Nasze miasta są dla ludzi wolnych od senności i przemiany materii

We współczesnym zarządzaniu miastami spanie kojarzy się z bezdomnością i uzależnieniami. Spacze „ubiedniają” przestrzeń publiczną.

17.07.2023

Czyta się kilka minut

Mocne słowa, lecz czy niesłuszne? / OLGA DRENDA
Mocne słowa, lecz czy niesłuszne? / OLGA DRENDA

Każdy człek musi jeść, pić, spać i się załatwiać, to rzecz bezdyskusyjna. O ile jednak przestrzeń publiczna, infrastruktura, budynki i biznesy ułatwiają realizację dwóch pierwszych potrzeb, o tyle z pozostałymi musimy się przygotować na udział w pasjonującej przygodówce. Nasze miasta przewidują bowiem obecność w nich ludzi, którzy nie bywają senni, a toaleta? Furda tam!

Niedawno, podczas wakacyjnej podróży (tak, wiem, że to zawsze brzmi jak tzw. humblebrag, czyli zakamuflowana przechwałka „popatrzcie, byłam ZAGRANICO”, ale musicie mi wybaczyć) spotkało mnie dość długie oczekiwanie na przesiadkę. Myśląc pragmatycznie, zaczęłam się zastanawiać, gdzie można byłoby się zdrzemnąć. Lotnisko, owszem, oferowało specjalne stanowiska, ale za dość wysoką opłatą za 20 przewidzianych na sen minut, oraz wymagało stroju typu smart casual, co w mojej ostentacyjnie niskobudżetowej podróży wymagałoby zastosowania myślenia magicznego. Uznając, że takie spanie zarezerwowano widocznie dla bohaterów „Sukcesji”, pożegnałam te zbyt wysokie progi i szukałam dalej. Dowiedziałam się, że do niedawna w Londynie działał drzemkowy hotel, gdzie można było schować się w szufladzie, lecz niestety okazał się nieczynny. W internecie ludzie poszukiwali odpowiedzi na to samo pytanie, bo najwidoczniej łatwiej było znaleźć 24-godzinną imprezę niż spokojne miejsce na dyskretną drzemkę. Okazało się, że istnieje cały półlegalny świat ­miejskiego snu: pewna wyjątkowo długa linia metra, biblioteki i czytelnie, kina, niektórzy polecali zaś kościoły, gdzie oprócz spokoju ducha można było znaleźć ciszę i zbawiennie puste ławki. Wszystko to jednak zamykało się w zbiorze sposobów hakowania systemu, działania na partyzanta, choć dotyczyło niewinnej i wspólnej wszystkim czynności.

Norbert Elias, historyk i znawca obyczaju w Europie, pisał, że im dalej w nowożytność, tym bardziej sen delegowano do dziedziny prywatności i chowano za zasłoną wstydu, obok np. smarkania. We współczesnym zarządzaniu miastami spanie kojarzy się dodatkowo z bezdomnością i uzależnieniami – wszystkim, co stanowi rysę na wizerunku miejscowości zapraszającej do inwestowania. Wynika to z przekonania, że spacze „ubiedniają” przestrzeń publiczną. Dlatego tak wiele angażuje się energii w tzw. nieprzyjazną architekturę, przeszkody, barierki, progi, kolce, pochyłe ławeczki – wszystko, co może zniechęcać do leżenia i spania, a nawet i więcej: do czucia się wygodnie. Oczywiście istnieją otwarte przestrzenie, lecz przysypiając w parku lub hali lotniska, musimy liczyć się z utratą bagażu. Wszystko sprzysięga się przeciwko spaniu, aż więc dziwi brak rozwiązań dla spragnionych drzemki. Przecież potencjalnie to niemały rynek.

Pamiętam, że pierwszy raz zastanawiałam się, dlaczego nie ma infrastruktury drzemkowej, gdy zachłyśnięta ambicją postanowiłam zdać na drugi kierunek studiów. Moje ambicje umarły, gdy obudziłam się na sali wykładowej ze zjedzonym do połowy batonikiem w ustach. Japończycy nazywają takie drzemki podczas pracy czy nauki inamuri i traktują je jako oznakę pracowitości – ja uznałam jednak, że to znak z nieba, by skupić się na jednych studiach, za to dobrze. Problem spania nie zniknął jednak z mojej głowy. Spędzając nadal całe dnie w centrum Krakowa, a przy tym mieszkając daleko, wypróbowywałam triki na sen, regularnie wykupując bilety kinowe za 5 złotych celem ukrycia się w ciemności. Moja własna przemyślność napełniała mnie dumą; oto zdobyłam odznakę spryciary.

Co jednak z toaletą? Odwiedzając polskie miejscowości, regularnie spotykam się ze zjawiskiem znaku WC prowadzącego do zamkniętych drzwi. Często można znaleźć je przy świeżo otwartych atrakcjach turystycznych. Prawdopodobnie uzyskana dotacja przewiduje montaż instalacji sanitarnej, ale trzeba by też zadbać o czystość i ochronę, więc administratorzy przecinają te węzły gordyjskie ­decydując się na toaletę widmo. Użytkownicy serwisu Wykop dzielili się niedawno własną partyzancką (znów) mapą łazienkową: przy każdej dłuższej wyprawie do miasta zapamiętywali, gdzie można znaleźć stacje benzynowe, centra handlowe, życzliwe punkty gastronomiczne czy (znów) kościoły w okolicach godzin nabożeństw. Z doświadczeń własnych i zasłyszanych wyłania się więc obraz przestrzeni miejskiej jako pola gry terenowej, w której trzeba znać ­sekretne przejścia i kody – oczywiście jeśli nie jesteśmy istotami nowej generacji pozbawionymi potrzeby snu oraz wolnymi od przemiany materii. Przynajmniej ktoś dba o to, by nie zabrakło nam przygód. Może i to należy docenić. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Nie je, nie pije, a chodzi i żyje