Nicość świata

Mira Marcinów próbuje opisać polskich melancholików w kategoriach codziennej nędzy życia oraz codziennej racjonalności, a do opisu zwykłego smutku używa zwykłego języka.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

Mira Marcinów / ADAM GOLEC / MATERIAŁY PRASOWE
Mira Marcinów / ADAM GOLEC / MATERIAŁY PRASOWE

Ta książka to opowieść o polskim statku szaleńców. Jego pokład wypełniony jest po brzegi melancholikami, którym towarzyszą lekarze poszukujący języka do nazwania i opisania szaleństwa. W języku medycznym melancholię określa się jako: chłopodur, domarad, demonomanię, durnicę, upiorów udawanie, zadumę, posępnicę, śledziennictwo, przygnębienie ducha, wstręt do życia. Ludwik Perzyna nazywa melancholię „smutnodurem”, Stanisław Chomętowski „szałem melancholijnyn”, Leon Blumenstok „wybuchem zadumowy” lub „napadem trwogi”, Kazimierz Kralczyński „napadem zadumy”. Kluczowe i ważne dla autorki pojęcie „ponurowatości” do języka polskiego wprowadził Bartłomiej Frydrych, tłumacząc w ten sposób francuskie pojęcie lypémanie. W tej walce o język nie chodzi tylko o diagnozę, ale również o narzędzia wytwarzania szaleństwa. Słowa bowiem nigdy nie są niewinne. Słowa służą do obwiniania i same są przyczyną wielu win. Wszak w „Historii polskiego szaleństwa” batalia dyskursów nie toczy się w szpitalu, lecz w sądzie.

Galeria lekarzy zestawiona jest tu z przebogatą kolekcją polskich melancholiczek i melancholików. Na przykład Ignacy Mazurkiewicz – obłąkany przestępca, który napisał list do proboszcza o „mordzie na ojcu”. Na ławie sądowej, zapytany dlaczego zabił ojca, posępny morderca odpowiedział krótko i pragmatycznie, że ojciec źle trawił, był ponury, otyły, miał krew popsutą, i nie dawał szansy na szczęście innym.

Polskie szaleństwo rodzi się w obrębie rozumu, nie przychodzi spoza niego. Polacy szaleją z powodu rozumu, a nie przeciwko niemu. Mira Marcinów próbuje opisać polskich melancholików w kategoriach codziennej nędzy życia oraz codziennej racjonalności. Do opisu zwykłego smutku używa zwykłego języka – to wielka wartość tej pracy. W rezultacie w książce Miry Marcinów język szaleństwa nie jest ani neutralnym narzędziem opisu mowy melancholika, ani też prostą fabrykacją czy mistyfikacją szaleństwa w obrębie szpitala lub społeczeństwa. To raczej ciągła negocjacja znaczenia, wypełnienie treścią niepewnego, płynnego znaczenia słowa „szaleństwo”.

Klinicyści-lekarze i melancholicy-obłąkani spotykają się w trakcie procesu sądowego, by doprecyzować mgliste znaczenie słowa „melancholia”. Cytowany przez autorkę Bartłomiej Frydrych powiada: „poznasz pacjentów po tym, że myśli ich i wzruszenia są zawsze przesadzone i pomieszane, najprostsze wypadki biorą za bardzo ważne i z nich najsmutniejsze wyprowadzają wnioski. Lękają się najmniejszego szelestu, a niepokoi ich zupełna cichość”. Poznanie szaleństwa pacjenta to zderzenie się z przesadą w myśleniu i odczuwaniu, w mówieniu i działaniu. Wszak szaleństwo jest wyolbrzymieniem.

Szaleństwo jest jednak często także fasadą. Fasadą czego? Braku myśli autentycznych. Czasem nawet braku wszelkich myśli. Melancholik jest pełen sprzeczności, albowiem pochodzi z Saturna – planety jakości smutnych. Do tego ciężkiej jak padół ziemski, zimnej, suchej, wytwarzającej więc wyłącznie ludzi materialnych, nadających się do pracy na roli. To rzeczywiście nieco przypomina Polskę. Z drugiej jednak strony, jako planeta usytuowana najwyżej, Saturn produkuje także ludzi spirytualnych, stroniących od życia ziemskiego, szukających wyłącznie ducha. To także czasem przypomina naszą ojczyznę. Przyczyny melancholii, o których pisze Marcinów, wychodzą poza banalny przypadek straty. Jej śledztwo obejmuje wszelakie urazy, porażki i rozczarowania, w tym również te związane z procesem poznania. Melancholia doprowadza podmiot do obrazu ruiny, dlatego jest granicą medycznej empirii. Dla racjonalnego umysłu bowiem nie istnieje żadna tajemnica „zaburzenia”, żaden sekret choroby – jest tylko nicość, na którą trafiamy, próbując poznać istotę tego stanu. Dlatego właśnie, aby zrozumieć nicość świata, należy zagłębić się w historię szaleństwa. ©

Mira Marcinów HISTORIA POLSKIEGO SZALEŃSTWA, T. 1 SŁOŃCE WŚRÓD CZARNEGO NIEBA. STUDIUM MELANCHOLII, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2018

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Poznańska Nagroda Literacka 2019