczna, nietolerancyjna i nie dość salonowa" ("Rzeczpospolita", 24 lutego). Takimi inwektywami obrzucić można cudze zasługi bez zażenowania, o wyrzutach sumienia nie wspominając.
Taki czas teraz mamy. Czas sprawiedliwych inaczej, nieubłaganych sędziów wyrokujących bez odwołania.
A jednak myślę, że dla ludzi jak Tadeusz to nie jest ważne. Że wiedzą bez chwili wahania i słabości, iż warto. Było i jest. To tak jak z Antonim Gołubiewem, też dopiero co wspominanym w "Tygodniku" przez nas, starych. Takim jak on do głowy nie przychodziło, że ważny ma być rozgłos i miejsce na świeczniku. Tak jak nie czynili rachunków krzywd i tych rachunków nikomu nie wystawiali.
Jedno tylko pozostaje troską nie do usunięcia: aby im nie dopisywano opacznych kluczy do ich życiowego przesłania. Bo to mogłoby być ze zbyt dużą stratą także dla spadkobierców, gdy uwierzą, że taki właśnie jest sens pozostawionego im dziedzictwa. Dlatego z najwyższym niepokojem czytam w zakończeniu świeżego wywiadu z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, autorem "Księży wobec bezpieki", konkluzję: "Gdyby dziś Jan Paweł II żył, zająłby się lustracją. Naszym obowiązkiem jest dążenie do prawdy" ("Dziennik", 1 marca). Między tymi dwoma zdaniami zieje przepaść, a to pierwsze nie zawiera ani źdźbła prawdy! Trudno o większe zagubienie w rozumieniu papieskiego przesłania. Wymiar prawdy, tak jak wymiar powinności wobec ojczyzny, u Jana Pawła II nie ma nic wspólnego z lustracyjnymi porachunkami. Jest naszym obowiązkiem nie skarleć do reszty, nie zmarnować się w zajadłości rozliczeń, żeby nie utracić słuchu na testament Papieża. Inaczej byłoby już zbyt smutno - i zbyt dla nas groźnie. Naprawdę.
PS. Poczta ostatnich dni. Pisze pan Jacek Maj z Krakowa-Heidelbergu: "Zarząd Polskiego Radia chce odebrać »Dwójce« częstotliwości i przekazać je Programowi 1. Protestujmy! To smutne, że trzeba przypominać sprawy oczywiste: realizacja tych zamiarów najbardziej uderzy w tych, którzy »Dwójki« najbardziej potrzebują - mieszkańców wsi i mniejszych miast. Sam wychowałem się na lubelskiej prowincji na »Dwójce«, więc wiem, co piszę". Popieram oburącz! J.H.