Moja lekcja

Nie da się zaprzeczyć: kończący się nareszcie czas kampanii był także czasem nauki. Niejeden nabyty wskaźnik pozostać powinien na długo.

29.06.2010

Czyta się kilka minut

Nauczyłam się na przykład, że najlepszą metodą wygrywania w dyskusji jest nie dać sobie przerwać. Metoda ta zastępuje z powodzeniem starą nieelegancką manierę przerywania w pół słowa. Należy mówić bez pauz, choćby ktokolwiek inny próbował już zabrać głos. To zresztą kwestia operowania oddechem, dużo ważniejsza niż troska o to, czy się jeszcze ma coś naprawdę ważnego do dodania.

Wniosek drugi: wbrew francuskiemu przysłowiu, to nie ton "tworzy piosenkę". Jeśli się odpowiednio wyeksponowało na wstępie, iż będzie się mówiło zupełnie inaczej niż przeciwnik, można potem w ten nowy sposób wymierzyć dowolną ilość bardzo skutecznych ciosów. Ba, nawet stylistyka, eliminująca na przykład repertuar wulgarny, może posłużyć znakomicie wylansowaniu epitetów jeszcze dotkliwszych i jeszcze lepiej zapadających w pamięć .

W kampanii telewizyjnej miało miejsce wydarzenie całkiem nowe, któremu - o dziwo - nie nadano należnego rozgłosu. Jedna z najpoważniejszych uczestniczek kampanii w pewnej chwili zerwała spór z drugim z gości, wstając i wychodząc ze studia przed zakończeniem programu. Pewna jestem, że znajdzie ona naśladowców i że to będzie jak najbardziej słuszne. Ileż niespodzianek nieść mogą programy, w których nie będzie wiadome nie tylko, jakie słowa padną, ale i co się wydarzy!

"Tygodnik Powszechny" zaproponował niedawno akcję zgłaszania słów, które odbiorców irytują, i zaproponował umieszczanie ich na pewnego rodzaju indeksie. Pewnie to dobra zabawa. Ale mnie o wiele bardziej nurtuje pytanie o los słów wielkich, a nawet świętych, odgrywających w kończącej się kampanii rolę doprawdy ogromną. Czy wytrzymają to bez szkody dla swojej prawdziwości i siły, i na jak długo?

W tej mojej lekcji brak tylko jednego doświadczenia. Przynajmniej do momentu, w którym to piszę, a więc tydzień przed drugą ciszą wyborczą, nie usłyszałam ani razu, w jakiejkolwiek wersji, od któregokolwiek z kandydatów, słów, które kiedyś przy takiej okazji usłyszeli wyborcy amerykańscy: nie pytaj, co ojczyzna zrobi dla ciebie. Pytaj, co ty możesz zrobić dla niej.

I wiem, dlaczego nie usłyszałam.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2010