Na główce szpilki

Podobnie jak Artur Sporniak, autor tekstu "Pusty pokój dziecinny ("TP nr 29/06), uważam, że uczciwa publiczna dyskusja na temat zapłodnienia in vitro nigdy się w Polsce nie odbyła. Nadal więc lekarze prowadzący zabiegi zapłodnienia in vitro są jednocześnie piętnowani przez Kościół i traktowani prawie jak cudotwórcy przez rodziców.

01.08.2006

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Nie podzielam opinii Magisterium Kościoła na temat sztucznie wspomaganej prokreacji. Z mego wywodu wykluczam jednak problem uśmiercania nadliczbowych zarodków ludzkich, by w trakcie dyskusji nie zbaczać na ich "zabijanie", co jest problemem dalece bardziej poważnym niż medyczne wspomaganie rozmnażania.

Problemy wydumane

Choć z filozoficznego punktu widzenia nauczanie Kościoła na temat zapłodnienia in vitro może być jak najbardziej poprawne, z dwóch powodów nie znajduje ono zrozumienia u wielu katolików. Wywód Magisterium jest oderwany od życia i niedostatecznie uwzględnia medyczny aspekt problemu. Bezpłodność jest przede wszystkim chorobą ciała, a dopiero potem duszy, i w tej kolejności osoby nią dotknięte rozumują (mimo że istotnie cierpią głównie na duszy). Bezpłodne pary wybierają więc najbardziej skuteczną metodę wskazaną przez lekarza, a nie najbardziej odpowiadającą wymogom doktryny katolickiej. Leczenie bezpłodności jest aktem medycznym, a nie religijnym, więc nie powinno nikogo dziwić, że to właśnie lekarz ma tu najwięcej pacjentowi do powiedzenia.

---ramka 445626|lewo|1---Nauka Kościoła w tej niezwykle delikatnej materii nie dociera do "zwykłych" ludzi, ponieważ wielu osobom życie płciowe w ogóle nie łączy się z religijną duchowością - uważają, że sprawy seksu dzielą od Kościoła miliony lat świetlnych. Jak zresztą w Kościele (i w kościele) mówić o seksie? Zapewne nie brakowałoby takich, którym te rozmowy zapachniałyby herezją. Zwykle brakuje im też słownictwa, by o tych sprawach publicznie dyskutować, nie wspominając o obyczajowości tradycyjnie zakazującej takich tematów. Dlatego filozoficzne wywody o szczególności momentu aktu płciowego spływają po nich jak woda po kaczce.

Z tego też powodu mówienie osobom borykającym się z własną płodnością, że w świetle nauki Kościoła są godne i niegodne sposoby zajścia w ciążę, jest często odbierane jako naigrywanie się z nieszczęścia dotkniętych bezpłodnością i bezradnych par. Gorzej, dopuszczanie zabiegów, wymagających interwencji lekarza, we wnętrzu narządów rodnych kobiety i przemieszczania oocytów z jednego, niedostępnego dla naturalnie wnikających plemników, w inne, gdzie łatwiej mogą one się dostać (np. opisane w artykule procedury LTOT i GIFT), przy nieustępliwym zakazie "zwykłego" zmieszania ze sobą oocytów i plemników w płytce Petriego, może być uważane za przejaw hipokryzji hierarchii kościelnej oderwanej od życia, głównie właśnie płciowego. Dla mnie, jako biologa, różnice etyczne między zapłodnieniem komórki jajowej przeniesionej z jajnika do jajowodu i w "probówce" wydają się wydumane i na tyle subtelne, że, co tu dużo mówić, dość niezrozumiałe.

Z artykułu Artura Sporniaka dowiadujemy się też, że pobieranie spermy w określony sposób (dopuszczalne przy użyciu dziurawej prezerwatywy) jest nadzwyczaj istotne dla etyków katolickich. Wydaje mi się, że dla wielu osób wywody te są porównywalne jedynie z rozważaniami o liczbie diabłów mieszczących się na główce szpilki...

Utracona kontrola

Katolicki zakaz zapładniania metodą in vitro nazbyt przypomina zakaz przetaczania krwi i dokonywania przeszczepów, jaki obowiązuje Świadków Jehowy (oczywiście z tą różnicą, że to drugie bywa przyczyną śmierci pacjentów). Oba typy zabiegów są bowiem aktami medycznymi, w które, w sposób dla wielu kontrowersyjny, wkracza etyka religijna. Rozumiem większość wywodów etyków katolickich, ale podejrzewam, że Świadkowie Jehowy też mają ważne dla nich, i też dotyczące integralności i godności osoby ludzkiej, argumenty przeciwko przetaczaniu krwi. A zakaz ten nosi ewidentne znamiona zbrodni, szczególnie jeśli dotyczy dzieci religijnych rodziców. Te analogie wykazują, że religijny zakaz stosowania pewnych zabiegów medycznych może być oparty na różnych interpretacjach. Może też się w nim znaleźć pierwiastek zwykłego zła. Ciekaw byłbym wywodu katolickich etyków na ten temat.

Nasuwają się również obawy, że ludziom Kościoła (bo przecież na ten temat nie wypowiada się Ewangelia), nakazującym respektowanie zakazu uciekania się do zapłodnienia in vitro, głównie chodzi o utrzymanie kontroli nad płodnością współwyznawców. Poznanie procesów hormonalnych kierujących rozmnażaniem oraz wypracowanie sposobów ich stymulowania lub hamowania (zależnie od potrzeb), np. przez antykoncepcję, doprowadziło do przejęcia przez medycynę kontroli nad procesami rozmnażania ludzi i pozwoliło oddzielić prokreację od seksu. Do tej pory Kościół nie pogodził się z oddaniem kontroli tej sfery życia codziennego katolików w ręce medycyny i de facto zakazami walczy z postępem nauki i jej zastosowaniami.

Konflikt religii i nauki trwa od dawien dawna, ale nie znam przypadku, w którym Kościół mógłby udowodnić, że w konflikcie z nauką miał rację. Z kolei przykładów w drugą stronę jest mnóstwo. Poznając coraz lepiej naturę, przybliżamy się przecież do Stwórcy. Kościół jednak wydaje się naukę od tego odwodzić.

Proces zapłodnienia ludzkich oocytów jest dość dobrze poznany. Najlepszym dowodem jest fakt, że potrafimy go bez trudu przeprowadzać poza organizmem kobiety. Powołaniem nauki jest nie tylko poznawanie procesów życiowych, ale i korzystanie z tej wiedzy w niesieniu pomocy ludziom. Techniki zapłodnienia in vitro w pełni te postulaty spełniają. Katoliccy etycy twierdzą jednak, że religijne przekonania górują nad obowiązkiem niesienia przez lekarzy pomocy. Są widać przekonani, że lekarze błądzą.

Dr hab. JACEK KUBIAK jest embriologiem. Pracuje w CNRS/Université Rennes 1 we Francji. Stale współpracuje z "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2006