Nasz pierwszy naczelny. Ks. Adam Boniecki wspomina Jerzego Turowicza

Imponował mi wieloma rzeczami, ale szczególnie – szerokością zainteresowań. Robił wrażenie człowieka, który zawsze ma czas na rozmowę.

28.01.2024

Czyta się kilka minut

Jerzy Turowicz / FOT. ZOFIA RYDET

Jerzy Turowicz zmarł 25 lat temu – nasz pierwszy redaktor naczelny. Mieszkałem długo, jako młody ksiądz, w jego domu. Gdy rano wychodziłem do kościoła, Turowiczowie spali. Myliłby się ten, kto by twierdził, że Jerzy (nie mówię o pani Annie, ta zwykle wstawała wcześniej) spał długo, po prostu nie budził się wcześnie. Długo siedział wieczorem. Najpierw szedł (szli) gdzieś, np. do Piwnicy pod Baranami, na film, wernisaż, koncert czy na jakieś spotkanie, dopiero po powrocie (to już była noc) zasiadał do czytania prasy z różnych krajów (co wówczas było nie lada wyczynem). Nie tylko czytał (w różnych językach), ale starannie wycinał teksty, które mogły okazać się kiedyś przydatne. Robił to zawsze, spokojnie, starannie. Podpisywał, wkładał do teczek. Nie wiem, do której godziny to trwało, ale wiem, że wyjście wieczorem nie oznaczało zwolnienia z tej conocnej czynności. Teczki z wycinkami zalegały wszystkie wolne miejsca. Uporządkowane, podzielone na działy, przywoływane, kiedy były potrzebne. W książkach nie było aż takiego porządku. Zdarzało się, że prosił mnie o pożyczenie jakiejś, dodając, że gdzieś ją ma, ale nie jest w stanie jej odszukać.

Imponował mi wieloma rzeczami, ale szczególnie – szerokością zainteresowań. Robił wrażenie człowieka, który zawsze ma czas na rozmowę. Zauważyłem jednak, że Turowicz „włącza” różne stopnie zainteresowania. Był rozmówcą błyskotliwie uczestniczącym albo niemal milczącym, wtedy jednak był tak uprzejmym słuchaczem, że brano go za zasłuchanego, choć tak naprawdę był wtedy wyłączonym, obecnym-nieobecnym rozmówcą. Najlepiej było poznać tę fazę po przemiłym uśmiechu.

Bywało, że czytaliśmy wspólnie wiersze. Jerzy miał znakomite ucho do poezji. Za jego redaktorstwa „Tygodnik” zamieszczał jej sporo. Miał znakomite wyczucie, które wiersze są warte druku, które są zapowiedzią czy sygnałem talentu, a które nie są. Wieczorami się zdarzało, że siedząc przy lekko pochyłym stole w kuchni ktoś z nas zacytował wiersz, ktoś odpowiedział innym cytatem, potem przynosiliśmy książki z wierszami. I Jerzy czytał. Czytał wspaniale, czasem śmiejąc się, gdy tekst był zabawny (np. niektóre wiersze Gałczyńskiego), czasem poważnie. Takie czytanie nieplanowane ciągnęło się długo w noc.

Irytowali go niektórzy ludzie. Nie mówię tylko o zabierających czas ględziarzach (od nich się dość łatwo uwalniał). Nie wiem, czy ci, którzy go irytowali, nawet o tym wiedzieli. Jerzy był człowiekiem dobrym, więc nie chciał nikogo ranić. A przecież dobrze wiem, że byli ludzie, nawet współpracownicy, których znosił z niejakim trudem. Niech ich imiona pozostaną tajemnicą. Bo, jak sądzę, oni sami nawet się nie domyślali, że mu ciążą. Wręcz przeciwnie.

Uśmiech Kirkora

Turowicz jawi się - słusznie - jako postać pomnikowa, człowiek, który wpłynął na kształt polskiego życia publicznego i polskiego katolicyzmu. W tym obrazie brakuje jednak czegoś istotnego. Nie tylko jego skromności, wręcz nieśmiałości - połączonej, kiedy było trzeba, ze zdolnością do stanowczych rozstrzygnięć - i jego uśmiechu. Przede wszystkim jego wielkiej pasji, jaką były literatura i sztuka.

W Rzymie, Paryżu – tylko w tych miejscach poza Polską go widziałem. Wtedy wzmagała się nieskończenie jego pasja poznawania. Żadne zmęczenie, żadna praca nie była w stanie odstręczyć Jerzego od okazji poznania czegoś, czego jeszcze nie znał. Niezapomniane: po długim wieczorze u Pallotynów w Paryżu, po odczycie Herberta, po spotkaniu z nim, już późnym wieczorem powiedziałem Jerzemu, że idę na jeszcze jedno spotkanie gdzieś, z ciekawym – podobno – aktorem. Jerzy, po długim i miejscami niezbyt spokojnym spotkaniu z Herbertem, wyraził entuzjastyczną gotowość pójścia ze mną. Pojechaliśmy. Siedzieliśmy w rytualnym kręgu. Jakaś uczestniczka wpadła w rodzaj transu, straciła przytomność, muzyka wibrowała. Jerzy poszedł w tany. Wszystko tam było egzotyczne, dziwne. Ale Jerzy czuł się tam świetnie, zachowywał się jak ktoś, kto nie takie rzeczy widział. W każdym razie doskonale wiedział, że tu się nie siedzi.

Wielkość jego widoczna jest w dziele redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Nie zadawał redaktorom tematów, a jeśli, to wyjątkowo i rzadko. Nie gasił ludzi, to fakt, jednak – pomijając nawet liczenie się z cenzurą – nie był skłonny do akceptacji na łamach wszystkiego. Może najbardziej przywiązywał wagę do niektórych tekstów, które mogły zdecydować o losie naszego pisma w PRL. Wiedział, w których miejscach musi być niezłomny, w których niezłomność nie ma sensu. „Tygodnik” ponosił koszta niektórych jego zaangażowań, ale i słusznie uczestniczył w jego chwale, kiedy już skończył się reżim komunistyczny.

Czy Jerzy dziś rozpoznałby swój „Tygodnik”? Tak. Uważał, że pismo musi się zmieniać. Nasz „Tygodnik” nadal jest pismem Jerzego Turowicza i tych, którzy przyszli tu po nim.

Twórca i wieloletni naczelny „Tygodnika”, świetny publicysta, jeden z architektów polskiej wolności, budowniczy mostów między chrześcijanami a żydami, a przy tym człowiek skromny i dobry, ciekawy ś

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Nasz pierwszy naczelny

Podobne artykuły

Historia
Naczelnego żegnali: Luigi Accatoli, Jean Baisnée, Władysław Bartoszewski, ksiądz Andrzej Bardecki, Jan Błoński, Halina Bortnowska, Václav Burian, Erich Busse, premier Jerzy Buzek, brat Charles-Eugene z Taizé, Tadeusz Chrzanowski, Wilhelm Dichter, Andrzej Dobosz, Marek Edelman, kardynał Roger Etchegeray, Joschka Fischer, Stefan Frankiewicz, Pier Francesco Fumagali, Wanda Gawrońska, Konstanty Gebert, Bronisław Geremek, Jerzy Giedroyc, Stanisława Grabska, Jean Halperin i Gerhart M. Riegner, Julia Hartwig, Józefa Hennelowa, Mała Siostra Jeanne, Wojciech Karpiński, Jan Andrzej Kłoczowski OP, Leszek Kołakowski, musa Maciej Konopacki, Jan Kott, kardynał Franz König, Szymon Krajewski, Hanna Krall, Marcin Król, prezydent Aleksander Kwaśniewski, biskup Karl Lehmann, Stanisław Lem, Ewa Lipska, Vincens M. Lissek, kardynał Jean-Marie Lustiger, kardynał Franciszek Macharski, brat Marek z Taizé, Bronisław Mamoń, Tadeusz Mazowiecki, Hans Joachim Meyer, Czesław Miłosz, arcybiskup Henryk Muszyński, Jan Nowak-Jeziorański, Janina Ochojska, Joanna Olczak-Ronikier, Józef Puciłowski OP, biskup Tadeusz Pieronek, Jerzy Pilch, Mieczysław Porębski, Stanisław Rodziński, brat Roger z Taizé, ksiądz Szymon Romańczuk, Tadeusz Różewicz, Rafael F. Scharf, Marek Skwarnicki, Hansjacob Stehle, Stanisław Stomma, Władysław Stróżewski, Gian Franco Svidercoschi, Stefan Swieżawski, Anna Szałapak, biskup Jan Szarek, Andrzej Szczeklik, Jan Józef Szczepański, Ewa Szumańska, Wisława Szymborska, ksiądz Józef Tischner, ksiądz Jan Twardowski, Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz, Lech Wałęsa, Szymon Wiesenthal, Stefan Wilkanowicz, Jacek Woźniakowski, Adam Zagajewski, Włodzimierz Zagórski, Tullia Zevi, Maciej Zięba OP, Jacek Żakowski, arcybiskup Józef Życiński