Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tej sprawie trudno już o zaskoczenie, bo kolejne odroczenia rozprawy Sądu Najwyższego, która miała przynieść odpowiedź na pytanie, czy banki mogą żądać opłaty za korzystanie z kapitału od skonfliktowanych z nimi frankowiczów, przestały irytować nawet zainteresowane strony. Linia orzecznicza w sprawach frankowych (przeszło 30 tysięcy wyroków, w miażdżącej większości na niekorzyść banków) okrzepła zresztą już na tyle, by nie pozostawiać wątpliwości, że rację w tym sporze mają klienci. Składy niższych instancji opierają się tutaj na prawie unijnym, które broni interesów słabszej strony umowy, czyli klienta indywidualnego. Opłata za korzystanie z kapitału – co podkreślał m.in. polski Rzecznik Finansowy – także w naszym ekosystemie prawnym byłaby rodzajem nowotworu.
Sędziowie SN, usiłujący za wszelką cenę nie mieć zdania w tej sprawie, mają prawo do wątpliwości. Roztropność powinna być ich cnotą, lecz w granicach wyznaczonych literą prawa. Bankowa narracja o opłacie za korzystanie z kapitału jest tymczasem próbą przeflancowania sporu przegranego na gruncie prawnym na płaszczyznę ekonomiczną i powinna zostać rozpatrzona wyłącznie w kategoriach kodeksowych. ©℗