Naszej miłości się nie leczy

Watykan odciął się od organizacji zajmującej się terapiami konwersyjnymi homoseksualistów w Hiszpanii. Wcześniej na jej działania przychylnie spoglądał lokalny Kościół.
z Hiszpanii

02.08.2021

Czyta się kilka minut

Czy można porzucić życie homoseksualisty? Tak tytułuje w 2012 r. swój blog osiemnastolatek Alberto Pérez. Na tym etapie jest już w porzucaniu swojego homoseksualizmu ekspertem: uczestniczył w terapiach, przykościelnych grupach wsparcia, próbował leczenia farmakologicznego. Po latach prób udało się – Alberto ogłasza, że jest „wyleczony” i zaprasza innych „cierpiących”, żeby poszli tą samą drogą. Wtedy chłopaka zauważa Miguel Ángel Sánchez Cordón, pediatra z Granady, i razem zakładają organizację Verdad y Libertad (Prawda i Wolność). Wspólnie będą zajmować się przeprowadzaniem tzw. terapii konwersyjnych – krytykowanych przez specjalistów zdrowia psychicznego i najczęściej uznawanych za nieetyczne, szkodliwe i pozbawione sensu – których celem jest „odzyskanie utraconego heteroseksualizmu”.

W 2020 r. Verdad y Libertad przechodzi do historii jako pierwsza tego typu organizacja religijna, której praktyki zostają otwarcie skrytykowane przez Stolicę Apostolską. O notatce przekazanej hiszpańskim biskupom przez Kongregację ds. Duchowieństwa informuje katolicki tygodnik „Vida Nueva”. W tym samym numerze wypowiada się Alberto, teraz prawie trzydziestoletni: „Z Verdad y Libertad wyszedłem złamany, ze zmiażdżonym poczuciem własnej wartości”.

Mnie możecie oszukiwać, ale Boga nie

„Na rękę załóż gumkę recepturkę. Idziesz ulicą i nagle zauważasz atrakcyjnego mężczyznę? Szybko strzel recepturką w nadgarstek! Proste? To tylko jedna z (...) technik, dzięki którym masz zapomnieć o tym, że kiedykolwiek podobały ci się osoby tej samej płci. Bazuje na terapii awersyjnej, czyli kojarzeniu określonych zachowań z ich negatywnymi konsekwencjami” – wspomina w mediach społecznościowych Alberto. Verdad y Libertad oferuje jednak dużo więcej: wsparcie i ukierunkowanie w drodze, jaką jest odkrywanie swojej „właściwej” seksualności.


CZYTAJ TAKŻE

EDWARD AUGUSTYN: Watykan przeciw tzw. terapiom konwersyjnym>>>


To, jak dokładnie wygląda „terapia”, odkrywa w 2019 r. dziennikarz magazynu elDiario.es, Sergi Pitarch. Uczestnicy nie mogą ulec swoim seksualnym pragnieniom, a reguły przynależności do wspólnoty są restrykcyjne. Członkowie otrzymują tabelkę, według której za każdy „upadek” przewidziana jest konkretna kara. Upadkiem może być „świadome fantazjowanie”, oglądanie pornografii czy masturbacja, kary natomiast zwykle polegają na odizolowaniu od grupy. Uczestnicy źle je znoszą: nie tylko przez wszechogarniający wstyd, ale, jak sami opowiadają w elDiario.es, także przez to, że wspólnota jest dla nich często jedynym wsparciem. To tu, za namową prowadzących, dzielą się najintymniejszymi sekretami, tu rozbierają się do naga i przytulają, żeby „się wyzbyć popędu”. Założyciel organizacji, lekarz Miguel Sánchez Cordón, od początku zniechęca uczestników do opowiadania o tym, co dzieje się na spotkaniach. „Zerwijcie wszelkie kontakty, bo są sytuacje, kiedy ktoś jest po prostu ciekawy. To jest tak ważne, że jeśli coś takiego się jeszcze powtórzy, to taką osobę usunę. Mnie możecie oszukiwać, ale Boga nie oszukacie. To nie moje słowa, tylko księdza” – można usłyszeć na nagraniu udostępnionym przez elDiario.es. Ale Verdad y Libertad to też obietnica ostatecznej nagrody: po przynajmniej 270 dniach celibatu drewniany pieniek z twoim imieniem może wylądować w ogrodzie Sáncheza Cordóna, a ten uściśnie ci rękę – bo właśnie zostałeś uzdrowiony.

To nie terapia

Kiedy w 2019 r. na światło dzienne wypływają relacje ofiar Sáncheza Cordóna, arcybiskupstwo Walencji odcina się od organizacji, choć jednocześnie informuje, że wie o jej istnieniu. To nikogo specjalnie nie dziwi – Verdad y Libertad, choć prowadzona przez osoby świeckie, czerpie bezpośrednio z religijnej retoryki, a większość spotkań wspólnoty odbywa się w budynkach kościelnych. Nawet i bez tego trudno byłoby jednak posądzić hiszpański Kościół o brak doświadczenia w temacie. Nieco wcześniej wychodzi na jaw, że terapie konwersyjne prowadzi również biskup Juan Antonio Reig Plà z Alcalá de Henares, inny zaś biskup, José Ignacio Munilla z San Sebastián, chwali się w baskijskiej telewizji, że „uzdrowił” już co najmniej trzy osoby homoseksualne.


JAK NAPRAWIĆ GEJA

KRZYSZTOF STORY: 30 lat temu Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że homoseksualizm nie jest chorobą, u nas jednak wciąż prowadzi się tzw. terapię reparatywną. Ze wsparciem państwa i Kościoła „leczy się” ludzi zdrowych.


W Hiszpanii, w której od ponad 15 lat legalne są małżeństwa osób tej samej płci (a według ostatniego sondażu Ipsos popiera je 76 proc. społeczeństwa), takie wieści nie przechodzą bez echa. W Alcalá de Henares zbiera się tłum wymachujący tęczowymi flagami, a jedno­płciowe pary całują się przed drzwiami kościoła. Zebrani skandują: „Naszej miłości się nie leczy”. To wtedy w sprawę zaczyna się angażować prawnik Saúl Cas­tro Fernández. W 2020 r. zakłada No Es Terapia (To Nie Terapia), Hiszpańskie Stowarzyszenie Przeciw Terapiom Konwersyjnym.

– W Hiszpanii można podzielić tego typu terapie na trzy rodzaje – tłumaczy Castro Fernández. – Te prowadzone lub związane z Kościołem katolickim zwykle czerpią od swoich odpowiedników z USA i autorytetów w tych kręgach, takich jak Richard Cohen [w Polsce znany m.in. z książki „Wyjść na prostą. Rozumienie i uzdrawianie homoseksualizmu” – PM]. Praktyki mają przypominać psychoterapię, a ich autorzy często wiążą homoseksualizm z traumą z dzieciństwa. Z drugiej strony mamy grupy ewangelickie, które stawiają na doświadczenia duchowe: wspólną modlitwę czy egzorcyzmy – dodaje.

Ostatni typ, jak zaznacza Castro Fernández, to ci z przedsiębiorczym zacięciem, którzy w terapii konwersyjnej znaleźli sposób na biznes. Niekwestionowaną liderką jest tu Elena Lorenzo, samozwańcza specjalistka od „coachingu tożsamości”, której w prowadzeniu kursu „Droga do heteroseksualizmu” nie przeszkodziła pandemia ani 20 tys. euro kary.

Delegalizacja

– W czterech regionach Hiszpanii w sprawie tego rodzaju terapii może zostać otwarte postępowanie administracyjne, Lorenzo to jednak pierwszy taki przypadek – potwierdza Castro Fernández. – Problem w tym, że takimi sprawami nie zajmuje się bezstronny sąd, tylko administracja publiczna, a jej działania uzależnione są często od poglądów lokalnej władzy, czasem konserwatywnej.

Wkrótce powinno się to zmienić. Pod koniec czerwca rząd przyjął nowy projekt regulujący prawa społeczności LGBT+. Wśród nich: całkowity zakaz terapii konwersyjnej. Castro Fernández, który współpracuje z ministerstwem ds. równości, liczy, że takie praktyki podlegać będą prawu karnemu. Hiszpania tym samym dołączyłaby do zaledwie kilku państw na świecie, które delegalizują „leczenie” homoseksualizmu.

Umywanie rąk

– Czy uważam to za ważny sygnał ze strony Kościoła? – zastanawia się Castro Fernández, kiedy pytam go o niedawny komunikat watykańskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa, który wspomina o przeprowadzonym śledztwie i wzywa hiszpańskich biskupów do potępienia Verdad y Libertad ze względu na „błędne cele i metody”.

– Pewnie tak, choć wolałbym, żeby Koś­ciół dysponował mechanizmami prewencyjnymi, które uniemożliwiłyby powstawanie takich inicjatyw.

Według prawnika do tej pory duchowni głównie umywali ręce. Nikt też nie bierze odpowiedzialności za problemy ofiar toksycznych terapii. Ich skalę, choć w brytyjskim kontekście, pokazuje np. przeprowadzony w 2018 r. Faith and Sexuality Survey: ponad połowa respondentów, którzy przeszli przez terapię konwersyjną, ma problemy ze zdrowiem psychicznym, 20 proc. przyznaje, że próbowało popełnić samobójstwo. Jeśli chodzi o powody rozpoczęcia terapii, ponad 70 proc. podaje przekonanie o „grzeszności własnych pragnień”.

Podobne motywacje przyświecały niegdyś Albertowi, współzałożycielowi Verdad y Libertad, który dzisiaj krytycznie odnosi się do działania organizacji. „Moje stany lękowe i inne problemy wynikały z tego, że nie pozwoliłem sobie przeżywać mojej seksualności naturalnie, ale poprzez strach, wstyd, poczucie winy i obrzydzenie” – mówił w rozmowie z blogerem Carlosem Osmą.

Na razie informacji o terapii Verdad y Libertad i jej liderze, Sánchezie Cordónie, na próżno szukać w sieci. Nie znaczy to jednak, że zniknęła. Krytyka i zainteresowanie mediów, jak wskazują informatorzy Castro Fernándeza, powodują, że tego typu inicjatywy prowadzone są w jeszcze większej tajemnicy.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2021