Nawróćcie się!

Nawoływanie to ma mnóstwo obiegowych odpowiedników: Opamiętajcie się!, Przestań!, Niech przeproszą!. Wspólną cechą tych niezwykle rozpowszechnionych apeli jest ich nadmiar w odniesieniu do drugiej i trzeciej osoby liczby pojedynczej i mnogiej, oraz wyraźny deficyt w kierowaniu ich do siebie. Świat zawsze potrzebuje obrońców wartości, ale o wiele bardziej takich, co nimi żyją, niż tych, co do nich tylko wzywają.

07.03.2004

Czyta się kilka minut

Przewaga nauczycieli zasad nad liczebnością tych, co je rzetelnie stosują, zamienia edukację moralną w nauczanie pozorów. Źródeł demoralizacji szuka się wtedy pilnie we wpływach zewnętrznych.

Pokuta bez ostentacji

Pierwsze słowa Biblii, jakie rozbrzmiewają w kościołach na początku Wielkiego Postu, to czytany w Środę Popielcową fragment księgi proroka Joela: “Tak mówi Pan: Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak wasze serca, a nie szaty!" (Jl 2, 12). Nie do innych, obcych, lecz do swoich ludzi, łącznie z ich kapłanami, kieruje Bóg wezwanie do nawrócenia. Niech czynią to z tradycyjną, zbiorową, tak bliską im ekspresją: poszcząc, płacząc, lamentując, rozdzierając szaty. Pamiętając jednak usilnie, co gesty te mają wyrażać: nawrócenie się do Boga z całego serca.

Taki tekst został włączony w kościelną inaugurację czasu pokuty nie po to, by wierni wysłuchawszy go wracali do domu zadowoleni, że to nie im, a dawnym Izraelitom groził formalizm obrzędów religijnych, z których uleciał ożywiający je duch. Sam Jezus w popielcowej Ewangelii zaczyna również od krytyki fałszywej pobożności. Nie każdy post, modlitwa i jałmużna okazują się pobożne. Chrystus dopomina się o niezbędny dla autentycznej religijności stan człowieczego serca, o czystość intencji. Dawanie świadectwa nie jest tym samym, co ostentacja. Zatem: “Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli". Dając jałmużnę należy to czynić dyskretnie, unikając widowni i dbania o poklask - “nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią". Także “gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy", co chcą się pokazać ludziom. Post nie ma być obnoszeniem się ze swą ascezą ani ponuractwem (“posępni jak obłudnicy"). Bogu, nie ludziom, ma się to wszystko podobać.

W pobożność hipokrytów uderza również w mszalnych czytaniach następnych dni prorok Izajasz, któremu Bóg nakazuje: “Krzycz na całe gardło, nie przestawaj. (...) Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa". Przestępstwa te niweczą bowiem przed Bogiem wartość praktyk ascetycznych i przekreślają wiązane z nimi nadzieje: “Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał? Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie i uciskacie waszych robotników. Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią". Nie na tym polega miły Bogu post, by “zwiesić głowę jak sitowie i użyć woru z popiołem za posłanie". Cóż po bezdusznym zachowaniu nakazanej postaci wyrzeczenia w jednej dziedzinie, przy pozwalaniu sobie na zło w bardziej podstawowych sprawach? “Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać? Dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać?" (Iz 58, 1-7).

Nie chodzi o karpia

Objawione przez Boga słowo, spisane 28 wieków temu, mimo dystansu czasowego i odmienności realiów historycznych, brzmi ciągle dziwnie aktualnie. Chociaż bowiem cześć dla Boga i stosunek do drugiego człowieka Chrystus związał nowym i nierozerwalnym węzłem, ludzie ciągle skłonni są to jedno, dwuczęściowe, ale współzależne zobowiązanie, rozdzielać i szufladkować. O ile interaktywność z drugą, taką samą istotą z reguły nie pozwala na redukowanie tych kontaktów do recytowania formuł, wykonywania gestów i pełnienia jedynie prawem przewidzianych powinności, o tyle na niebezpieczeństwo takie narażona jest szczególnie relacja z Bogiem, którego “nikt nigdy nie widział" (J 1, 18). Nie negując potrzeby konkretyzacji wskazań i wymagań kościelnych we wspólnym przeżywaniu błogosławionego czasu wielkopostnego, łatwo przecież zauważyć ich ambiwalentne działanie, dziedziczone po historii.

Jeśli Wielki Post przeżywany będzie w oderwaniu od jego biblijnej i liturgicznej inspiracji, dostęp do jego ducha zablokują drobno kratkowane, formalistyczno-legalistyczne pytania, jakie od wieków towarzyszą postnym przepisom (niedawno dotyczyły one wigilijnego karpia, którego nakazowego statusu tak wielu żałowało). Gdyby zaś te były kiedykolwiek w stanie ogarnąć wszystko, o co chodzi w Poście, należałoby uznać, że współczesny katolicyzm jest tylko cieniem dawnego. Od średniowiecza do XVIII w. przez cały Wielki Post, czyli półtora zimowego miesiąca, należało się powstrzymywać od konsumowania mięsa (w Polsce nadto i nabiału), a do tego jadać do syta tylko raz dziennie (w niedziele nie było ograniczeń ilościowych). Jakby nie można było pościć wedle osobistej potrzeby: od lenistwa lub nadaktywności, mówienia za dużo lub za mało, niewrażliwości lub nadwrażliwości etc. A jeśli już od konsumpcji, to czemu od jedzenia, a nie raczej od niektórych napojów?

Efekt był taki, że wierni wziąwszy sobie do serca jakościowe wymagania (dla ubogich była to na przednówku cnota z konieczności), uważali spożycie w Poście kawałka sera za większy grzech niż niejeden wyliczony w Dekalogu i u Izajasza. Nadto hulali do upadłego w przedpopielcowe zapusty, pijąc i jedząc bez umiaru. Kaznodzieje srożyli się wobec tego obyczaju, a przed Wielkanocą wypominali słuchaczom, że tęskno im do świątecznych kiełbas, zapominając, że objadanie się, a potem liczenie dni, gdy znów będzie ono możliwe, brało się z nadmiaru kościelnej reglamentacji jadłospisu. Prawo kościelne zagląda dziś wiernym w talerze tak rzadko właśnie po to, by Postu nie kojarzyli oni z zawartością brzucha, lecz stanem ducha, dostosowując wyrzeczenia do własnych możliwości. Nie widząc w samoograniczeniach celu (którym z założenia nigdy nim nie były, ale stały się w praktyce, przez nadaną im rangę i drakońską postać), a przydatny z wielu powodów środek. Taki akompaniament przemiany i rozwoju, potrzebny człowiekowi ciągle, a zaniedbywany często.

Pomysły są tu niezbyt liczne, mało rozbudowane i znane raczej tylko w kręgu najbliższych. Jedni przestają na czas Wielkiego Postu palić, inni sięgać po trunki czy słodycze. W tego typu formach ascezy pobudki zdrowotne czy estetyczne (nadwaga), społeczne (oszczędzić dla potrzebujących) i pobożne (“bo człowiek im jest postniejszy, tym Bogu służyć sprawniejszy" - powtarzano u nas kiedyś) uzupełniają się rzadziej niż powinny. O urozmaicenie propozycji i promowanie ich przy pomocy łatwych wszak do zharmonizowania medycznych i religijnych racji, dba mało kto. W tradycyjnej tematyce wielkopostnego nauczania parafialnego główne miejsce zajmują wątki pasyjne (w tym wartość cierpienia) oraz zachęcanie do udziału w rekolekcjach, spowiedzi i sezonowych nabożeństwach. Mnóstwo dziejącego się tam dobra ma swój własny mikroklimat, którego zdrowotność zależy od tego, czy mówienie o krzyżu nie zamieni się w pochwałę cierpiętnictwa, lecz pozostanie na linii łączącej Wcielenie ze Zmartwychwstaniem.

Poczwórne pojednanie

W takiej perspektywie staje się możliwe pojednanie ducha i ciała, zażegnanie konfliktu potrzeb własnych i społecznych, pogodzenie oczekiwań Boga i ludzi. Wyrzeczenie jawi się wówczas nie jako abnegacja, lecz koszt własny budowania owej harmonii. Cel równie wspaniały, co trudny. Osiągalny w marszu, umykający zaś temu, kto uzna, że go osiągnął i zaprzestanie wędrowania, samooceny, autokorekty.

Kolejne wielkopostne apele kościelne nie oznaczają urzędowej zmiany sezonu grzechowego na pokutny. Obydwa trwają nieustannie - pierwszy nielegalnie, drugi z powodu istnienia pierwszego. Zasięg i skuteczność tych wezwań, jak zresztą wszelkich nawoływań do dobrego, są oczywiście rozmaite. Prawdopodobnie gdyby przeprowadzić badania, czy w katolickim kraju, przeoranym tylu rekolekcjami i spowiedziami podczas Wielkiego Postu, mniej bywa przestępstw, lokale z trunkami notują słabsze obroty, spada oglądalność moralnie wątpliwych programów, parlamentarzyści wyrażają się parlamentarnie, a w mediach co mają się za bardziej katolickie od innych niezdrowa podejrzliwość i straszenie ustępują miejsca życzliwości i budowaniu nadziei, wyniki nie byłyby budujące.

“Zdarza się, że niechrześcijanie są zaskoczeni znikomością świadectwa pokuty ze strony uczniów Chrystusa. Jest zresztą jasne, że pokuta chrześcijańska będzie wtedy autentyczna, gdy będzie wypływała z miłości, a nie jedynie z lęku" - stwierdził 20 lat temu w ciągle aktualnej adhortacji “Pojednanie i pokuta" Jan Paweł II. Wspomniał tam o osłabieniu poczucia grzechu, o poście, który “może być praktykowany w sposób dawny i nowy, jako znak nawrócenia". Także o jałmużnie, będącej “środkiem nadania konkretnego wyrazu miłości przez dzielenie się dobrami". I o “poczwórnym pojednaniu", naprawiającym poczwórny rozłam człowieka: z Bogiem, sobą samym, z braćmi i całym stworzeniem. Taka naprawa oznacza przezwyciężanie rozbicia, powrót, integrację. Czyli wyjście poza myślenie o pokucie jedynie w kategorii okresowych zrywów, gwoli nakazanego zwiększenia moralnej wydajności, a odkrycie szansy realizacji takiej wersji życia, w której spotkają się twórczo oczekiwania Boga i ludzi z najgłębszymi własnymi pragnieniami i aspiracjami. Do tego warto się ciągle nawracać. A nikt nie nawróci się za innych. Dlatego Apostołowie nie mówili: nawrócimy was. Głosząc Ewangelię powtarzali słowa Jezusa: “Nawracajcie się" (Mk 1, 15).

Duszpasterstwo gderania

Do człowieka takie wezwanie trafia wśród mnóstwa innych propozycji - z mediów, od innych, także od własnych pragnień. Pamiętanie o wielości niespójnych sytuacji życiowych różnych osób to podstawowy warunek trafienia do nich z wielkopostną ofertą, a najpierw warunek wzbogacenia jej samej. Szachownica społecznych ról człowieka, na jakiej rozgrywa się życie, wymaga rozwoju sumienia. Potrzeba tu nierzadko większego wsparcia niż kierowane do wszystkich wskazania rekolekcjonisty i indywidualne wprawdzie, ale też niekoniecznie dość wnikliwe wypowiedzi spowiednika. Ich szablonowość i takiż charakter wyznań penitenta (pomijając inne przyczyny) napędzają się wzajemnie.

Nie starczy tedy gderać, że na jednej działce Bogu świeczka, a na drugiej diabłu ogarek. Trzeba jeszcze niemało cierpliwości (rodzaj postu od porywczości), by przekonać, że świeczka nie tylko jedynie słuszna, a ogarek z czasem zgaśnie kopcąc niemile, ale nadto sporo się nadreptać z ową świecą po labiryntach ludzkiego życia, odkrywając w nieoczekiwanych jego zakamarkach piękno nawet wyblakłych czy niekompletnych fresków samego Stwórcy. Wszak Bóg każde z tych człowieczych istnień powołał do bytu na obraz i podobieństwo swoje. Uznanie tego, co jest, choćby częściowe i niepełne, może się okazać trafniejszą drogą do tego, co ma i może być, niż zmierzanie do owego celu głównie przez biadanie nad światem pełnym swawolników, żądnych jedynie uciech i konsumpcji. W nakłanianiu bliźnich do samoograniczeń, niezbędnych na drodze od namiastek ku pełni, przykład i taktowna a wytrwała perswazja, mają większą przyszłość (przeszłość też) niż częste a intensywne powtarzanie: trzeba, należy, musicie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2004