Mówili sobie rzeczy jasne i ciemne

Korespondencja pomiędzy Ingeborg Bachmann i Paulem Celanem ukazuje kochanków zawieszonych pomiędzy czasem milczenia i rozmowy, rzadko szczęśliwych, często wątpiących.

14.09.2010

Czyta się kilka minut

To był przelotny pobyt, cel wyprawy jeszcze nie został osiągnięty. W 1947 r. młody poeta Paul Celan ucieka z Bukaresztu i przez Budapeszt dociera do Wiednia. Życie jest tam skromne, ludzie też. "Znany liryk Paul Celan" pewnego wieczoru w gronie artystów "wpadł jej w oko", jak pisała do swoich rodziców Ingeborg Bachmann. Jego niepublikowane wiersze dołączane do listów można by "odłożyć na moją półkę z podobnymi pamiątkami".

Niezbyt spektakularnie zaczyna się to, co do tej pory uchodziło za jedną z największych zagadek literatury. Śladów trwającego długo związku Ingeborg Bachmann (1926-1973) i Paul Celan (1920-1970) pozostawili w swojej twórczości wyjątkowo dużo, jednak nawet przyjaciele nie znali biograficznych kulisów tego romansu.

Dopiero w 2023 r. miały ukazać się drukiem ich listy. Jeśli więc już teraz (dzięki decyzji rodziny) możemy zgłębić ich smutek i poetycko opisaną radość, to jest to prawdziwa literacka przygoda. "Pora serca" - jak słowami Celana została nazwana książka - to dokładna odwrotność powieści z kluczem: życiowe losy tych dwojga były tak wyjątkowe jak rozpacz, która ich połączyła.

Szyfry współistnienia

Związek z Celanem, który swoje zwieńczenie znajduje w powieści Bachmann pt. "Malina" z 1970 r., zaczyna się ponad 20 lat wcześniej programowym wierszem "W Egipcie". Wersy, łączące lament nad umarłymi i radość z nowej miłości, były jak inicjacja, dzięki której pomiędzy obojgiem poetów wytworzyły się ich własne literackie rytuały.

Do listów i wierszy Celana i Bachmann przypisane są szyfry ich współistnienia. "Nasypy kolejowe, pobocza dróg, puste place, żużel" i inne pozbawione uroku wiedeńskie miejsca z roku 1948 uwiecznił Celan w tomie "Kraty języka". Bachmann opisuje je w "Grosse Landschaft bei Wien" ["Wielkim krajobrazie pod Wiedniem"]. Dwadzieścia trzy wiersze ze zbioru "Mak i pamięć" dedykuje Paul Celan ukochanej. Ich cytaty, niezbyt dobrze ukryte, znajdą się później w "Malinie", wielkim testamencie tego związku. W poetyckiej korespondencji, dla której droga pocztowa jest tylko jednym z możliwych kanałów, słowa stają się hasłami. Piasek i włos, jasne i ciemne, mak i pamięć to synonimy porozumienia, które nie wymaga słów. Listy nierzadko kończą się krótkim "wiesz".

Bachmann i Celan darzyli swą twórczość najwyższym szacunkiem i jeśli listy przywołują niekiedy biblijne obrazy, to nie bez powodu. "Byłaś dla mnie, kiedy cię spotkałem, tym, co zmysłowe, i tym, co duchowe. Tego nie da się rozdzielić, Ingeborg" - pisze do ukochanej Celan. Ta pozbawiona metafor dosłowność nie pojawiała się zbyt często w listach (być może nie pojawiała się także podczas spotkań obojga kochanków). Próba bycia razem, jaką podjęli w 1950 r., zatrzymując się w jednym z paryskich hoteli, zakończyła się fiaskiem. "Z nieznanych, demonicznych powodów" - pisała Ingeborg Bachmann do Hansa Weigla - "odbierali sobie wzajemnie powietrze, którym się oddycha". Musiały to być sceny jak z dramatu Strindberga. Dopiero lata później, podczas konferencji w Wuppertalu, zacznie się między kochankami "pora serca". Przypadkowe spotkanie i od razu jest tak, jak być powinno. "Jestem wypełniony Tobą" - pisze wtedy Celan.

Jak bardzo są sobie bliscy - to ciągle ponawiane pytanie w dialogu tych niedobranych kochanków. Przez ponad półtora dziesięciolecia powtarzają się ménages ? trois, bo w uczuciowych relacjach Bachmann z innymi mężczyznami zawsze jest obecny - przynajmniej duchem - ten trzeci: Paul Celan.

Kiedy poznaje starszego o sześć lat poetę, związana jest z żydowskim emigrantem, powieściopisarzem i menedżerem kawiarni Hansem Weig-

lem, który wspiera gromadzące się wokół niego młode literackie talenty. Bachmann pisze zuchwale do Celana, który kilka tygodni później wyjechał do Paryża: "chyba nie myślałeś, że czas bez Ciebie przeminął mi bez mężczyzn". Ingeborg żyje w platonicznym związku z młodym kompozytorem Hansem Wernerem Henze,

a w 1958 r. głęboka relacja połączy ją z Maxem Frischem. Paul Celan z kolei w 1951 r. po raz pierwszy spotyka Giséle Lestrange, którą poślubi rok później.

Ponieważ do korespondencji pomiędzy Bachmann a Celanem dołączono listy Giséle Lestrange i Maxa Frischa, "Pora serca" daje pełen obraz uczuciowych zawirowań całej czwórki. Próby okazania Celanowi sympatii ze strony Frischa kończą się niepowodzeniem, z powodu obustronnych nieporozumień i ich kompletnie nieprzystających cech charakteru. Frisch próbował powiedzieć Celanowi, że ten niepotrzebnie się zacietrzewia, przygotowując pięć wersji jednego listu. Celan ze swej strony zapisuje koszmarne podejrzenie względem Frischa, sugerując, że jego "stosunek do tego, co żydowskie, jest chory". Natomiast pomiędzy Bachmann i Lestrange zakwitnie wkrótce przyjaźń. "Dzielna" - taki przymiotnik wybiera Celan, aby określić swoją żonę, ponieważ ta znosi jego zdrady. Tak samo dzielna dla Giséle jest jej konkurentka, Ingeborg, której wierszami jest mocno poruszona.

Jeśli listy Bachmann i Celana coś ujawniają, to są to paradoksy doświadczenia. Syn żydowskich rodziców próbował w swym pisaniu zamknąć obozy zagłady w poetyckiej metaforze. Po lekturze "Pory serca" staje się jasne, że wir egzystencjalnej poetyki wciągnął także jego życie. Widać w tych listach, jak zanikają granice między literaturą i rzeczywistością. Można też zauważyć, że dla Bachmann różnice te są dojmująco wyraźne. "Kim jestem dla Ciebie, kim - po tylu latach? Fantomem czy rzeczywistością, która nie odpowiada już fantomowi?" - pyta Celana jesienią 1961 r. "Czy jesteśmy tylko snem?" - pada pytanie z drugiej strony.

Pisanie i milczenie

Tam, gdzie jest mowa o trudzie dnia codziennego, reżyserię przejmuje Bachmann. W Wiedniu pisze bez wytchnienia pracę doktorską o "krytycznej recepcji filozofii egzystencjalnej Martina Heideggera". Później próbuje pracować w radio jako dziennikarka i autorka słuchowisk, pisze też własne utwory, które wkrótce przyniosą jej uznanie. Przekonanie Celana do udziału w spotkaniu Grupy 47, które odbyło się w 1952 r.

w Niendorf, kosztuje ją dużo wysiłku. Odczytana tam jego "Fuga śmierci" spotka się z chłodnym przyjęciem, jej występ natomiast zakończy się triumfem. Z Paryża docierają przestrogi, którym Bachmann przytakuje, żeby nie "wyszukiwać przygód" i nie rzucać się zbytnio w wir życia, w "pisaną wielką literą codzienność". Jej opowieści o dotkliwym ubóstwie pozostają praktycznie bez odpowiedzi.

Bachmann wycofuje się, kiedy tylko może. Nawet w słabości próbuje znaleźć siłę. "Tak bardzo tęsknię za odrobiną bezpieczeństwa" - pisze poetka w 1950 r. i dodaje: "postaraj się być dla mnie dobrym i trzymać mnie mocno!". To jest pisanie i milczenie dwojga ludzi, którzy nieustannie upewniają się co do swej miłości. Ponieważ spotkania nie zdarzają się im zbyt często, przez wiele lat obracają się wokół tych samych symboli. "Pomyśl o tekście pt. »W Egipcie«. Kiedykolwiek go czytam, widzę Cię wkraczającą w ten wiersz: Jesteś powodem, by żyć, także dlatego, że jesteś i pozostaniesz usprawiedliwieniem mojej mowy" - pisze Celan w 1957 r.

To, co mieli sobie do powiedzenia w 196 listach, telegramach i notatkach, towarzyszy dramatycznej życiowej drodze Celana. Już w 1953 r. wypływają pierwsze zarzuty Clair Goll dotyczące plagiatu utworów jej męża. Narastająca, aż do momentu przyznania Celanowi w 1960 r. Nagrody Büchnera, afera trafia w samo serce pisarza, którego literacka twórczość nie była przecież tylko językową etiudą. W szczytowym okresie sprawy Golla, jako zniesławiony, napisał setki listów. Swoje zrobiła też krytyka autorstwa Güntera Blöckersa, która ukazała się po wydaniu tomu "Kraty języka" i którą Celan z pewnością odebrał jako antysemicką.

Swoją nieprzytomną wściekłością Celan doprowadza przyjaciół do granic wytrzymałości. Każda obrona i słowa pocieszenia wydają mu się niewystarczające, więc niektórzy mają wszystkiego dosyć. "Naprawdę wydaje mi się, że to wielkie nieszczęście jest w Tobie" - pisze Bachmann. Niestety, tego długiego listu, pełnego zasadniczych przemyśleń, nie zaniesie na pocztę. "Nasze lekcje będą coraz trudniejsze. Pozwól, że odrobimy je razem" - tak brzmi ostatnia linijka, jaką w 1961 r. wysłała z Rzymu do "drogiego, drogiego Paula". Potem nastały trudne lekcje z Maxem Frischem.

Korespondencja Bachmann z Celanem powraca później w jej twórczości. Powieść "Malina" podejmuje ten dialog w "Legendzie księżniczki von Kagran": "mówili sobie rzeczy jasne i ciemne". Epitafium dla Paula Celana, który w 1970 r. wybrał samobójczą śmierć w Sekwanie, również znajduje się w "Malinie": "Moje życie dobiegło końca, bo on w czasie transportu utonął w rzece" - pisze Bachmann w powieści. Poeta jako Obcy w czarnym płaszczu. "On był moim życiem. Kochałam go bardziej niż swoje życie".

Przełożyła Renata Kopyto

Artykuł ukazał się w "Neue Zürcher Zeitung" 30 sierpnia 2008 r. Przedruk za uprzejmą zgodą redakcji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad 03 (38/2010)