Młodzi z krzyżem

Podopieczni Wspólnoty siostry Chmielewskiej przyjechali towarzyszyć papieżowi w Drodze Krzyżowej. I w tramwaju.

01.08.2016

Czyta się kilka minut

Siostra Małgorzata Chmielewska z Arturem czekają w zajezdni na papieski tramwaj. Kraków, 28 lipca 2016 r.  / Fot. Grażyna Makara
Siostra Małgorzata Chmielewska z Arturem czekają w zajezdni na papieski tramwaj. Kraków, 28 lipca 2016 r. / Fot. Grażyna Makara

Cicho w Nagorzycach zrobiło się w środę wieczór. W czwartek było już zupełnie pusto. W domu, w którym mieszka s. Małgorzata Chmielewska, zostały tylko dwie osoby. Uchodźca z Maroka i ksiądz z problemem alkoholowym.

W tym domu zakonnica mieszka ze swoim adoptowanym synem Arturem i stąd zarządza – jak sama go nazywa – „bieda holdingiem”. Odbiera telefony od bezdomnych z całej Polski. Rano, pijąc mocną, czarną herbatę i odpalając kolejne papierosy, dzwoni do każdego z domów Wspólnoty Chleb Życia, żeby sprawdzić, czy noc minęła bezpiecznie.

Jednak od kilku dni atmosfera w Nagorzycach była jeszcze bardziej napięta. Najpierw odbył się ważny ślub Doroty i Kuby – o tym za chwilę. Później ruszyły gorączkowe przygotowania do wyjazdu Wspólnoty i jej podopiecznych do Krakowa. Na Światowe Dni Młodzieży.

Machina

Za logistykę odpowiadał Tomek. W zwykłe dni szkolne można spotkać go w tutejszej świetlicy, teraz, przez ostatnie tygodnie, nie odsuwał telefonu od ucha. Czy prowiant dla dzieci ze świetlicy jest przygotowany? Czy wszystkie wejściówki na Błonia i do Brzegów są ważne? Czy jezuici z ulicy Kopernika wiedzą, ilu będą mieli gości? Tomek żyje we Wspólnocie od samego początku. Ma 25 lat. Jest synem Tamary. Studiuje pracę socjalną. Swoją narzeczoną, Ukrainkę Lenę, poznał we Wspólnocie Chleb Życia.

Czym jest Wspólnota? Na przełomie lat 80. i 90. Małgorzata Chmielewska i jej najbliższa przyjaciółka, Tamara, angażują się już w pomoc kobietom, które kończyły odsiadkę w więzieniu i nie miały się gdzie podziać. Pewnego dnia, zimą, obie wychodziły z warszawskiego kościoła jezuitów. To była ostatnia msza tego dnia. – Tamara bezdomne kobiety zauważyła pierwsza. Powiedziała do mnie: „Zobacz, jakie my jesteśmy świnie. Idziemy sobie teraz do ciepłego domu, a te dziewczyny, które pojawiły się w kościele, żeby się ogrzać, wracają spać na śmietnik” – wspomina s. Chmielewska.

To był impuls do otwarcia domu dla bezdomnych kobiet. Później Tamara i Małgorzata wyjechały na kilka tygodni do Francji. Tam poznały Pascala, założyciela Wspólnoty – nawróconego hipisa, który zamieszkał z bezdomnymi. Do Polski wróciły w grudniu 1990 r., kiedy się okazało, że ktoś chce oddać im posiadłość w Bulowicach. 24 grudnia zorganizowały wigilię dla bezdomnych na warszawskim dworcu. Na drugi dzień w Bulowicach nie było już więcej miejsc dla potrzebujących. Tak ruszyła machina: powstawały kolejne domy, zbiórki pieniędzy itd. Siostra Chmielewska i Tamara zaczęły też adoptować dzieci.

I to właśnie one powoli „przejmują władzę” nad Wspólnotą. Wszyscy są razem. Biologiczne i adoptowane dzieci Tamary. Artur, Jasiek, Dorota – przybrane dzieci s. Chmielewskiej.

W tym roku Wspólnota została zaproszona na Światowe Dni Młodzieży. Artur pojechał tramwajem z papieżem Franciszkiem na krakowskie Błonia. A pozostali, razem z podopiecznymi świetlicy w Nagorzycach, nieśli krzyż na Błoniach.

Papież: sztuk dwie

Artur musi mieć wszystkiego po dwie sztuki. Gdy dostaje prezent, liczy się nie to, co dostał, lecz ile tego było. Siostra Małgorzata, gdy dowiedziała się, że Artur dostał ekskluzywne zaproszenie do tramwaju, którym Franciszek pojedzie na Błonia, pomyślała, że w razie gdyby Artur sprawiał jakieś kłopoty – nie chciał wyjść z tramwaju, domagał się piuski (a w zasadzie dwóch) od Franciszka albo, jak to ma w zwyczaju, przesadnie skupiał uwagę na sobie – to konieczny będzie telefon do Benedykta XVI. W końcu skoro wszystko musi być w dwóch egzemplarzach, to papieże także.

Artur jest autystykiem. Ma epilepsję. Do s. Chmielewskiej trafił, gdy miał trzy lata. Kiedy dom w Bulowicach już działał, siostra wychodziła jeszcze do warszawskich miejsc, gdzie nocowali bezdomni. W jednej z melin, zimą, razem z policjantami, zobaczyła coś, czego nie zapomni do końca życia. W pustym pokoju, na zdezelowanym łóżku, leżał niemowlak. Był nagi. Wokół walały się puste butelki po alkoholu, na piecu paliły się jego ubranka. Siostra zabrała dziecko do domu.

Po kilku dniach znalazła się biologiczna matka Artura. Była w alkoholowym ciągu, aż zorientowała się, że jej syn zniknął. Chciała go odzyskać. Siostra postawiła ultimatum: kobieta mogła zamieszkać razem z Arturem w domu Wspólnoty, ale pod warunkiem, że to on wybierze. – Artur, gdy zobaczył swoją biologiczną mamę, rozpłakał się. Został więc pod naszą opieką. Małgosia tylko chwilę interesowała się jego losem. Szybko zniknęła – wspomina s. Chmielewska.

W tym roku Artur obchodzi 30. urodziny. Lubi jeździć na quadzie. Zimą z pasją słucha... Radia Maryja. Kontakt z nim jest utrudniony. Mówi niewiele i w swoim języku. Najczęściej: „jam cie” – zamiast „kocham cię”, „paliczka” – zamiast „zapalniczka”, „Kołaj” – zamiast „Mikołaj”.

Ten ostatni przynosi prezenty. Ulubione? Czekolada z orzechami. Sztuk dwie. Książki. Nieważne jakie, ważne, żeby było ich dużo. Gdyby się dało, ze zdjęciami papieża, Matki Teresy z Kalkuty i ojca Pio – tę trójkę Artur rozpozna wszędzie, chociaż nikt nigdy nie tłumaczył mu, kim są.

Potrafi mistrzowsko dzwonić dzwonkami podczas mszy. Sympatię okazuje, kładąc rękę na czyimś ramieniu. A gdy ktoś jest z nim naprawdę blisko, może liczyć na pocałunek w czoło.

Artur nie ma wad. No, może poza tą jedną, uciążliwą. Lubi sobie przywłaszczać zapalniczki. Dlaczego? Siostra Chmielewska tłumaczy, że każdy człowiek chce się czuć potrzebny, a Artur nie ma nic i nie ma się czym dzielić. Gdy więc włoży się papierosa do ust, wystarczy spojrzeć na Artura, a on znika na moment w pokoju, wraca z jedną z kilkudziesięciu zapalniczek, odpala papierosa i nadstawia czoło po podziękowanie.

Do Krakowa Artur, s. Chmielewska i drugi jej adoptowany syn – Jasiek – przyjechali w czwartek rano. Artur zajął miejsce w tramwaju. Franciszek do niepełnosprawnych dołączył na ul. Franciszkańskiej. Gdy wszedł do pojazdu, najpierw Artura pobłogosławił, jednak po chwili Artur zorientował się, że to za mało. Pociągnął papieża za sutannę. I padli sobie w ramiona.

– Dawno nie widziałam tej Arturowej miny uwielbienia. Na szczęście obyło się bez telefonu do Benedykta XVI, ale ksiądz, który dzieciom niepełnosprawnym rozdawał różańce, musiał się pozbyć wszystkich – opowiada siostra. – W końcu dla Artura jeden to zdecydowanie za mało.

W podróż poślubną

Świetlica powstała w starym budynku szkoły w Nagorzycach. Nikt nie wierzył, że w świętokrzyskiej wiosce uda się stworzyć dla dzieci atrakcyjniejsze miejsce rozrywki niż pobliski przystanek. Po kilku latach zorganizowano siłownię, są stoły do ping-ponga, bilard. Obok tor do jazdy na rowerze, boiska do piłki nożnej i koszykówki. Codziennie, na koszt wspólnoty, Mikołaj, syn Tamary, wozi dzieci z Nagorzyc do szkoły. W ferie i w wakacje przywozi je do świetlicy. To właśnie jej podopieczni oraz pracownicy Wspólnoty pojechali na ŚDM. Żeby nieść krzyż na Błoniach między 11. a 12. stacją. „Jezus do krzyża przybity”. „Pan Jezus umiera na krzyżu”.

– Dzieciaki staramy się wychowywać w przekonaniu, że liczy się przede wszystkim drugi człowiek. Zwłaszcza słabszy. Udział w tej Drodze Krzyżowej jest bez dwóch zdań zwieńczeniem takiego wychowania – mówi s. Chmielewska.

Kto więc niósł krzyż?

Dorota miała 11 lat, gdy zmarła jej mama. Mieszkali w Zochcinie. Byli przyjaciółmi Wspólnoty, która właśnie tu otworzyła kolejny dom. S. Chmielewska była matką chrzestną Doroty. Mama chorowała. Zmarła w samochodzie, w drodze do szpitala.

Dziewczyna została sama.

– To przecież zupełnie naturalne, że pierwszą osobą, która miała się zająć dziewczynką, była jej matka chrzestna, czyli ja – mówi siostra.

Dorota poszła do technikum i na studia. W Poznaniu poznała Kubę. Pobrali się 16 lipca. W Nagorzycach wzięli ślub. – Tu, w Krakowie, jesteśmy w podróży poślubnej – śmieje się Dorota.

Rozmawiamy przy obiedzie w jadłodajni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio dla bezdomnych na ulicy Smoleńsk. Jak było na Błoniach?

– Było chyba wszystko oprócz śniegu – mówi Kuba. – Przez cały dzień staliśmy w upale, przy ostrym słońcu.

– Ale warto było – dopowiada Dorota. – Kilka dni po ślubie mieliśmy szasnę uczestniczyć w tym samym wydarzeniu, co papież.

Marcelina jest biologiczną córką Tamary. Uczy się w liceum w Ostrowcu Świętokrzyskim. W wolnych chwilach odwiedza osoby starsze. A to przecież nie jest normalne życie licealistki: mieszkać z bezdomnymi.

– No jasne, że są dni, gdy mam tego dość – przyznaje. – Pamiętam, jak pierwszy raz szłam do szkoły i znajomi pytali: „Marcysia, a ile ty masz rodzeństwa?”. Odpowiadałam, że jest nas siedmioro, i widziałam zdziwione miny. Dla nas liczy się nie to, żeby coś posiadać. Liczy się głównie to, żeby coś dawać od siebie. To w życiu ma sens i tak zostaliśmy wychowani.
To nie była łatwa wizyta w Krakowie. Długie przygotowania do Drogi Krzyżowej na Błoniach. Zmęczenie. Podróż do Brzegów. Teraz życie powoli zacznie wracać do normalności. Czy raczej – do jej nagorzyckiej, wspólnotowej wersji.

– Dla tych dzieciaków z Nagorzyc, z którymi tu przyjechaliśmy, to może być jedyna okazja, żeby zobaczyć papieża i tak duży tłum ludzi z całego świata – mówi Tomek, już w drodze powrotnej z Krakowa. – Takie wydarzenia jak ŚDM są dla nas ważne. Nawet jeśli nie jest łatwo, to coś w sercach zostaje. ©℗


Więcej o Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie czytaj w naszym serwisie specjalnym na www.TygodnikPowszechny.pl/sdm2016 >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2016