Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na czym jednak owa łaska polega? Jaka jest natura wpisanej w nią siły? Siły tak ogromnej, że zdolnej przewrócić całe życie – „wyrywać i obalać, niszczyć i burzyć, budować i sadzić” (por. Jer 1, 10)?
Odpowiedź możemy znaleźć w pismach samego Pawła. Wydarzenie Damaszku wraca w nich bowiem niejednokrotnie, okazując się przeobfitym, wręcz nieopanowanym źródłem jego myślenia, teologii i postaw. „Zostałem zdobyty przez Jezusa Chrystusa” – pisze Paweł w Liście do Filipian (Flp 3, 12) – schwytany, zawładnięty, podbity. Chrystus wtargnął w jego życie. Z gwałtownością, która go oślepiła i powaliła na ziemię. Ten, o którym był przekonany, że został zabity i zamknięty raz na zawsze w przeszłości, okazał się naraz żyjący, aktualny i mocny. To nie żadna idea, teoria, koncepcja czy światopogląd – to nie religia (choćby najbardziej spójna, atrakcyjna czy przekonująca). To osoba wdarła się w jego życie, stanęła mu na drodze, i… posiadła go: zawładnęła nim całkowicie, bezkompromisowo, wyłącznie.
Jak bardzo? Paweł mówi o tym kilka wersetów wcześniej: „To wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim” (Flp 3, 7-9). Tekst w oryginale jest jeszcze mocniejszy. W porównaniu z poznaniem Chrystusa wszystko inne ma dla nawróconego Szawła wartość nie tyle „śmieci”, co „odchodów”, „łajna” (grec. skybala; Wlg.: stercora) – a więc czegoś, czego się człowiek nie tylko z ulgą pozbywa, ale także do czego już nigdy nie zamierza wracać!
Konieczne jest przy tym zauważenie, co takiego Paweł uznaje za stratę i odchody. Najchętniej i najłatwiej byłoby domyślać się w tym miejscu grzechu. Czy to nie grzech jest w naszym życiu „klęską”, „łajnem”? Tak. Jest. Paweł jednak pisze o czymś innym – o tym wszystkim, co do tej pory uważał za zysk (a więc nie o grzechu). Pisze o swoim pochodzeniu – z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina; o obrzezaniu – a więc o znaku Przymierza, wprowadzającym go do wspólnoty Ludu Boga. Pisze o przynależności do faryzeuszy, z którą przecież wiązała się także znajomość Pisma i Jego wykładu. Pisze wreszcie o swojej gorliwości w przestrzeganiu przykazań (zob. w. 5-6). Wszystko to są rzeczy dobre i wielkie wartości. Szaweł/Paweł porzuca je nie dlatego, żeby były złe. Zostawia je, gdyż od tej pory w jego życiu liczy się On, i tylko On! Porzucenie ich jest wyłącznie miarą radykalizmu tego wyboru. „Zapominam o tym, co za mną” (Flp 3, 13).
Wszyscy czujemy, że taki radykalizm tłumaczyć się może jedynie miłością. Pawłem zawładnęła miłość – doświadczona pod Damaszkiem. Ten, którego prześladował i chciał wyeliminować z ludzkich dziejów, podbił go miłością. Taką, że już nic i nikt nie mogło jej Pawłowi przesłonić; nic nie mogło stanąć pomiędzy nim a Nim. Tak o tym pisze Apostoł w Liście do Rzymian: „Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie, nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym (Rz 8, 38-39).
To jest właśnie owa łaska, która dokonuje przewrotu w życiu grzesznika: doświadczenie bycia ukochanym. Przez Jezusa. Sine modo! ©